„Seth” to kolejna szósta już część serii mafijnej o wyjątkowej rodzinie Blakemore od Kingi Litkowiec. Serii, którą uwielbiam i mogłabym czytać bez końca.
🖤
Setha nigdy nie pociągała walka o władzę. Zawsze wolał trzymać się na uboczu z dala od mafijnych biznesów swoich braci. Posiadał swój klub, który generował wystarczające dochody i był z niego dumny. Można powiedzieć, że był zadowolony ze swojego życia. Niestety jego spokój zakłóciła seria morderstw w okolicy, które pewien policjant próbuje powiązać z rodziną Blakemore.
Mniej więcej w tym samym czasie wpada na swoją byłą barmankę, która potrzebuje pomocy. Seth słynie z tego, że dba o swoich pracowników także tych byłych, więc postanawia udzielić Rebel pomocy. Ma w tym, jednak ukryty cel…
🖤
„- Pomocy? – powtórzył przeciągle – Ja nie oferuję ci pomocy skarbie. Nie jestem dobrym wujkiem, który wyciąga do ciebie pomocną dłoń. To z mojej strony akt łaski, bo nic lepszego nie jest w stanie ci się teraz trafić i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę”.
🖤
Rebel już raz od niego uciekła, ze strachu. I choć nadal panicznie się go boi to wie, że bez jego wsparcia może sobie nie poradzić. Nawiązują porozumienie, które nieoczekiwanie przeradza się w głębsze, choć bolesne uczucie. Gdy dziewczynie zaczyna grozić niebezpieczeństwo Seth uświadamia sobie dwie rzeczy: że zrobi wszystko by ją chronić i że zaczyna do niej czuć coś więcej niż tylko pożądanie.
Dokąd ich ta relacja doprowadzi? Jak wiele będzie musiał poświęcić Seth by ochronić dziewczynę, którą morderca obrał za cel?
🖤
„Przede mną stał Seth Blakemore, który miał się nigdy nie dowiedzieć o mojej obecności tutaj. Ubrany cały na czarno z tą nieodgadnioną miną przerażał mnie także, wtedy kiedy nic nie mówił”.
🖤
Co tu się działo! Choć ta część serii była, że tak powiem, najmniej mafijna to autorka zadbała o to by nie zabrakło nam mocnych wrażeń. Wprowadziła wątek kryminalny, który zbudował takie napięcie, że z zaciśniętymi ze zdenerwowania pięściami śledziłam losy bohaterów, modląc się w duchu by nic złego im się nie stało. Bądź co bądź zżyłam się z nimi wszystkimi, i to bardzo. Miło było móc spotkać ich ponownie, bo choć ta książka skupia się najbardziej na Secie i Rebel to, gdy jeden członek rodziny potrzebuje pomocy reszta staje w gotowości, więc nie mogło ich tu zabraknąć. To co jest najlepsze w tej serii to to, że każde z rodzeństwa jest zupełnie inne. Każde posiada charakterystyczne dla siebie cechy. Każde jest na swój sposób wyjątkowe. Jednych będziemy darzyć większą sympatią drugich będziemy lubić nieco mniej, jak to w życiu bywa. Setha polubiłam, choć nie od razu. Bez wątpienia tym, co przechyliło szalę, na której leżało moje serce w jego stronę była jego opiekuńczość względem dziewczyn, które zatrudniał. I tym właśnie mnie kupił.
Rebel to dopiero niezłe ziółko. Niby taka spokojna, niewinna, ale jak przyszło co do czego, to broniła swojego terytorium, jak prawdziwa lwica. Tekst z klaskaniem w pewnej części kobiecego ciała, którym strzeliła koleżance z pracy prosto między oczy rozwalił mnie całkowicie. Dobrze, że nic nie jadłam ani nie piłam w tym czasie, bo mogłoby to grozić zadławieniem lub zachłyśnięciem się. A kto by mnie wtedy ratował.
🖤
Co mogę więcej dodać? Czytajcie kochani, bo ta seria jest tego warta. Gwarantuję, że rodzina Blakemore dostarczy wam wielu emocji.