Najnowsza powieść Andersa de la Motte to kawał interesującej literatury sensacyjnej, od której nie mogłam się oderwać. Akcja powieści od pierwszych stron trzyma w napięciu. Autor to mistrz w budowaniu i utrzymaniu suspensu.
Od wydarzeń przedstawionych w „[geim]” minęło czternaście miesięcy. Henrikowi udało się uciec od niebezpiecznej Gry, jednak niespokojna natura bohatera nie pozwala mu zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości. HP nie umie siedzieć z założonymi rękami, a lenistwo, któremu oddaje się od jakiegoś czasu, zaczyna działać mu na nerwy. Znużenie i monotonne życie prowadzone podczas długich, przymusowych wakacji wyzwalają w bohaterze cały szereg niepokojących myśli. HP nie wierzy, że Gra o nim zapomniała, z czasem zaczyna dręczyć go przeświadczenie, że Przywódca jest na jego tropie. Każdy człowiek trzymający w dłoniach srebrny telefon może być wrogiem. Kiedy w Dubaju ktoś próbuje wplątać go w sprawę morderstwa, jest przekonany, że to Gra po raz kolejny wyciągnęła po niego swe macki. HP zamierza sprawdzić, kto i dlaczego próbował go wrobić. Ślady prowadzą do firmy teleinformacyjnej ze Szwecji. Bohater po raz kolejny wplątuje się w niebezpieczną aferę…
Wydaje się, że wpadanie w kłopoty to rodzinna specjalność HP i jego siostry. W tym samym czasie, kiedy Henrik pada ofiarą spisku mającego wrobić go w morderstwo, Rebecca bierze udział w operacji przeprowadzanej przez służby bezpieczeństwa w Darfurze. Kobieta podejmuje decyzję, która sprawia, że zostaje oskarżona o celowe, szkodliwe działanie na rzecz dowodzonej przez nią operacji. Rebecca staje się ofiarą internetowego trolla, który obrał ją sobie za cel swych zjadliwych i cynicznych ataków.
Anders de la Motte z niezwykłą precyzją buduje przed czytelnikiem iluzoryczną sieć powiązań, w którą dałam się złapać. Podczas lektury wydawało się, że poszczególne wątki powieści są ze sobą ściśle związane, że wiem jak łączą się ze sobą poszczególne wydarzenia, tymczasem autor ciągle mnie czymś zaskakiwał. „[buzz]” to nieprzewidywalna powieść. Kiedy kończyłam czytać książkę doszło do tego, że podobnie jak jej główny bohater, snułam całe mnóstwo sensacyjnych teorii, wszędzie dopatrywałam się spisków. Bez reszty dałam wciągnąć się w grę prowadzoną przez autora.
Akcja „[buzz]” rozwija się bardzo dynamicznie, na co wpływ ma sposób prowadzenia narracji. Powieść składa się z kilkudziesięciu rozdziałów, w których czytelnik śledzi na przemian wydarzenia, w których bierze udział HP lub jego siostra. Epizody przeplatają się ze sobą, są krótkie, więc czytelnik nie ma czasu poczuć rozdrażnienia, że interesujący go wątek zakończył się w niezwykle ciekawym momencie, a jemu trzeba czekać kilkanaście stron na powrót do wątku. Pisarz doskonale wyważył długość poszczególnych fragmentów, ucinał akcję w ciekawych momentach, przy tym dbał o to, by poszczególne części zdawały się ze sobą łączyć – dzięki temu akcja zachowywała płynność.
Podobnie jak w „[geim]”, akcja „[buzz]” w znacznym stopniu kręci się wkoło środowiska związanego z Internetem. Tym razem autor poruszył tematykę firm zajmujących się bezpieczeństwem teleinformacyjnym oraz strategiami komunikacyjnymi – komunikacją ryzyka i zarządzaniem kryzysowym. Działalność firmy występującej w powieści skupia się na kwestii kontroli przepływu informacji w sieci. HP trafia do spółki, która dba o kreowanie wizerunku firm w Internecie – pozycjonuje ich strony, dba o pozytywną reklamę, wycisza skandale. Temat bardzo na topie. To co przedstawia autor jest interesujące i z wielu przyczyn niepokojące. De la Motte przedstawia społeczność Internetową, jako niezwykle opiniotwórcze środowisko, a odpowiednie kierowanie tą społecznością może doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji. Nie chcę zdradzać wszystkiego o tym wątku, ale autor dał mi bardzo dużo do myślenia.
Jestem pod ogromnym wrażeniem drugiego tomu trylogii „Geim”. Autor utrzymuje poziom z poprzedniej części, a może nawet nieco podnosi poprzeczkę. „[buzz]” to doskonała powieść sensacyjna, która porusza dodatkowo bardzo aktualną tematykę związaną z działalnością firm teleinformacyjnych. Zakończenie pozostawiło mnie z ogromną ochotą na więcej. Anders de la Motte utkał w serii „Geim” wielopoziomową intrygę i nie mogę pozbyć się wrażenia, że pisarz w następnym tomie odkryje jakieś nowe oblicze Gry, że okaże się, iż bohaterowie od początku byli zabawkami w rękach zręcznego manipulatora – w tej chwili snuję najbardziej niesamowite teorie. De la Motte pozostawił mnie z całym mnóstwem pytań i przypuszczeń, mam nadzieję, że na finałowy tom serii nie przyjdzie mi czekać długo.