Od momentu, gdy skończyłam pierwszy tom serii Trzy czarownice, minęło już co prawda trochę czasu, jednak wciąż bywały chwile, gdy nagle przypominałam sobie o tej książce. Nie zawahałam się nawet chwili, gdy otrzymałam możliwość przeczytania i zrecenzowania kolejnej części. Siostra księżyca czekała na swoją kolej dość długo, a wszystko przez pracę i inne obowiązki - sami rozumiecie. No ale nareszcie udało mi się ją poznać - i cóż. O tym, czy jestem równie zachwycona, czy też może wyszło zupełnie inaczej, niż zakładałam - przeczytacie poniżej.
Vianne i jej siostry zostają uwięzione w zamku pewnego okrutnego władcy demonów. Jego celem jest zyskanie nieograniczonej władzy i mocy, a trzy czarownice z pewnością mu to zapewnią. Jednak jest pewien tajemniczy więzień, który przebywa w lochach królestwa. Jego działania mogą pokrzyżować zamiary władcy. Ponadto księżniczka też snuje swoje intrygi... Kto wygra ten pojedynek? Czy zwycięzca będzie mógł rzeczywiście cieszyć się ze swojego sukcesu?
Zacznę od tego, że kompletnie nie spodziewałam się takiego efektu, jaki wywarła na mnie ta część. Choć pierwsze strony czytało mi się dość trudno – nie ma co się dziwić, w końcu pierwszy tom czytałam ponad pół roku temu – to im dalej byłam, tym lepiej było. Sama nawet nie wiem, w którym momencie przestałam skupiać się na przewracaniu stron, a całkowicie dałam się porwać opisywanej przez Marah Woolf historię.
Główna bohaterka, Vianne, ponownie rozbudziła we mnie pozytywne emocje i ciepłe uczucia. W recenzji pierwszego tomu pisałam o tym, że ta postać bywa dość naiwna. Tutaj muszę to odwołać - w tej bohaterce zaszła pewna zmiana i Vianne z tej głupiutkiej dziewczyny stała się jeszcze bardziej odważną i pewną siebie kobieta. Oczywiście, wciąż zdarza jej się popełniać błędy i robić rzeczy, które niekoniecznie jej wychodzą na dobre, ale kto nie błądzi? Marah Woolf po raz kolejny wykreowała tę bohaterkę w sposób bardzo ciekawy, z resztą podobnie jak siostry Vianne – je również mocno polubiłam, choć było ich jak dla mnie za mało.
Akcja, którą postanowiła tutaj wprowadzić autorka, okazała się niezwykle wciągająca i angażująca mnie do tego stopnia, że nie mogłam o niej przestać myśleć. Nawet siedząc w pracy i wykonując swoje obowiązki, wciąż z tyłu głowy miałam Vianne i to, co może się z nią stać. W końcu Marah Woolf zaskoczyła mnie już wiele razy, więc skąd miałam wiedzieć, co wpadnie jej do głowy tym razem? Myślę, że nie będzie też zaskoczeniem, jeśli napiszę, że pochłonęłam ten tytuł w zaledwie dobę. Tak, prawie pięćset stron.
Pióro autorki jest na tyle dobre i lekkie, że lektura tej książki to nie tylko przyjemność, ale i dynamizm, który właśnie przyczynił się do tego, że tak szybko pochłonęłam tę pozycję. Sama nie wiem w zasadzie, jak to się stało. Po prostu dałam się porwać. Kiedy skończyłam tę książkę, w moich oczach pojawiły się łzy, a ja poczułam pustkę. Nie mogę doczekać się momentu, aż tom trzeci znajdzie się w moich rękach. Boję się, ale jednocześnie nie mogę się doczekać.
Jedno jest pewne: Siostra księżyca zasługuje na uwagę miłośników fantastyki młodzieżowej. Magia, demony, walka dobra ze złem i wiele więcej - to między innymi można znaleźć na kartach tej powieści. Czy i Wy dacie się porwać trzem siostrom-czarownicom?