Etyka, jako dział filozofii, z reguły operuje konstrukcjami dającymi raczej ogólny teoretyczny obraz problemów, które budują moralny świat codzienności. Czasem taka teoria nie współgra z realiami i potrzebami jednostek. W związku z tym bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie formuła książki Jana Hartmana. Jest czytelna, łatwa w przyswojeni i nie sili się w niej filozof na niepotrzebne zaciemnianie. „Etyka życia codziennego” jest naprawdę przydatna. Może nie do rozwiązania konkretnego problemu ‘z marszu’, ale do zbudowania na swój własny użytek zbioru zniuansowanych analiz dla konkretnych sytuacji współcześnie rezonujących w życiu aksjologicznym jednostek i społeczności.
Książka stanowi zbiór kilkudziesięciu krótkich rozdziałów, w których Hartman przygląda się grupie najważniejszych i emblematycznych etycznych zagadnień stanowiących podstawę wielu konfliktów wynikających z rozbieżnych ocen moralnych. Na warsztat bierze konkretny problem (eutanazję, aborcję, bohaterów wojennych, toksycznych rodziców, zemstę rodową, prostytucję,…) i obraca go sondując logiczne możliwości przepracowania zagadnienia zgodnie z etycznymi narzędziami. Zgadzam się z samooceną autor, że to kazuistyka w dobrym tego słowa znaczeniu – subtelna, skupiona na ludzkich potrzebach, strachach i słabostkach publikacja.
Hartmanowi udała się trudna sztuka właściwie odegrania roli ‘przezroczystego referującego’ sensowne możliwości dróg wyborów moralnych. Bez afirmowania czytelnika, bez ukrytych intencji i ‘metodologicznie bezkompromisowo’ zaprosił go w zawiły świat zakamarków myśli, krętactw, białych kłamstw, wygodnych stanów ‘mniejszego zła’, by z drugiej strony skonfrontować go z niewygodnymi wnioskami o dużym ładunku niemiłych dla nas konsekwencji. Pozorna ‘alternatywność’ i nieoczywistość wielu naszych wyborów etycznych zostaje już we wstępie odrzucona wraz z relatywizmem licznych poradników schlebiających czytelnikom. Pisze filozof o celu książki tak (str. 15):
„(…) to moralne doskonalenie, czyli pomoc w tym, aby stać się lepszym człowiekiem. Lepszym w sensie bezwzględnym, czyli ‘tak w ogóle’. Innymi słowy: doskonalszym moralnie – wbrew obiegowej opinii, że ‘nie wolno dzielić ludzi na lepszych i gorszych’, opinii, z której chętnie zresztą rezygnujemy zaatakowani przez bandytów w ciemnej ulicy.”
„Etyka życia codziennego” jest z jednej strony praktycznym przewodnikiem po codziennych sytuacjach, z drugiej bardzo dobrą książką do pokazania, jak skutecznie poruszać się po czasem sprzecznych racjach moralnych budując w sobie proces skutecznego dochodzenia do wniosków etycznych. Te ostatnie czasem są nierozstrzygalne jednoznacznie na korzyść konkretnej postawy, a czasem sprawa jest dość jasna (mimo pozornej zawiłości). Filozof nie unika dosadności, gdy potrzeba, niuansuje gdy problem jest złożony i brak narzędzi w ludzkiej aksjologii. Hartman przepracowuje konkretny konflikt moralny i ogłada go pod różnymi kątami szukając lepszych, pełniejszych i etycznie uzasadnionych odpowiedzi. Dostaje się przy okazji łatwym hasłom w niektórych poradnikach komplementujących każdego (czy nie powinno nas zastanawiać wtedy, że ostatecznie jesteśmy traktowani w nich jak dzieci?): ‘bądź sobą’, ‘jesteś wystarczająco dobry’ (str. 36,140-141, 163). Takie przymilne analizy tylko pudrują problemy. Akcentując zobowiązania, odpowiedzialność za czyny i słowa czy istniejące zasady rezydujące w grupowych relacjach, jednocześnie pamięta o prawach jednostki, o niezbywalnym prawie do odmienności i godności. Dawno nie czytałem tak dobrego melanżu i ciekawego meandrowania między bardzo trudnymi i wzajemnie wykluczającymi się moralnie postawami.
Bardzo spodobał mi się cały rozdział „Czy mamy obowiązek opiekować się złymi rodzicami?”. Bez doktrynerstwa, trzeźwo, empatycznie, wieloaspektowo i jednoznacznie buduje sądy tam, gdzie należy mieć jasne przekonania. Równie ciekawy był rozdziale o zaufaniu bliskich, jako kompensacji (str. 257) i o wyborze płci. Ten ostatni zwiły problem jest aktywatorem do bardzo ważnej deklaracji autora opisującej fundamentalne konflikty kulturowe. W związku z tym, przywołam dłuższy cytat (str. 284):
„Występowanie w obronie wolności i równości nie jest nigdy ostatecznym argumentem moralnym, który zamyka innym usta. Bo też nie wolno zamykać ust komuś, kto chce pozostać przy tym, co było, i nie chce bez sprzeciwu poddać się zmianom. Moralne prawo jednych do zmian ma swój odpowiednik w analogicznym prawie innych do przeciwstawienia się im. Oczywiście z prawa tego nie wynika jeszcze, kto ma rację, a jedynie to, że potępianie konserwatywnych wątpliwości jako zamachu na wolność jest niedopuszczalnym szantażem moralnym.”
Jeśli dobrze wczytać się w sens tej wypowiedzi, da się u profesora oddzielić stanowisko etykietowane jako ‘mieć do czegoś prawo’ od ‘mieć rację’. Już tylko ten cytat pozwala dobrze uchwycić istotę argumentacji całej książki. Chodzi o rozdzielenie różnych składowych erystyki, dialektyki. Na innym poziomie porusza się prawo do czegoś, a na zupełnie innym rezyduje prawda i obiektywne dobro, które jest jeszcze dalekie od sformułowania obowiązujących wszystkich w społeczności moralnie usankcjonowanych normach.
Moja ocena „Etyki życia codziennego” jest wysoka w związku ze szczerością autora i neutralnością emocjonalną wobec czytelnika. Tak jest chyba uczciwie. Filozof ma poglądy, jest znany z pewnych światopoglądowych postaw. W związku z tym bardzo cenny jest jego równy status wstępny i sposób analizy różnych problemów. W pewnych rozważaniach wydaje się konserwatywny, w innych liberalny, czasem progresywny obyczajowo. Ostatecznie okazuje się, że bardzo obiektywnie opisał moralność człowieka i poddał jego wybory etyczne zrównoważonej ocenie, która czasem uwiera, niepokoi, zmusza do ponownego przemyślenia, czasem przewartościowania. Truizmem jest stwierdzać, że nie jesteśmy ‘ani diabłami ani aniołami’, ale czymś subtelniejszym jest pokazać jak być ‘mniej diabłem’ i bronić hipotezy, że warto tak właśnie chcieć, choć czasem kierunek nie jest oczywisty.
Czym innym jest błogi stan, gdy autor jakiejś publikacji potwierdza nasze przekonania, a czymś innym, gdy zmusza nas do samooceny i krytycznej weryfikacji sądów moralnych, które są jakoby idealne, bo nasze. Wybieram drugi rodzaj rozmowy z czytelnikiem.
BARDZO DOBRE z małym plusem – 8.5/10
=======
Spośród wielu bardzo dobrych podsumowań, trafnych spostrzeżeń, czasem niewygodnych obserwacji, wybrałem kilka charakterystycznych i pogłębionych zdań, które utkwiły mi w pamięci.
„W życiu moralnym jesteśmy zdani na innych i ich oceny. Musimy na nie pokornie czekać i nieraz znosić swój los, gdy brakuje dla nas miłosierdzia bądź nawet sprawiedliwości. Sami nie jesteśmy w stanie sobie ich zapewnić, pomimo starań. To trochę tak jak z miłością” (82)
„Wielkie dylematy wrażliwych moralnie poważnych osób oraz bezmyślne i spontaniczne wybory ludzi pospolitych mogą być tak samo bezradne – bardzo często nie wiemy i nie możemy wiedzieć, jakie zło jest mniejsze ani jakie dobro większe. Możemy jednocześnie zasługiwać na pochwałę i naganę, nagrodę i karę.” (154)
„Czy nam się to podoba, czy nie, istnieje zdrada i oszustwo, a nie tylko przeżycia bycia zdradzonym i oszukanym. Tak czujemy i takie przekonanie funduje całe życie moralne, tak jak przekonanie o istnieniu świata funduje całe nasze poznawanie przyrody.” (250)
„Prawo do osobistej decyzji nie oznacza bynajmniej prawa do niebycia ocenianym. To są dwie zupełnie oddzielne kwestie” (275)
„Skoro jedni mają prawo mówić, że to jest w porządku, żeby przyjść na wpół nago do filharmonii, to inni mają prawo dawać wyraz niezadowoleniu z tego, to znaczy mówić, że im się to nie podoba, że to razi, a nawet obraża, wobec czego domagają się, aby takie zachowanie nie było akceptowalne.” (283)