Zbuntowane anioły recenzja

Wyobraźmy sobie taką sytuację… Przenosimy się na bal, gdzie wszystkie panny chodzą w wykwintnych sukniach uszytych specjalnie na tę okazję. Nerwowo wpisują na bileciki zarezerwowane dla panów tańce, bo przecież damom nie przystoi tańczyć z kimś więcej niż trzy razy. Młode panienki przy stole muszą dumać nad każdym kęsem, czy przypadkiem nie będzie to jeden za dużo... Witamy w dziewiętnastowiecznej Anglii!

„Zbuntowane anioły” to druga część trylogii „Magiczny Krąg”. Główną bohaterką jest Gemma, rudowłosa dziewczyna mieszkająca w akademii Spence, która wychowuje młode damy. Jednak Gemma Doyle to nie jest zwykła dziewczyna; posiada niezwykłą moc, pozwalającą łączyć się jej z innym światem, o czym przekonaliśmy się już w „Mrocznym Sekrecie”. W tej części Gemma i jej przyjaciółki wyjeżdżają na ferie do Londynu, do swoich rodzin. Wiele się dzieje. Felicity i Ann opracowały pewien chytry plan, a wokół Gemmy kręci się przystojny chłopak… Ale nie wszystko jest tak cukierkowe, jak mogłoby się wydawać. Kim są tajemnicze zjawy, które nawiedzają dziewczynę w wizjach? Co stało się z Kirke?

Libbra Bray doskonale oddała prawdziwość ówczesnej Anglii. Miałam wrażenie, że stoję obok bohaterów, słyszę ich głosy, a wszystko to obleczone jest pięknem dziewiętnastowiecznego Londynu. Przy tej książce nie można się nudzić; gdy pod koniec byłam już niemal pewna tego, co się wydarzy, nastąpił nagły zwrot akcji. Z rozpaczą stwierdziłam, że zostało tylko dwadzieścia stron. Chciałabym, żeby ta książka ciągnęła się w nieskończoność…
Wiele wątków z poprzedniej części się rozwinęło, ale zarazem doszły i nowe, które wyzwalają w czytelniku wiele pytań. Co się stanie, jeśli…?

Podoba mi się także sposób, w jaki pani Bray stworzyła bohaterów. Są oni nietuzinkowi; mają mnóstwo kontrastujących z sobą cech, co chwilami mnie drażniło, a chwilami zachwycało. Każdy bohater różni się od siebie, a jednocześnie pod niektórymi względami są do siebie podobni.

Troszkę rozczarował mnie wątek z Simonem, sądziłam, że będzie bardziej rozwinięty, ale ostatecznie nie zawiodłam się, bo i Kartika było całkiem sporo. Autorka nieco namieszała w wątkach miłosnych, ale stoją one raczej z boku, nadając charakteru książce.

Podsumowując: Jest to jedna z najciekawszych serii jakie do tej pory przeczytałam. Wspaniale oddaje klimat ówczesnego Londynu, zachęca nas swoją historią i wciąga do cudownego międzyświata, który kryje w sobie tyle uroku, co i niebezpieczeństw. Tylko czy wszyscy będą potrafili mu się oprzeć? Tego dowiecie się, gdy przeczytacie „Zbuntowane anioły”.