Dwoje młodych ludzi na romantycznym spacerze po malowniczej okolicy zapowiada... Nie, nie dajcie się nabrać to wstęp do kryminału, a nie romantycznej komedii. Para przez przypadek znajdują głowę. Ludzką głowę przybitą włócznią do starego dębu. Ciała, a właściwie reszty ciała brak. Na miejscu zbrodni pojawia się nowa pani prokurator Wanda Just oraz podkomisarz Dereń. Znają się z przeszłości, spotykają się ponownie w trudnych dla siebie momentach w życiu. Mają razem prowadzić sprawę rytualnego mordu. Morderca zaciera ślady, część tropów kieruje w stronę rodzimowierców, wykorzystując do tego wierzenia Słowian. W na pozór spokojnym miasteczku toczy się walka o wpływy i wiedzę, gdzie ukryto skarb.
Bohaterowie książki są do bólu prawdziwi. Są stworzeni od A do Z. Poznajemy ich w trudnych momentach w ich życiu (rozstanie z żoną oraz próba stworzenia nowego życia po rozwodzie, w nowym miejscu), ale mają też przeszłość. Jakieś życie przed... Zycie, które ich ukształtowało, pokrzywiło i sprawiło, że postacie z książki nabierają realnego wymiaru, prawdziwych cech. Widać tu odwołanie do skandynawskich bohaterów - zmęczonych życiem, wyplutych, ale walczących dalej. Dereń i Just nie posiadają wiedzy na każdy temat, mają gorsze dni, mylą się. Są tacy jak każdy z nas - niedoskonali.
Miejsce akcji to małe miasteczko w malowniczej okolicy. Pomorze Drawskie ma ciekawą historię - regiony te często przechodziły z rąk polskich do niemieckich (pruskich), były trawione przez wojny i zarazy. Autorka (nazwiskiem nawiązuje też do opisywanych miejsc) pięknie wplotła historię do opowieści, wykorzystała wierzenia Słowian, ale także na bazie prawdziwego obrazu uknuła całą intrygę. Małe miasteczko daje też duże pole to ukazania relacji między ludźmi. Tu wszyscy się znają i wiedzą wszystko o sąsiadach, nawet jeśli o tym nie mówią głośno. Nikt nie jest anonimowy. Mam wrażenie, że nie zostało to do końca wykorzystane wykorzystane - bo oprócz głównych bohaterów, podejrzanych i kilku współpracowników pojawia się garstka osób z zewnątrz. Postaci, które raczej są tłem, niż osobami z krwi i kości.
Sama akcja jest powolnie naturalna. Brzmi dziwnie? Dobrze... śledztwo wlecze się tak samo jak w życiu. Nikt w prawdziwym świecie nie znajduje mordercy w siedem dni. Nie przeprowadza śledztwa z idealną precyzją i bez pomyłek. Wszystko biegnie naturalnie. Do kolejnych tropów Wanda i Dereń pochodzą po przeanalizowaniu przesłuchań, zbadaniu śladów. Wszystko poprowadzone jest na wysokim poziomie. Widać inteligencję, ale i dużą pracę merytoryczną Autorki - pisząc książkę przygotowała się z wielu dziedzin (historii regionu, prawa, malarstwa i mitologii Słowian). Dbałość o szczegóły czy prawdę historyczną pokazuje, że Greta Drawska traktuje Czytelnika z szacunkiem, a nie jak idiotę który "łyknie" każdą, nawet naciąganą, intrygę.
Całość czytałam z dużą przyjemnością, wprawne pióro, lekkość w tworzeniu intrygi i akcji zachęcały do spędzania czasu z książką.
Publikacja jest debiutem. Taka informacja pojawiła się przy promocji książki. Choć uświadomiono mi później, że Autorka to widmo - brak o niej jakichkolwiek informacji w internecie. Ale czy to ważne? Nie. Nawet nie zaprzątam sobie głowy czy to na pewno debiut. Książka jest dobra. I nie jestem ciekawa kto ją napisał czy napisała. Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów i ich kolejnej sprawy, bo Rytuał jest pierwszy zapowiadanym tomem z cyklu o Wandzie Just i Piotrze Dereniu.
Publikację otrzymałam od Wydawnictwa Znak, które wybrało mnie z recenzentów publikujących na portalu Lubimy Czytać.
Recenzja ukazała się na moim blogu
https://pani-z-biblio.blogspot.com/