Tylko umarli mogą powstać recenzja

[RECENZJA PRZEDPREMIEROWA] Będę tęsknić!

Autor: @Aleksandra_B ·6 minut
2020-08-08
Skomentuj
2 Polubienia
Cisza przed burzą. Stan dezorientacji, kiedy człowiek oczekuje czegoś spodziewanego, a narastające napięcie nie pozwala na to, by usiąść w miejscu. Ostrożne wygląda za róg, rzuca szalonego spojrzenia zza ramienia. Szuka czegoś podejrzanego, nie ufa własnemu cieniowi. Czuwa… To trwanie w tym stanie może wykańczać, przez co pewnie nie raz skrycie marzy o tym, aby to, co najgorsze, wreszcie wydobyło się z ukrycia, aby móc stanąć z tym twarzą w twarz. Tylko czy takie marzenie należy do najrozsądniejszych?

ZAMKNIJ OCZY I UDAWAJ, ŻE TEGO TUTAJ NIE MA… ŻE CAŁY TEN SAJGON TO TYLKO ZŁUDZENIE... OCH, CHYBA TO NIE PRZEJDZIE

Już wcześniej zdołałam to odkryć, ale znowu powiem to głośno i wyraźnie: D. B. Foryś ma sadystyczną duszę. Wystarczyło, że nadarzyła się jakakolwiek okazja, aby uprzykrzyć bohaterom życie, to czym prędzej wyciągała po to dobrodziejstwo rękę, zagarniając je garściami. Karmiła bohaterów złudzeniami. Dawała nadzieję, umożliwiając słońcu przebić się przez ciężką warstwę chmur, a gdy ci już wierzyli, że może być tylko lepiej, znowu stali na środku drogi, moknąc w strugach zimnego, otrzeźwiającego deszczu. I wcale się temu nie dziwiłam. Choć pragnęłam, aby opuściło ich fatum i zaznali wiecznego spokoju, dobrze wiedziałam, że kiedy Ziemi groziła zagłada, nie było za wiele miejsca na urocze, swojskie scenerie. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja, gdzie jej niespodziewane zwroty niejednokrotnie zaskakiwały! Na dodatek skąpana cierpieniem, łzami i rozlewem krwi wzbudzała skrajne emocje. Starcie z siejącym spustoszeniem złem okupowało bolesnymi stratami, lecz kiedy trzymała się ich iskra nadziei, nic nie było niemożliwe do zrobienia. Dlatego też siedziałam z szeroko otwartymi ustami, niczym uruchomiony na jakimś programie robot, przewracając kolejne elektroniczne strony. Czułam, jak panująca tutaj atmosfera powoli mnie przygnębia, przejmuje nade mną władzę, ale brnęłam dalej. Złakniona wiedzy o tym, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, niemalże nie odklejałam się od telefonu. A co za tym idzie? Planowałam przeczytać książkę w dwa dni, a dokonałam tego… w niecałą dobę! Brzmi jak uzależnienie? Zdecydowanie! Nawet uparcie przewijałam nieistniejące strony, poszukując kontynuacji, bo to, co zostało zaprezentowane na koniec… D. B. Foryś wbiła mi po prostu nóż w serce! Nie wiem, jak tego dokonała, bo moje jest z kamienia, ale zrobiła to. Bezceremonialnie wcisnęła w nie metaliczne ostrze. Nawet zdawało mi się, że słyszę jej przeraźliwy śmiech, kiedy ja siedziałam w totalnym odrętwieniu. Przez całą książkę dolewała oliwy do ognia, ale teraz dorzuciła do niego ładunki wybuchowe! Przeczuwałam, że szykuje coś takiego, ale nie spodziewałam się, że… Dobra, kogo ja próbuję oszukać – przecież pani Foryś była do tego zdolna, co wyraźnie pokazała. Oj, coś czuję, że autorka nie będzie miała lekko z czytelnikami, kiedy ci odkryją, co ona tutaj zmajstrowała...
Żebyście nie myśleli, że autorka raz na zawsze porzuciła humorystyczne akcenty, całkowicie skupiając się na poważniejszej stronie „Tylko umarli mogą powstać”, uspokajam – znajdą się też i takie. Kiedy tylko przymyka powieki, odnajdują się typowe przerwy na złapanie powietrza, gdzie te szybko z nas umyka, kiedy tylko wybuchamy śmiechem. Sama nieraz ścierałam łzy, które leciały ciurkiem, po ostrym napadzie głupawki. Nie ma co, akurat ten aspekt ani trochę się nie zmienił, za co jestem ogromnie wdzięczna. Dramaty dramatami, ale jednak chwytanie każdej możliwości do rozluźnienia atmosfery to też istotna sprawa. Bez tego dałoby się całkowicie oszaleć. No i, jak zwykle, pojawiają się również romantyczne scenerie. Przywykłam do tego, iż autorka umie przedstawić dość pikantne wątki z życia głównej bohaterki, lecz tym razem było… spokojniej. Subtelniej. Tak, jakby nie chciała przesadzić z intensywnością wrażeń, by przypadkiem nikomu nie stanęło serce. Jak dla mnie dobry ruch. Choć znalazło się dla nich miejsce, jednak to inne zdarzenia odgrywały pierwsze skrzypce, skupiając na sobie naszą uwagę. Pewnie wielu czytelników nie będzie pocieszonych, lecz powiem wam jedno – na pewno autorka wam to wynagrodzi. Słowo… harcerza? Chociaż nie, nigdy nim nie byłam. No to… słowo demOlki!

JEŻELI ODBIERZESZ MI WSZYSTKO, CO JEST DLA MNIE CENNE, LICZ SIĘ Z JEDNYM – ZNAJDĘ CIĘ I ZROBIĘ Z TWOJEGO ŻYCIA PIEKŁO!

Tessa ani trochę nie zatraciła swojego charakterku. Impulsywna, gotowa o każdej porze dnia i nocy walczyć o to, co jej się bezwzględnie należy. Jej cięty język również pozostał na miejscu, co wychwalałam ponad wszystko, biorąc pod uwagę, że dzięki niemu umiała rozluźnić napiętą atmosferę. Nie zapomniałam jednak, iż jest ona również wrażliwą, podatną na zranienia kobietą, która traci wiarę w siebie, jednakże umie się otrząsnąć, by ponownie stanąć do walki. Tym razem nie było inaczej. Choć miewała chwile wahania, strach zaglądał jej w oczy, prędzej czy później stąpała boso po obsypanej rozżarzonymi węglami drodze. I na szczęście nie podążała sama. Kilian stał na straży, nie opuszczając jej ani na krok. Zakochany po uszy, równie zawzięty i zdeterminowany, może często miewał inne zdanie, niż ukochana, lecz za każdym razem uczucie nie pozwalało im długo się na siebie gniewać. A w obecnej sytuacji, kiedy istnienie znanego przez nich świata stało pod znakiem zapytania, umiejętność rozwiązywania konfliktów była wielkim skarbem. Ta dwójka jak nic pasowała do siebie i nie wyobrażam sobie, aby związali się z kimkolwiek innym.
Gabe, Gabe, Gabe… chociaż było go mniej, a jego chodzenie w sutannie odeszło do lamusa, to ciężko go nie kochać. Chłopina miał trochę za uszami (ci, co czytali poprzednie tomy wiedzą, o co mi chodzi), jednak udowodnił, że Tessa zawsze może na niego liczyć. Gdy tylko go potrzebowała, rzucał robotę i leciał, aby wesprzeć swoją wiedzą (i kontaktami). Również Deamon, choć przebiegły i chytry, ani trochę nie stracił w moich oczach. Kiedy tylko się pojawiał, wiedziałam, że prędzej czy później zdarzy się coś, czego na pewno nie zapomnę. Nasz Demon doskonale zdawał sobie sprawę, jak zrobić wokół siebie multum szumu, na dodatek na własną korzyść. Natomiast, co się tyczy naszych antagonistów… Ciężko było ich rozgryźć. Wiadomo, pragnęli siać spustoszenie, niszczyć i likwidować tych, którzy stawali im na drodze, lecz czy zdołaliby ukazać się z innej strony? Tego nie wie nikt. Wiem za to, że byli twardymi zawodnikami, tym samym wnieśli wiele przerażających niespodzianek w życie bohaterów.

Często słyszę, że nie można się poddawać. Nieważne, ile razy upadniesz na kolana, zbierając na nich kolejne siniaki i zadrapania, nakazuje się z nich wstać i podążać dalej. Zbierać kolejne kuksańce od losu. Trzeba walczyć do końca, gdzie najczęściej otrzymuje się nagrodę w postaci wygranej. Ale nawet kiedy ponosi się klęskę, nikt nie zdoła nam zarzucić, iż nic się nie robiło. Bohaterowie „Tylko umarli mogą powstać” wyraźnie pokazują, że takie myślenie jest istotne. Brną do przodu, próbując nie oglądać się za siebie. Uświadamiają, iż nawet w najgorszej sytuacji warto unieść wysoko głowę i posłać szeroki uśmiech przeciwnościom. Bo trwanie w letargu nigdy nie przynosi niczego dobrego…

Podsumowując. Schowajcie zmiotki i szufelki – D. B. Foryś pozamiatała! „Tylko umarli mogą powstać” to trzymająca w napięciu do ostatnich stron, sprawiająca, że zapomina się oddychać historia, dla której zapragniemy rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, aby zaszyć się tam i raz jeszcze pozwolić Tessie poprowadzić się za rękę. Przeszywająca serca, piekielnie fantastyczna książka, gdzie po jej skończeniu już nie będzie takie samo. Polecam!

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-08-08
× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Tylko umarli mogą powstać
Tylko umarli mogą powstać
D.B. Foryś
8.6/10
Cykl: Tessa Brown, tom 3

Oko za oko, ząb za ząb… zdrada za zdradę. Mam na imię Tessa i jakimś cudem wciąż pakuję się w kłopoty. Zamiast żyć z dala od mroku, spędzając czas z ukochaną osobą, po raz kolejny zamierzam stanąć t...

Komentarze
Tylko umarli mogą powstać
Tylko umarli mogą powstać
D.B. Foryś
8.6/10
Cykl: Tessa Brown, tom 3
Oko za oko, ząb za ząb… zdrada za zdradę. Mam na imię Tessa i jakimś cudem wciąż pakuję się w kłopoty. Zamiast żyć z dala od mroku, spędzając czas z ukochaną osobą, po raz kolejny zamierzam stanąć t...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Tylko umarli mogą powstać” autorstwa D.B.Foryś, to już trzeci i zarazem ostatni tom przygód Tessy Brown - pół człowieka, pół demona. Jak pisałam w poprzedniej recenzji - nie byłam kompletnie przygot...

@zaczytana.archiwistka @zaczytana.archiwistka

Dorota Foryś jest bardzo utalentowaną polską autorką, która posiada niesamowite poczucie humoru i ogromną wyobraźnię, co nam udowodnia już nie raz. Po ,,Tylko żywi mogą umrzeć” i ,,Tylko martwi mogą ...

@snieznooka @snieznooka

Pozostałe recenzje @Aleksandra_B

Rok próby
Podążając w mroczne dzieje...

Miesiące temu dane mi było przeczytać popularną powieść „Opowieść Podręcznej”, która – choć nie zachwyciła mnie do szpiku kości – pozostawiła po sobie wiele pytań związa...

Recenzja książki Rok próby
Hegemon Apopi. Córa lasu
To nie jest bajka dla dzieci...

Bajki. Najczęściej to właśnie one kształtują nasz pogląd na przeróżne magiczne krainy, jakie wtedy poznajemy. Przesiąknięte feerią barw, zamieszkałe przez wspaniałe nadn...

Recenzja książki Hegemon Apopi. Córa lasu

Nowe recenzje

Kości niezgody
"Kości niezgody", Lisa Regan
@kasienkaj7:

"Ludzie miewają tajemnice, Quinn. Wielkie, obrzydliwe, odrażające sekrety." Tak. Ranga tych sekretów w "Kościach niezg...

Recenzja książki Kości niezgody
Szczęście pisane marzeniem
Szczęście
@Chwila_pauli:

"Szczęście pisane jest marzeniami, a marzenia cierpieniem. Im bardziej czegoś ci brakuje, im większy czujesz niedostat...

Recenzja książki Szczęście pisane marzeniem
Wielkie iluzje
Iluzje życia
@kd.mybooknow:

Hejka, Iskierki Książkowe! 🔥 Czy potrafimy zaakceptować prawdę o sobie? Czy łatwiej jest żyć w iluzji, niż zmierzyć się...

Recenzja książki Wielkie iluzje
© 2007 - 2024 nakanapie.pl