Troszkę żałuję, że poznałam Besta Selera dopiero przy okazji odkrywania tajemnicy roku Kokosów, czyli od drugiej części cyklu przygód tego vege detektywa, bo niestety nie wiem przez to, co odwijały w pierwszej części Brukselki. Pozostaje mi tylko wielka radość z tego, że w ogóle trafiły na moją półkę przygody tych niezwykłych śledczych. Mikołaj Marcela stworzył szalenie zabawny świat warzyw i owoców, w którym naprawdę wszystko może się zdarzyć.
W dalekich Owocowicach zaginęła bez śladu Wiórka Kokos. Sława Besta Selera dociera do jej ojca, który wysyła do Jarzynowa swoich posłańców, aby sprowadzili na miejsce najlepszego detektywa, by odnalazł jego ukochaną bratanicę. Wraz z Selerem w drogę wybierają się małe Brukselki oraz Ananas, który przecież musi powrócić do swojego rodzinnego miasta. Z pewnymi oporami, jednak Best Seler zabiera się za odkrywanie tajemnicy zniknięcia pięknej Kokosówny i szybko orientuje się, że może w tą sprawę być zamieszany ktoś z rodziny Kokosów. W tym samym czasie Brukselki rozpoczynają swoje poszukiwania, bo okazuje się, że nie tylko Wiórka zaginęła – zniknęli również: Oliwka i Winogrono, a Szczepan Rzepak postradał zmysły, bo twierdzi, że widział strasznego przetwora i tylko rysuje jego wizerunki.
Krąg podejrzanych wcale się nie zawęża. Każde przesłuchanie, każda rozmowa Besta Selera z członkami rodu Kokosów wskazuje na nowego potencjalnego sprawcę. Dodatkowo, te niezwykłe doniesienia o mitycznym przetworze, który rzekomo pojawił się w Owocowicach, jednak trudno go spotkać, bo może przybierać różne formy, w zasadzie bezkształtne, też nie uspokaja sytuacji, a na pewno nie przyczynia się do jej wyjaśnienia.
Cóż, moim zdaniem Best Seler detektywem jest mało błyskotliwym i przenikliwym, jednak potrafi odnajdywać się w swojej roli bezbłędnie. Umie pokazać podejrzanym, kto tu rządzi, zna się na przeprowadzaniu przesłuchań. Jednak łatwo też ulega sugestiom swoich rozmówców, przez co wszyscy wydają się podejrzani. Najważniejsze jednak, że udało mu się rozwiązać tą trudną sprawę, ująć porywacza owoców i poznać jego niecne intencje, odkryć historię przetwora. Co prawda sama Wiórka Kokos aż do samego końca trapiła szeryfa, niemal odjechał do Jarzynowa bez ostatecznego wyjaśnienia sprawy, ostatecznie jednak wszystko się udało doprowadzić do szczęśliwego końca. Nie ważne, że jednak trochę mimochodem…
Jestem pewna, że dzieci uznają tą powieść za interesującą, bo sama bawiłam się setnie. Książka ma wszystko, czego można od niej oczekiwać: ciekawą kryminalna fabułę, tajemnicze straszydło, zawiłą zagadkę do rozwiązania. Akcja toczy się zgodnie z prawidłami takiej opowieści, a autor sprostał zadaniu stopniowania napięcia, stworzył wartką, pełną zwrotów akcji historię, nie uniknął fałszywych tropów i błędów w śledztwie. To, co jednak w książce najśmieszniejsze i najbardziej kreatywne, to nawiązania do współczesnej kultury, nawet nie współczesnej, po prostu ludzkiej. Co prawda niewiele ich mogę w tej chwili przytoczyć, ale warzywa zaczytują się choćby dziełem Mikołaja Koperka. Odnajdywanie ich w tekście to świetna zabawa, choć obawiam się, że bardziej przypadnie do gustu dorosłym, niż dzieciom.
Ta książka to świetna rozrywka. Jest zabawna, mądra, a przede wszystkim bardzo pomysłowa, dopracowana w każdym szczególe. Mikołaj Marcela stworzył niezwykły świat Owoców i Warzyw, jego kreatywność zasługuje tu na największe uznanie. Zapewniam, że będziecie się dobrze bawić, a nawet jeśli dzieciaki nie docenią wszystkich ukrytych w tekście aluzji, to przeżyją razem z bohaterami wspaniałą przygodę.