Chyba nie ma takiej osoby, która nie słyszałaby o debiutanckim i jak do tej pory jedynym filmie słynnego modela i projektanta mody Toma Forda, w którym główną rolę wcielił się znakomity Colin Firth. Zdobywca Oscara dla najlepszego aktora za rolę w "Jak zostać królem" zdaniem niektórych powinien dostać go znacznie wcześniej, właśnie za rolę w "Samotnym mężczyźnie". To wystarczyło, aby zachęcić mnie do obejrzenia filmu, ale zanim dałam się porwać do pięknego, wysmakowanego świata wypełnionego zadbanymi i doskonale wystylizowanymi postaciami, w których widać rękę projektanta mody, natrafiłam na informację, iż... film jest ekranizacją powieści.
W ten oto sposób powoli odwlekałam swój seans filmowy i bardzo powoli przymierzałam się do przeczytania książki. Właściwie nie zrobiłam nic poza sięgnięciem do krótkiej noty biograficznej autora, z której dowiedziałam się, że Christopher Isherwood napisał między innymi "Pożegnanie z Berlinem" na kanwie którego powstał słynny film "Kabaret" z 1972 roku. Poza tym w jego powieściach dość często przewijały się wątki autobiograficzne, a jego przyjaciele (w tym Virgina Woolf) pojawiali się pod zmienionymi nazwiskami
"Samotny mężczyzna" wpadł w moje ręce całkiem niespodziewanie. Siostra zadzwoniła do mnie z informacją, że ma dla mnie książkę, która wydaje jej się całkiem interesująca, więc na początku rozważyłam dwie opcje: kryminał lub William Wharton. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy w moje ręce trafiła opowieść o starzejącym się geju, który po śmierci ukochanego Jima nie może poradzić sobie ani ze sobą, ani z otaczającą go rzeczywistością.
Powieść Isherwooda jest wnikliwym portretem Georg'a, profesora uniwersytetu w Los Angeles, któremu towarzyszymy w ciągu jednego, być może najważniejszego dnia jego życia. Widzimy jak budzi się ze snu, powoli wykonuje wszystkie poranne czynności, dzięki którym staje się tym George'em, którego wszyscy znają i spodziewają się zobaczyć. Towarzyszymy mu kolejno podczas drogi do pracy, wykładu na uniwersytecie, spotkania z przyjaciółką i nieustannie powracających wspomnień o bezpowrotnie utraconym ukochanym.
Mimo iż przez wszystkie strony powieści śledzimy losy jednego bohatera i obserwujemy świat z jego punktu widzenia, narracja utworu jest trzecioosobowa. Być może pisarz chciał pokazać nam starzejącego się, samotnego mężczyznę z odrobiną dystansu? Jednak to właśnie refleksyjna natura Georg'a i analizy, którym nieustannie poddaje siebie i otaczający go świat, dostarczają nam o nim najwięcej informacji.
Książkę czyta się stosunkowo szybko, co jest raczej zasługą jej niewielkiej objętości, a nie porywającej i wartkiej akcji, ponieważ ta jest stosunkowo wolna, szczególnie na początku powieści. Zdecydowanie warto ją przeczytać, nawet jeśli wcześniej widziało się już film. Przedstawiony na kartach powieści świat jest znacznie bardziej rzeczywisty, bez dodatkowych upiększeń. Główny bohater nie spędza całego dnia w doskonale skrojonym garniturze, a jego przyjaciółka pozbawiona jest misternie zrobionej fryzury i perfekcyjnego makijażu.