„Myszka zwana Miiką” to urocza opowiastka napisana przez Matta Haiga – brytyjskiego twórcy literatury m.in. dla dzieci. Spod jego pióra wyszły bestsellerowe historie świąteczne, które cieszą się wielką popularnością również w Polsce. Walory jego twórczości poznałam dopiero za sprawą książki o myszce, która szuka swojego miejsca w życiu i odkrywa, na czym polega prawdziwa przyjaźń.
Miika mieszka z Wróżką Prawdy w elfickim miasteczku, w którym żyje mnóstwo innych, magicznych istot, jednak on czuje się samotny. Wszyscy są zajęci swoimi sprawami i nie zwracają na niego większej uwagi. To dlatego Miika się cieszy, kiedy poznaje Brawurową Brygidę – jedyną przedstawicielkę jego gatunku w okolicy. Pewnego razu Miika ulega poważnemu wypadkowi, a żeby uratować mu życie, młoda adeptka magii rzuca na niego czar, który nie tylko chroni jego zdrowie, ale daje mu niezwykłe moce. Kiedy Brawurowa Brygida dowiaduje się, jak wielką siłę posiada Miika, postanawia go namówić na wyprawę do doliny trolli, by zdobyć najpyszniejszy ser na świecie. Ich podróż kończy się sukcesem, jednak kradzież sera rozsierdza trolle, które w bojowym nastroju wyruszają do Doliny Elfów w poszukiwaniu swojego skarbu.
Tak skonstruowana fabuła pozwala na zastanowienie się nad kilkoma kwestiami. Po pierwsze – jest to opowieść o pewności siebie i samoakceptacji. Miika za wszelką cenę stara się zdobyć uznanie w oczach Brawurowej Brygidy, mimo że wymaga to od niego złego postępowania. Jego poświęcenie dla ratowania jej życia pozostaje niedocenione, wręcz wyśmiane. Miika rozumie, że kradzież jest czymś złym, jednak zależy mu na przyjaźni z Brygidą, dlatego decyduje się jej pomóc w zdobyciu sera. Jej potrzeba sprowadza na całą dolinę ogromne niebezpieczeństwo, z którym ona się nie liczy, bo zależy jej tylko na tym, by posiadać zapasy smakołyku wystarczające do końca życia.
Po drugie – „Myszka zwana Miiką” opowiada również o istocie przyjaźni. Brygida powołuje się na przyjaźń tylko wtedy, kiedy potrzebuje od Miiki pomocy. W rzeczywistości znajomość z nią sprowadza się do spełniania jej wymagań, bez względu na konsekwencje. W tym kontekście pojawiają się również pytania moralne o naturę kradzieży. Brygida twierdzi, że myszy nie kradną sera, one go zabierają, a to nie to samo.
Po trzecie wreszcie, książka stawia kilka pytań o postrzeganie samego siebie. Życie Miiki jest zdeterminowane przez jedno wspomnienie z dzieciństwa, kiedy w nocy wykradł śpiącej mamie pieczarkę przeznaczoną na śniadanie dla całej rodziny i zjadł ją sam. Teraz, pod wpływem Brygidy znów dopuścił się kradzieży. Ale czy to oznacza, że jest złodziejem i nikim więcej? Czy te dwa wydarzenia definiują całe jego życie? To trudne pytanie, z którym warto się zmierzyć, zwłaszcza kiedy jesteśmy rodzicami i zdarza się nam określać własne dzieci nie zawsze pozytywnymi etykietami.
Ponadto Miika ma poczucie, dodatkowo wzmacnianie przez Brygidę, że nie do końca pasuje do magicznej krainy. Jest dziwną myszką. Mieszka w domku wróżki, objada się okruchami pierników i nic nie wie o życiu prawdziwej myszy. Jak twierdzi Brygida, powinien szukać przyjaźni wśród takich, jak on sam, a nie wśród magicznych istot, które go ignorują, bo są wiecznie zajęte swoimi sprawami. Jednak prawda jest taka, że te właśnie istoty dbają o jego dobro dużo lepiej niż Brygida.
Jak widać, „Myszka zwana Miiką” jest bardzo mądrą książką, która uświadamia dzieciom niezwykle istotne problemy. Czyta się ją przyjemnie. Warto też wspomnieć o pięknych ilustracjach wykonanych przez Chrisa Moulda. Ta lektura bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, dlatego serdecznie ją polecam.
Książkę otrzymałam z Klub Recenzenta w serwisie nakanapie.pl