Siła złego na jednego recenzja

Rafał Malinowski (zwany także Niziołkiem, zależy którego z jego wrogów zapytać), na nadmiar ciepłych relacji społecznych raczej nie cierpi. Mąż jego kochanki ma o nim zdanie dość oczywiste. Przyjaciółka tegoż męża staje się powiernicą jego nieszczęść. Przy okazji po śmierci Malinowskiego zostaje niefortunnie wplątana w sprawę morderstwa. Do tego zacnego klubu doliczyć należy byłą żonę denata, zrobioną przez niego po rozwodzie, delikatnie mówiąc, w balona. Także teściowa kochanki miałaby powód, by skrócić życie Malinowskiego. W końcu zniszczył życie jej ukochanego syna! Na końcu tej obszernej listy znajdą się jeszcze sąsiedzi nieszczęśnika, wiecznie narzekający na dobiegające z jego mieszkania hałasy i znany w okolicy gangster, który nie przebierał w środkach, by odzyskać pożyczoną ludziom kasę. Cóż, łatwego życia facet nie miał, choć przyznać trzeba, że ciężko sobie na tę złą sławę zapracował.

Autor stworzył tak totalnie zagmatwany kawał historii, że momentami musiałam się cofać, by ogarnąć kto, z kim, po co i dlaczego. Ale w tym przypadku to w ogóle nie zaszkodziło książce. W połączeniu z genialnym humorem (jeeej jak ja bardzo to czuję!) dało efekt świetnej komedii kryminalnej. "Siła złego na jednego" to czarny humor na najwyższym poziomie i doskonale poprowadzona intryga, która wciąga od pierwszych chwil. Każdy z bohaterów reprezentuje wyjątkowy rodzaj szaleństwa, które nie pozostaje bez wpływu na sprawę morderstwa, jednocześnie rzucając na niego cień podejrzeń i wręczając mu w dłoń motyw. Ilu może być podejrzanych w jednym śledztwie? Czy komisarz i prokurator prędzej nie oszaleją, niż wytypują winnego?

Ja bawiłam się podczas lektury wybornie. Poświadczą o tym zapewne wszyscy Ci, którzy widzieli mnie podczas czytania/słuchania w miejscach publicznych. Jeśli szukacie nietuzinkowego kryminału, z totalnie poplątaną akcją, która zaskoczy Was z milion razy, a jednocześnie cenicie inteligentne, trochę ponure poczucie humoru, nie zastanawiajcie się dłużej, tylko czytajcie.