Chwilę przed sięgnięciem po kolejną z książek czekających w mojej domowej poczekalni, zastanawiałam się, czy debiut powieściowy mężczyzny w wieku już bynajmniej nie młodzieńczym, może prowadzić do czegoś dobrego. Owy debiut — przybierający zresztą postać grubej, bo ponad 500 stronicowej książki, poraził mnie, sprowadził do parteru, potem znów postawił do pionu, a wszystko po to, bym ostatecznie z szeroko otwartymi oczami, zachłannie (często nawet w miejscach „zakazanych’) poznawała treści zapisane na kolejnych stronach powieści.
Powieść Rozwiązła, bo o niej oczywiście piszę, opowiada historię niespełna czterdziestoletniej Zofii — kobiety wychowanej w domu dziecka, niosącej w związku z tym ogromny bagaż doświadczeń i nieustannie poszukującej odpowiedzi na pytanie „kim jestem?”.
Główna bohaterka historii — jako wizażystka, podczas jednego z projektów poznaje Adama, niezwykle atrakcyjnego mężczyznę, z którym łączy ją cała gama, często nawet ambiwalentnych uczuć — miłości, namiętności, gniewu i braku zrozumienia. Z pozoru banalna, jedna z wielu podobnych opowieści, Rozwiązła jest jednak wzbogacona pierwiastkiem inności, gdyż Adam to młody, osiemnastoletni chłopak, przejawiający dodatkowo skłonności homoseksualne.
Warto zastanowić się, z jakimi konsekwencjami może wiązać się spotkanie zakochanej pary z rodziną chłopaka, w szczególności zaś z nadzwyczajnie zaintrygowanym Zofią dziadkiem Adama, od którego zresztą zaczyna się powieść:
Z tego będą same kłopoty, stwierdza w myślach Zofia, ledwie niefrasobliwie zgodziła się na odwiedziny u rodziców Adama, którzy spędzają długi majowy weekend w rodzinnej daczy na mazurskiej wsi. Chodzi o dziadka (…) ma problemy, nadciśnienie, zawał, matka szaleje, uciekł z miasta półżywy, zaszył się na wsi..
I owszem — Zofia nie pomyliła się w swoich przypuszczeniach, a od dziadka się wszystko zaczęło..
Tytuł książki i jej okładka kojarzą się dosyć jednoznacznie. Podobne wrażenie sprawiają niektóre fragmenty powieści, co jednak okazuje się zaskakująco złudne, gdyż Rozwiązła to historia oparta na niezwykle sprawnym i lekkim opisie psychologicznym, skupiająca się w szczególności na poszukiwaniu własnego ja.
Dzięki J. Kamińskiemu utwierdziłam się w przekonaniu, że (oczywiście poza nielicznymi wyjątkami) powieść opisująca losy kobiety i mężczyzny — osób doświadczonych przez życie oraz łączące ich uczucie — wraz z wszelkimi wzlotami i upadkami, nie musi stanowić obrazu infantylnego i wręcz boleśnie przewidywalnego, a elementy opisu psychologicznego niekoniecznie muszą charakteryzować się wagą słoniątka, albo nawet wielkiego słonia — za co serdecznie autorowi dziękuję.