"(...) ludzie niczego w swoim życiu nie skrywają za zasłoną milczenia tak starannie jak własnej samotności. Już prędzej przyznają się do grzybicy stóp niż do osamotnienia. Samotni są wyłącznie nieudacznicy. To idiotyczna opinia, ale chyba trudna do wykorzenienia."
Podpisuję się pod tym obiema rękami i nogami.
Boimy się zostać poddani krytyce, dlatego skrzętnie skrywamy wszelkie oznaki samotności. Robimy dobrą minę do złej gry, często uparcie twierdząc, że jesteśmy samotni z wyboru i że nam z tym dobrze. Niestety, nie możemy bardziej mijać się z prawdą, bo można cieszyć się z bycia samotnym kilka godzin w ciągu dnia, nawet z kilkudniowej izolacji, ale prędzej czy później zatęsknimy za obecnością drugiego człowieka, który nie musi tak naprawdę robić zbyt wiele.
Wystarczy, że po prostu będzie obok.
"Samotna noc" to jedna z najnowszych książek Charlotte Link, w której autorka szerzej opisuje to zagadnienie. Znajdujemy w niej szereg różnych postaci, pozornie nie mających ze sobą nic wspólnego, w różnym stopniu dotkniętych samotnością. Każdy z nich inaczej radzi sobie z tym problemem i na każdego wywiera on inny wpływ. Nic w tym dziwnego, w końcu wszyscy jesteśmy inni i inaczej reagujemy na to, co nas spotyka. Niemniej, widzimy że samotność to jedna z chorób cywilizacyjnych, czyniąca olbrzymie zmiany w ludzkiej psychice. Autorka sygnalizuje aktualny problem, który z pewnością możnaby szerzej omówić w innym gatunku powieści.
Akcja "Samotnej nocy" toczy się wokół zbrodni popełnionej na pewnej kobiecie. Oczywiście, jest to jedno z wielu morderstw, gdyż trup gęsto ściele się w tej książce. Zresztą, mamy tu szerokie pole do popisu, ponieważ w historii zapoznajemy się z wieloma bohaterami, w mniejszym lub większym stopniu wpływającymi na przebieg akcji. Jedną z głównych postaci jest policjantka Kate, której samotność też nierzadko zagląda w oczy. Mimo tego, że kobieta skrupulatnie wypełnia swoje obowiązki, z tyłu głowy wciąż tkwi myśl, spędzająca jej sen z powiek. Póki jest w ruchu, wszystko zdaje się być dobrze, ale najgorsze są wieczory i święta spędzone w ciszy czterech ścian.
Co do dochodzenia, od samego początku wydaje się być pozbawione jakichkolwiek tropów, dopiero z biegiem czasu, krok po kroku śledczy znajdują pierwsze wskazówki. Jednak warto ostrożnie wydawać jakiekolwiek osądy, bo autorka umiejętnie mydli oczy czytelnikowi. Przyznam, że ja dałam się podejść jak uczeń. Bardzo długo miałam mylne wyobrażenie o całej sytuacji, dopiero na samym końcu aż otworzyłam oczy ze zdumienia. W sumie, jak tak się nad tym zastanowić, pisarka nie wprowadza nas w błąd, po prostu czytelnik wysnuwa błędne wnioski ze strzępków informacji, a przynajmniej - ja tak zrobiłam.
Muszę jednak przyznać, że Charlotte Link ma charakterystyczny sposób pisania, który z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Mało tu wartkiej akcji, więcej snucia domysłów i podążania trudnymi do wykrycia śladami, które niejednokrotnie mogą wyprowadzić na manowce. Jeśli o mnie chodzi, bardzo lubię pióro autorki, jednak zdaje sobie sprawę, że jak wszystko, może ono mieć zarówno zwolenników, jak i przeciwników.
Moja ocena 8/10.