Rak towarzyszy ludzkości od zarania dziejów, od wieków budząc taki sam strach i przerażenie.
Dla większości nas rak to wciąż temat tabu, często równoważny z wyrokiem śmierci. I to jest prawda. Trzeba mieć doprawdy ślepy fart, by w inferalnej loterii wygrać swoją drugą szansę.
Należę do tych, którzy - dosłownie - mieli więcej szczęścia niż rozumu.
Książkę, na oddziale onkologii podsunęła mi współpacjentka z sali obok. Trochę po to, by zakląć rzeczywistość, najbardziej zaś - by zrozumieć i bać się trochę mniej. Gdziekolwiek teraz jesteś - dziękuję.
O raku jako chorobie, czy też - linii chorób, głośno mówi się od względnie niedawna. Skąd się wziął i - co ważniejsze - dlaczego?
Jak gdyby do lat czterdziestych ubiegłego wieku nie było go wcale. Po czym, wyskakuje nagle, niczym diabeł z pudełka, się w całej swojej okropności siejąc w theatrum mundi popłoch i zamęt. Od tych pór nie schodzi ze sceny, grając główną rolę w teatrze grozy.
Czy faktycznie rak jest tworem naszych czasów? Czym w ogóle jest rak? Skąd się wziął? W oparciu o jaki mechanizm działa?
Na te i inne pytania odpowiada Siddhartha Mukherjee wpuszczając w "Biografii raka" więcej światła pod maskę upiora.
Okazuje się, że najstarszy przypadek raka liczy sobie ponad 1,5 mln lat. Pisze o nim Imhotep w XVIII w p.n.e, kilka wieków później, już bardziej odważnie - Hipokrates, jednakże potem rak znika. Ukrywa się pośród cieni innych, trapiących ludzkość chorób.
W świetle jupiterów ponownie stawia go dopiero Sidney Farber, wypowiadając otwartą wojnę.
Siddhartha Mukherjee w "Biografii raka" zrywa z raka woal tajemnicy; odsłania przed zalęknionym czytelnikiem portret tego najokrutniejszego ze zwiastunów śmierci, a któremu Farber tak hardo rzucił wyzwanie.
I zaskakuje mnie, że o "Cesarzu wszech chorób" mówi się tak mało, właściwie wcale.
W czasach, gdy lekarze otwarcie mówią o epidemii chorób nowotworowych - książka Mukherjee pozostaje praktycznie nieznana.
Nie rozumiem dlaczego. Jest fenomenalna!
Uznanie budzi zawartość merytoryczna - skądinąd, imponująca. Zachwyca język i styl autora - plastyczny, pełen werwy.
Temat trudny, gęsto najeżony terminami medycznymi został opisany w sposób przejrzysty, przystępny nawet dla największego laika. Książkę - de facto opracowanie naukowe - czyta się jak najlepszy thriller medyczny, bez chwili zmęczenia czy nudy.
Mukherjee ze swadą najlepszego gawędziarza snuje porywającą historia zmagań medycyny - od jej całkowitej bezradności wobec nowotworu po sukcesy i klęski najnowszych osiągnięć.
Zgrozą przejmuje fakt, że jeszcze nie tak znowu dawno temu, w imię fałszywie pojmowanej idei oprócz chorej piersi można było również stracić rękę.
Dobrze było też poznać receptury Mendelejewa na wlewane we mnie koktajle. Między innymi.
Mukherjee w "Cesarzu wszech chorób" kreśli barwną, emocjonującą opowieść o wojownikach w kitlach: onkologach, chirurgach, biologach, genetykach, klinicystach. Nie zawsze - co trzeba powiedzieć - walczących pięknie. Bywało, że w swoim zapamiętaniu lub wśród wzajemnych podziałów - tracono z oczu cel nadrzędny.
Każdy rozdział tej zadziwiającej biografii jest jak mały raport z pola bitwy.
"Biografia raka" to historia ich błędów i porażek, wzlotów i upadków w wojnie o przeżycie.
Szczerze żałuję, że autor nie poświęcił więcej miejsca historii linii komórek HeLa, choć miał możliwość pracować na nich bezpośrednio. Żałuję też, że nie poświęcił też więcej miejsca samej Henriettcie Lacks. Mukherjee napomyka o niej marginalnie i bardzo ogólnikowo.
A przecież większość badań na komórkach rakowych prowadzi się właśnie na komórkach pobranych od Henrietty i jej potomnych.
Gdyby nie HeLa - George Gey nie obszedłby limitu Hayflicka i nie opracował np. szczepionki na polio. To one dały początek rewolucji in vitro, dzięki nim opisano mechanizmu infekcji wirusa HIV oraz rolę wirusa HPV w procesach nowotworzenia. Bez linii genomu HeLa, nie rozwinęłaby się onkologia w formie, jaką obecnie znamy. Jest też nieustającym źródłem dyskusji o moralnym aspekcie etyki lekarskiej. Ale to już temat na zupełnie inną książkę i inną opowieść.
"Cesarz wszech chorób" pozwala nie tylko poznać osobliwą (i jakże zjadliwą) naturę nowotworów, to pasjonująca podróż przez historię nauki i medycyny, dzięki którym łatwiej zrozumieć realia towarzyszące wielkim odkryciom i spektakularnym porażkom towarzyszącym leczeniu nowotworów.
Książka Siddarthy Mukherjee to dzieło kompletne: Temat został potraktowany dogłębnie i wyczerpująco, na każdej płaszczyźnie, z którą mógł i/lub się styka. Lektura obowiązkowa dla każdego, kto chciałby zrozumieć mechanikę raka, dlaczego rak jest tak arcytrudnym przeciwnikiem a walka z nim żmudna i znojna. Mukherjee "Biografią raka" odziera cesarza wszech chorób z szat nieznanego i świeci upiorowi lampą w oczy aż ten ukaże swoje oblicze. Wykrzywione oblicze nas samych.