„Dziewczyna, która klaszcze” to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora i podobno również jego debiut literacki. Jest to też moje pierwsze od dawna spotkanie z horrorem w wydaniu książkowym i chyba nawet pierwsze w ogóle, jeśli chodzi o polską literaturę.
Adam i Mirek jadą do pewnej zabitej dechami wsi po to, aby na miejscu spotkać się z prawnikiem w sprawie spadku. Okazuje się, że matka, której nigdy nie poznał, bo został oddany do adopcji, zostawiła Adamowi całkiem sporą posiadłość. Kiedy młodzi mężczyźni docierają na miejsce, okazuje się, że posiadłość, chociaż zapuszczona, wydaje się nietknięta. Nie ma w niej śladów bytności osób trzecich, nic nie zostało zdemolowane, niczego nie ukradziono. To wszystko wydaje im się dziwne, tym bardziej, że okoliczne domy wyglądają na opuszczone. Chłopcy wybierają się do lokalnego pubu, aby zasięgnąć języka na temat posiadłości i.. odbijają się od muru milczenia. A właściwie zostają potraktowani niezbyt miło i słyszą, że mają wracać, skąd przyjechali. Mają nawet taki zamiar, jednak okazuje się, że samochód się zepsuł, telefony nie mają zasięgu. Nie mają jak wyjechać z tego opuszczonego przez Boga miejsca. W związku z tym postanawiają trochę się rozejrzeć i może rozwikłać tajemnicę posiadłości. Później okazuje się zresztą, że nawet, jeśli chcieliby i tak nie mogą tak po prostu uciec z tej wsi. Coś ich tu trzyma siłą, coś każe im zostać, coś chce ich wykorzystać do swoich celów. Tylko co i po co? Jedynym tropem wydaje się być dziewczyna, która klaszcze.
Zacznę tym razem od końca. Jestem w takim szoku, że nie wiem, co napisać. Naprawdę. Zakończenie sztos! Do tej pory zbieram szczękę z podłogi. Liczyłam na całkiem inny finał tej historii i w pewnym momencie nawet się taki zapowiadał. To jednak, co stało się na ostatnich stronach, totalnie wbiło mnie w ziemię. Ja wszystko rozumiem, ale tak potraktować swoich bohaterów? No jak można, ja się pytam. Już w trakcie jest wystarczająco makabrycznie, na tyle, że gęsia skórka utrzymuje się na ciele dłużej niż powinna. A mimo to końcówka serwuje takie emocje, że ciężko je nawet dobrze oddać słowami. Skończyłam czytać tę książkę dzisiaj i nie wiem, jak ja dzisiaj zasnę. Już wczoraj miałam po tej lekturze bardzo dziwne sny. Dzisiaj chyba w ogóle nie położę się spać, bo strach, bo może i do mnie przyjdzie ta przerażająca dziewczyna, która tak upiornie klaszcze. Teraz to już chyba wszystkiego mogę się spodziewać.
Bawiłam się przy tej książce wybornie. Może nie było tak strasznie jak się spodziewałam, nie zlękłam się ani razu. Jednak ilość nagromadzonych w książce koszmarnych, tragicznych zdarzeń przerosła wszelkie moje oczekiwania. Moim zdaniem autor zdecydowanie powinien iść w horrory, bo bardzo dobrze mu to wychodzi. Atmosfera powieści jest tak gęsta, że można kroić ją nożem. Chłopcy początkowo w świetnych nastrojach, podśmiewają się nawet z tego, co słyszą o tym miejscu. Że jakaś ona, że ta ona nie pozwala mieszkańcom opuszczać wsi. Później jednak, kiedy do snów, a potem również na jawie zaczynają wdzierać się zjawy, omamy i ciągle te przeraźliwe oklaski, młodzieńcom przestaje być tak wesoło. Wiedzą, że coś jest na rzeczy, że dopóki nie rozwikłają tajemnicy posiadłości, nie wydostaną się z tej sennej, odciętej od świata wsi. Okazuje się, że ten wielki, nawiedzony dom skrywa pewną tragedię sprzed lat. Tragedię, która od dwóch dekad ma wpływ na mieszkańców wioski, a po przyjeździe również na chłopaków. Kiedy chłopcy odkrywają coraz więcej z tajemniczej przeszłości domu, Alina lub Olina, bo tego nie wiemy do samego końca, robi się coraz bardziej śmiała. Zaczyna ingerować nie tylko w sny bohaterów, ale zaczyna też sterować nimi na jawie. Bardziej podatny na te działania wydaje się być Adam, który z dnia na dzień coraz bardziej marnieje. Jak skończy się ta historia, czy chłopakom uda się odkryć, co zaszło tu dawno temu, jaki właściwie związek ze sprawą mają, tego nie napiszę, bo mam nadzieję, że zapoznacie się z książką sami. Nawet jeśli nie dla całości, to dla takiego zakończenia zdecydowanie warto!
Na plus zaliczam autorowi i książce ciekawy pomysł i dobrze poprowadzoną fabułę, która wypada nad wyraz wiarygodnie. Poza tym dynamiczną akcję i żywe dialogi, które skutecznie pchają ją do przodu oraz mnóstwo zaskakujących momentów. In plus również ciekawe portrety bohaterów, przede wszystkim tych pierwszoplanowych i fakt, że historia bardzo wciąga. Ciężko się oderwać, bo jak najszybciej chcemy się dowiedzieć, co się wydarzyło w tym miejscu bardzo dawno temu i dlaczego teraz jest tak, a nie inaczej. Kibicujemy chłopakom w dotarciu do prawdy, trzymamy za nich kciuki, za poznaną w trakcie lektury Panią Henrykę i młodszą od niej Weronikę również. A autor tak to wszystko prowadzi, tak myli tropy, że przed samym rozwiązaniem zagadki nie jesteśmy w stanie czegokolwiek stwierdzić na sto procent. Przede wszystkim jednak największym atutem książki jest jej klimat, mroczny, duszny, klaustrofobiczny. A także bardzo dobrze skomponowany z całością, rozbudowany motyw snu. Polecam sięgnąć również po audiobook, ja z ciekawości sprawdziłam. Jest rewelacyjny. Dodano efekty dźwiękowe, które dodatkowo potęgują nastrój grozy i sprawiają, że rozglądamy się wokół siebie sprawdzając, czy gdzieś nie czai się niewysłowione zło.
„Dziewczyna, która klaszcze” to horror na światowym poziomie. Horror, w którym znajdziecie psychopatów, szokujące eksperymenty medyczne, opętanie, bezsilność, zazdrość i dużo zła, ale też ludzką dobroć, chęć pomocy, silne więzi rodzinne i przyjaźń aż po grób. I chociaż nie jestem pewna, czy będę w stanie wybaczyć autorowi to zdecydowanie niebanalne i szokujące zakończenie, to tę książkę i tak z całego serca Wam polecam! Dobra robota autorze, nic tylko wstać i klaskać.
Recenzja pochodzi z bloga:
„Dziewczyna, która klaszcze” Tomasz Kozioł – maitiri_books (wordpress.com)