Twórczość pani Ani chyba nie muszę żadnemu książkoholikowi specjalnie przedstawiać, ale tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności jej poznać, muszę powiedzieć, że jestem jej prawdziwą fanką i każdą jedną pozycję spod jej pióra biorę po prostu w ciemno. Na moim blogu znajdziecie nie jedną recenzję i być może któraś z nich Was szczególnie zachęci do kolejnej lektury i odkrycia czegoś nowego. Pani Ania tym razem zaserwowała coś, czego w sumie bym się nie spodziewała — romans historyczny, co prawda nie jest to pierwsza tego typu historia w dorobku pisarki, jednak dla mnie to absolutna nowość i wiecie co, byłam straaaaaasznie ciekawa, co z tego wyszło.
Zacznijmy jednak od początku. Nadeszły trudne i niespokojne czasy dla wszystkich Brytów, a w szczególności dla Lady Eleny — młodej niewiasty, która po śmierci ojca, a później brata została panią na włościach w Ryton. Bez wsparcia silnej męskiej ręki jest łakomym kąskiem dla każdego nie tylko dla najeźdźcy, a coraz częściej zdarzające się napaści niebezpiecznych i brutalnych Sasów na sąsiednie ziemie, którzy zostawiają po sobie jedynie zgliszcza i odór śmierci nie napawają ją optymizmem i nadzieją. Niestety tego, czego obawiała się najbardziej, ziściło się bardzo szybko, została pojmana i zgwałcona przez brutalnego Saskiego bydlaka, zastępcy wielkiego i groźnego wodza, a jej ukochana twierdza Ryton została podbita i przejęta. Elena nie może pogodzić się ze swoją hańbą i poprzysięga zemstę, woli zginąć niż pozwolić się ponownie dotknąć. Nie ma jednak pojęcia, że zło dopiero się do niej zbliża, w postaci wielkiego dowódcy — Barbarzyńcy Lothara, który zażąda jej jako swojej branki a jej ziem jako swoich własnych.
No i co kochani brzmi ciekawie prawda? Muszę Wam powiedzieć, że swego czasu zaczytywałam się w historycznych romansach. Nie zliczę, ile z nich, przeczytałam, ale było ich naprawdę wiele. Fakt, większość z nich toczyła się na londyńskich salonach, gdzie przez przypadek niewinna panna znajdowała się sam na sam z lordem lub hrabią, a on jako dżentelmen w ramach ratowania zszarganej reputacji dziewczyny bierze ją za żonę. W przypadku tej opowieści przenosimy się jednak do średniowiecznej Brytanii pustoszonej przez barbarzyńskie plemiona. Do czasów gdzie silniejszy stawał się Panem, a pojmane kobiety miały jedynie służyć za rozrywkę dla nich i ogrzewać im łoża, dobrowolnie lub na siłę. Jestem pod dużym wrażeniem umiejętności autorki, zwłaszcza do wykreowania takiej właśnie historii. Idealnie została odwzorowana brutalność nie tylko bezwzględnych Sasów, ale także samych czasów, w których poznajemy naszych bohaterów. Życie w ciągłym lęku, niepewności, gdzie okrutne i bestialskie napaści były na porządku dziennym, z nieprzewidywalną naturą, która zbierała swoje żniwa. Wykorzystany styl i zawiłości językowe dodatkowo potęgują efekt i odnosimy wrażenie czynnego uczestnictwa w opisanych wydarzeniach. Bohaterowie również nie należą do kryształowych, ale są za to charakterystyczni i bardzo interesujący. Ona to Pani na zamku, która kieruje się swoimi zasadami oraz honorem, a dla bezpieczeństwa swoich poddanych jest w stanie poświęcić nawet samą siebie. On to bezwzględny, okrutny mężczyzna, który nie boi się nikogo i niczego, ale dla wybranki swojego serca jest w stanie zmienić swoje postępowanie, a nawet stracić życie. Jeżeli szukacie klimatyczno-intrygującej książki o miłości, lojalności, z licznymi zwrotami akcji, która umili Wam chłodny zimowy wieczór, to ta pozycja będzie wręcz idealna. Ja szczerze polecam.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Akurat.