Dla mnie książka jest oskarżeniem Australii. Tysiące ludzi w czasie wojny przeżyły niewyobrażalny koszmar i zostali okaleczeni psychicznie. Część z nich uciekając przed komunizmem Europy, ale też z innych krajów dotarło do Australii, kraju, który nie zaznał bezpośrednio piekła wojny. Pomimo wspomnień, z którymi często nie potrafili się uporać, pragnęli normalnie żyć. Pragnęli pracować, a dzięki niej żyć godnie i mieć przyszłość. Co natomiast otrzymali. Zgrupowano ich w obozach pracy, gdzie ciężko harowali za marne grosze. Tę pracę świetnie opisał polski profesor, który był wywieziony do rosyjskich łagrów. Stwierdził, że niczym się nie różniła od pracy w łagrach.
Poznajemy historię uchodźców ze Słowenii, Maria i Bojan. Oboje w czasie wojny przeżyli niewyobrażalne piekło. Po wojnie marzyli o ucieczce do lepszego świata. Udało im się dostać do Australii, ale czy to był lepszy świat? Oboje wraz z córeczką Sonią zostają przeniesieni do osady robotniczej Butlers Gorge w Tasmanii. Poznajemy tę rodzinę zimą 1954 roku, kiedy Maria zostawia swoją trzyletnią córeczkę i odchodzi w nieznanym kierunku. To jest osada, w której ludzie nie widzą przyszłości. Mieszkają w fatalnych warunkach i po pracy jedynie mogą iść do knajpy, aby pić. Piją, bo nie potrafią sobie poradzić z przeszłością, ale też nie widzą przyszłości. Cała opowieść prowadzona jest w dwóch przedziałach czasowych: w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, do odejścia Sonii i w latach 1989-1990, kiedy nagle Sonia niespodziewanie wraca. Prowadzona jest także z dwóch perspektyw: Bojana i Sonii. Poznajemy Bojana, który jest obywatelem trzeciej kategorii, wyśmiewany, jako bambo pijak. Mimo ciężkiej pracy stać go jedynie na ruderę, gdzie mieści się tylko jedno łóżko. Z jednej strony kocha córkę, z drugiej brutalnie ją odpycha, aby nie podzieliła jego losu, aby odeszła. Jego zachowanie można porównać do doktora Jekyll i pana Hyde. Z drugiej strony małą dziewczynkę, która nie jest w stanie pojąć zachowanie ojca. Nie zna przeszłości swoich rodziców. Nie wie, dlaczego matka ją opuściła i co się z nią stało. Nie pojmuje, dlaczego właśnie tak wygląda ich życie. Wreszcie ucieka, odcina się od przeszłości. Jednak po latach wraca. Nie sposób się odciąć od przeszłości. Pojęła, że odcinając się od przeszłości, odcina się od siebie, ale też od innych ludzi. Wróciła, gdyż sama jest w ciąży i nie wie, czy potrafi być matką. Wróciła, aby pojąć zachowanie ojca, aby poznać prawdę. Czy prawda ją wyzwoli? Jak zachowa się Bojan?
Zaciekawił mnie tytuł książki, jeden z najbardziej znanych japońskich kaonów zen. Żeby pojąć kaon trzeba wyjść poza logiczne myślenie, poza schematy myślenia, poza proste skojarzenie przyczyna- skutek. Tak jest z tą powieścią, nic nie jest proste i łatwe do zrozumienia. „Klaśnięcie jednej dłoni” jest wspaniale i precyzyjnie nakreślonym dramatem psychologicznych, studium relacji rodzic- dziecko. Czy traumy rodziców spadają na dzieci? W tej powieści przedstawiona jest sytuacja graniczna. Jednak zdarzają się przeżycia, traumy z dzieciństwa, ale nie tylko, o które chcemy wymazać z naszego życia, zamknąć i próbować zapomnieć. Uciekamy, zamiast się zmierzyć z nimi. Czy to nam nie utrudnia życia, zamiast ułatwić. Podziwiam Sonię za jej odwagę.