„Włoskie szpilki” to niezwykła książka o życiu w dwóch totalnie różnych światach, o trudnym dzieciństwie i dorastaniu, odrzuceniu, odtrąceniu, pułapkach
i tajemnicach ludzkiej pamięci i o tym, jak życie człowieka może być zdeterminowane przez przeszłość, nawet tą, która zdarzyła się przed jego erą.
Na tę krótką książkę składa się kilka opowiadań, niedługich, konkretnych, pięknie napisanych i najczęściej bardzo bolesnych. Autorka nie ukrywa, że są to
historie o niej samej i jej rodzinie, przynajmniej co do zasady, historie, których przelanie na papier musiało się łączyć z dużym bólem, choć mógł to być
jednocześnie całkiem dobry sposób na uporanie się z nim. Spotkanie ze sobą sprzed lat bywa bowiem bardzo oczyszczające i potrafi uwolnić od wielu trudnych
emocji, myślę, że prawdę tę potwierdzi każdy psycholog.
Zanim bohaterka przyszła na świat, wszystko zostało już właściwie ustalone i zdeterminowane. Urodziła się po niewłaściwej stronie żelaznej kurtyny, jako
córka Polki i Włocha, przerzucana ustawicznie z polskiego, szarego, brudnego i smutnego świata, do kraju słońca, kawy ze śmietanką i pięknych domów. Na
jej życie najbardziej wpłynęła jednak II Wojna Światowa i jej tragiczne skutki. Czytając tę książkę trudno nie odczuwać żalu z powodu tego wszystkiego,
co się stało, bo gdyby historia obrała inny kurs, mała dziewczynka urodzona kilkanaście lat po wojnie miałaby prawdopodobnie normalną, kochającą matkę,
babcię, ciotki, wujków i kuzynów, miałaby prawdziwy dom i schronienie przed złem tego świata. Bez tego została jeszcze jedną ofiarą straszliwej wojny,
ofiarą nieujętą w żadnych rejestrach, cichą, zamkniętą w sobie, zagubioną, mającą problemy z czytaniem i pisaniem, z liczeniem, z nawiązywaniem kontaktów
z ludźmi, wałęsającą się całymi dniami po mieście bez klucza do mieszkania, zdaną jedynie na siebie w wieku, kiedy dziecko potrzebuje przede wszystkim
miłości i akceptacji.
Można by powiedzieć oczywiście, że tak właściwie temu dziecku nie działa się żadna tragedia, nie było bite, nawet jeśli bywało głodne, to inne dzieci bywają
jeszcze bardziej, a rodzinny dom wydawał się zwyczajny, bynajmniej nie patologiczny. A jednak mamy tu obraz dzieciństwa potwornie nieszczęśliwego, nieszczęśliwego
tak, że aż trudno to znieść, aż trudno czytając pomieścić w sobie ten żal i ten smutek dziecka, które nie ma możliwości przeciwstawienia się takiemu życiu,
jest na nieskazane nieodwołalnie, jedyne, co może zrobić to jakoś przez nie przebrnąć, przełykać łzy, znosić upokorzenia i trwać bez większej wiary, że
to trwanie ma jakikolwiek sens.
Dopiero Alzheimer matki, jej cofanie się w czasie i przywoływanie dawnych wspomnień uświadamia bohaterce, dlaczego i ona została ofiarą wojny, dlaczego
matka nigdy nie wykrzesała z siebie ani odrobiny czułości dla córki, dlaczego dawała jej wciąż do zrozumienia, że jest ona tylko ciężarem. Dopiero wtedy
bohaterka mogła zrozumieć, że dla jej matki istniało kiedyś inne życie i zupełnie inny świat, istnieli ludzie, którzy zniknęli bez śladu z powierzchni
ziemi, ludzie, o których dotąd nawet nie wiedziała. Zniknęli, bo ktoś tak po prostu zdecydował, bo przyszło im żyć w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym
czasie, a potem umrzeć, tak zupełnie niepotrzebnie.
Bohaterka poznała zresztą z opowiadań dwie wojny, tę naszą, straszną, którą odsłoniła przed nią dopiero choroba matki, i tę włoską, której największym dramatem
był brak śmietanki do kawy. I znowu dwa zupełnie odmienne światy, które spotkały się pozornie w rodzinie bohaterki, ale tak naprawdę wciąż są równoległe,
bez żadnego punktu przecięcia i bez odrobiny wzajemnego zrozumienia.
Co można napisać o tej książce, żeby jej nie spłycić, nie pominąć niczego, co istotne? Jest zwykle przygnębiająca, niełatwa, napisana pięknym stylem, wyrazistym,
często lirycznym, ale nigdy patetycznym czy podniosłym. Napisana tak, że pozostaje gdzieś bardzo głęboko w pamięci i w sercu, pozostaje jako część naszego
świata, naszej historii. Jest jak piękna róża, której kolce ranią jednak do krwi. Stanowi jednocześnie przejaw pogodzenia ze sobą i z przeszłością, swoisty
hołd i nagrodę dla małej, nieszczęśliwej dziewczynki, której dorosła już i mądra kobieta mówi, że wszystko będzie dobrze i tak bardzo chciałaby ją zabrać
z tamtego świata, przytulić, okazać trochę miłości. Ona przecież już wie, co będzie dalej, wie, że w końcu znajdzie w sobie siłę i radość życia. Zgadzam
się w całej pełni z opiniami, że jest to jedna z ważniejszych książek zeszłego roku, a powiedziałabym nawet, że wielu zeszłych lat, pozycja niezwykła,
po którą warto sięgnąć i dać się porwać tej pięknej, mądrej, wartościowej prozie. Ja w każdym razie dokładam ją do mojej prywatnej kolekcji literackich
perełek i gorąco wszystkim polecam.