Róże i kapryfolium recenzja

Romans na tle rewolucji amerykańskiej

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @melkart002 ·3 minuty
2021-06-16
Skomentuj
4 Polubienia
Czasem ciężko jest określić to, co się odczuwa względem przeczytanej książki. Problem polega na tym, że jeśli wziąć pod uwagę całość odczuwam zupełnie co innego, niż gdybym skupił się na wybranym tylko fragmencie. Słowem – „Róża i kapryfolium” przyprawiła mnie o trudności recenzenckie, tym trudniejsze, im bardziej zagłębiam się w dany wątek. Niemniej była to interesująca przygoda z historią Ameryki, której szczerze nigdy nie poświęciłem baczniejszej uwagi, i do której odczuwam pewien wstręt. Niemniej książka ta trochę poprawiła moje odczucia względem tego dziwnego narodu.

„Róża i kapryfolium” (ps – kapryfolium to taki piękny kwiat) opowiada o romantycznej miłości pomiędzy dziedziczką pewnej amerykańskiej rodziny posiadaczy ziemskich, a zbiegiem z Anglii, który najął się do pracy jako zwykły pracownik fizyczny. Ona – dosyć płochliwa i bardzo, bardzo naiwna, on – uparty, o nieokrzesanej naturze, skryty, choć utalentowany i przedsiębiorczy. Przyznam, to chyba dosyć typowa mieszanka wybuchowa między osobami odmiennych płci, przynajmniej, jeśli wziąć pod uwagę opisywane przez Autora czasy. A był to okres bardzo burzliwy – gdy amerykańskie kolonie budziły się z letargu, i wkraczały w okres rewolucji amerykańskiej. Do tego – okres (o dziwo dla mnie) bardzo intrygujący.

Co podobało mi się w książce – na pewno język, nawiązujący do kwiecistego stylu ówczesnych dworów, czy może raczej arystokracji. Choć to język próżności, ma też drobne zalety – cudownie się go czyta, bądź słucha. Taki styl sprawia, że stykamy się z wyższą kulturą, w zasadzie pozbawioną wulgarności, z czymś pięknym, z czymś, co łatwiej pozwala zaaklimatyzować się w opisywanych czasach. Wszelkie opisy są barwne, skrupulatne, a słownictwo jest niezwykle bogate w porównania. Osobiście lubię taki styl pisarski.

Z pewnością przypadnie wam do gustu również ognisty temperament bohaterów pierwszo- i drugoplanowych. Czuć drzemiący w nich ogień, pasję, chęć do życia, do korzystania z niego, pomimo pojawiających się co rusz trudności różnego kalibru. Postacie nie są rozmydlone, sztucznie ugrzecznione, płowe… Jest wręcz przeciwnie. Każdy z bohaterów tętni życiem, spiera się z przeciwnościami, płonie ogniem pięknym i nieugaszonym (nie to co nam współcześni ludzie). Sprawia to, że lektura – pomimo początkowych trudności z przebrnięciem przez kilka początkowych rozdziałów – staje się przygodą barwną, momentami zapierającą dech w piersi. Autor ciekawie przedstawił sceny batalistyczne, pełne rozmachu, choć z perspektywy człowieka oczytanego w losach II wojny światowej, wydających się nieco prostymi, pozbawionymi soczystych, krwawych opisów okrucieństwa Bellony i jej sługusów. Mimo to, czyta się je wspaniale.

Jedynie co mnie zraziło, to przedstawienie ogółu ludności amerykańskiej jako zbioru prostaków, pijaków i czegoś na kształt hołoty. Fakt, szanowny Autor nie odmawia im pewnego rodzaju romantycznego zauroczenia, jakiejś formy wyższości moralno-psychologicznej nad Brytyjczykami, wielkimi dziedzicami i zwolennikami brytyjskich porządków. Brytyjczycy opisani są jako ludzie wprawdzie bardziej kulturalni, bardziej cywilizowani, ale za to niepraktyczni, w pewien sposób bardziej okrutni, gdyż zdają sobie sprawę ze swej wyższości cywilizacyjnej. Amerykanie zaś przedstawieni są jako ludzie niezwykle prości, tak rzeczowi, że stają się bohaterami swoich czasów. Można by rzec, że są takimi prostakami, iż nie zdają sobie sprawy, że mogą przegrać, że przyjdzie im zapłacić dużą cenę za swoją wolność. A może to właśnie kwintesencja uroku słynnego amerykańskiego snu o wolności? Hmm, chyba będę musiał to głębiej przemyśleć.

Na podstawie wyżej przytoczonych argumentów, choć nie pełnych, raczej tylko słabo naświetlonych, śmiem twierdzić, iż książkę warto przeczytać. Autor w interesujący sposób splótł losy kilku rodzin, i to po przeciwnych stronach barykady, w całość, jaka stała się kanwą narodzin Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Z pewnością książka „Róże i kapryfolium” wprowadzi was w mankamenty amerykańskiej historii, i już choćby dlatego warto po nią sięgnąć. Wszystko inne, tylko doda powieści uroku, tym bardziej, że główni bohaterowie stają się zupełnie innymi postaciami, niż miało to miejsce na początku lektury. Warto wraz z nimi przejść tę długą drogę, aby stać się innym człowiekiem. Z tego powodu, życzę wam udanej lektury i czekam na wasze wrażenia.

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Moja ocena:

× 4 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Róże i kapryfolium
3 wydania
Róże i kapryfolium
Paul Leicester Ford
8.3/10

Literacka historia amerykańskiej rewolucji! Dopiero Przeminęło z wiatrem usunęło nieco w cień tę wspaniałą opowieść o miłości, rozgrywającą się w czasach amerykańskiej wojny o niepodległość 1774–1...

Komentarze
Róże i kapryfolium
3 wydania
Róże i kapryfolium
Paul Leicester Ford
8.3/10
Literacka historia amerykańskiej rewolucji! Dopiero Przeminęło z wiatrem usunęło nieco w cień tę wspaniałą opowieść o miłości, rozgrywającą się w czasach amerykańskiej wojny o niepodległość 1774–1...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Gdy kończę czytać jedną powieść, gdy ją zamykam i trzymam przez chwilę w dłoniach siląc się na odłożenie jej na półkę. Gdy ją głaszczę po okładkach, a w umyśle rozliczam autora z treści, zastanawiam ...

@aga.kusi_poczta.fm @aga.kusi_poczta.fm

Ta książka była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Po pierwsze w ogóle nie miałam pojęcia o jej istnieniu, dopóki na stronie wydawnictwa MG nie znalazłam informacji o wznowieniu. A po drugie zupełnie si...

@przeczytawszy @przeczytawszy

Pozostałe recenzje @melkart002

Jak hartował się biznes
Narodziny polskiego kapitalizmu - osobista perspektywa

„Jak hartował się biznes” to dosyć dziwna książka. Niby opowiada o tym, jak w latach 80. i 90. zeszłego stulecia prowadzono działalność biznesową. Jednak jest tam zd...

Recenzja książki Jak hartował się biznes
Peter Jackson i jego Śródziemie
Tolkien i Jackson - bracia różnych epok

Kto z nas nie czytał „Władcy Pierścienia” Tolkiena? Kto z nas nie oglądał ekranizacji tego dzieła, które wyszło spod rąk niejakiego Petera Jacksona? Ian Nathan zabiera n...

Recenzja książki Peter Jackson i jego Śródziemie

Nowe recenzje

Zdrada pod czerwoną gwiazdą
„Zdrada pod czerwoną gwiazdą”
@martyna748:

Niedawno zaczęłam swoją przygodę z serią "Pod czerwoną gwiazdą" Joanny Jax. Pierwszy tom zakończył się w taki sposób, ż...

Recenzja książki Zdrada pod czerwoną gwiazdą
Smoki ze Zwyczajnej Farmy
Czy w Ameryce mogą żyć smoki?
@jatymyoni:

Tad Williams jest znanym autorem kilkunastu powieści fantasy i science fiction dla dorosłych. Jego powieści zostały prz...

Recenzja książki Smoki ze Zwyczajnej Farmy
Cyfrowa twierdza
Techno-polit-thriller w wydaniu Dana Browna? A ...
@belus15:

Dobry thriller czy kryminał – jeśli takowy istnieje, bo wciąż to subiektywna opinia tudzież wrażenie – jest jak dzieło ...

Recenzja książki Cyfrowa twierdza
© 2007 - 2025 nakanapie.pl