Poprosiłam o tą książkę, którą otrzymałam z klubu recenzenta
nakanapie.pl, głównie ze względu na tytuł. Autorki nie znałam, pierwszej części nie czytałam, ale miałam nadzieję na fajną powiastkę, co humorystycznie sugerował tytuł.
Prawdopodobnie jednak "nie jestem targetem" dla tej książki.
Poza fajnym tytułem, niestety nie urzekło mnie nic. Pozwólcie, że wyjaśnię dlaczego.
Otóż, jest to druga część przygód samozwańczego detektywa o wielkim imieniu, Amadeusz i równie twardym nazwisku, Wagner. Nie czytałam pierwszego tomu, stąd spodziewałam się mocnego charakteru głównego bohatera. W zamian dostałam maminsynka, ciaparygę i "mameję bez charakteru". Gdyby jeszcze autorka pokusiła się o pokazanie dorosłego człowieka, który po przyjeździe w rodzinne strony, ulega naciskom rodzicielki i staje się uległy jak baranek, może by to miało jakiś sens. A tak, niestety, bezbarwnie i nijako. Do tego stopnia, że nawet nie odczuwamy z bohaterem (choć to słowo w tym przypadku, jest naciągnięciem semantycznym) pierwotnego strachu przed nauczycielka muzyki, która poniewiera nim i całą reszta klasy, jak chce. Nie wyobrażam sobie nawet takiej sytuacji, jak ta przedstawiona w książce.
Kiedy w końcu nauczycielka ginie (co było do przewidzenia), rozpoczyna się dochodzenie detektywa-amatora, któremu wyraźnie zakazała tego "mamusia" oraz ksiądz. Dochodzenie bez policji, bo oczywiście wezwanie policji zostało zakazane przez mamusię. Wspomniana mamusia ukazana jest jako rządząca wszystkim i wszystkimi, na bazie kartaczy i zup ogórkowych (czy pomidorowych), którymi kolokwialnie mówiąc "zamyka gębę" synalkowi. Kilka razy musiałam sprawdzać, czy rzeczony synalek ma lat 10, czy też jest w teorii dorosłym człowiekiem, który ukończył studia i jest muzykiem w Filharmonii.
Spodziewałam się (zapoznawszy się z biografią autorki) nieinwazyjnego pokazania wsi podlaskiej, jej charakteru, mieszkańców i kuchni, tak zachwalanej na okładce przez wydawcę. Niestety i tu się pomyliłam. Wieś przedstawiona (jeśli w ogóle) została na zasadzie porównania pięknych willi tych okropnych bogaczy i wielkiej biedy "podlaskich bidoków". Ten kontrast może by się i udał, gdyby autorka nieco dokładniej opisała te różnice, zagłębiła się w charakter wsi i mieszkańców, ale może ja za dużo wymagam. W moim odczuciu zostały tu przedstawione
stereotypowe różnice w sposób toporny i pozbawiony finezji.Do tego jedzenie... na okładce wydawca wspomina iż jest to "porywający kryminał kulinarny z kartaczami, kiszką ziemniaczaną i sękaczami w tle". Nie zgadzam się absolutnie. Niestety, zamiast na urokach kuchni podlaskiej, autorka skupia się na ilościach żarcia wchłanianych przez Amadeusza. Tak,
właśnie żarcia, a nie jedzenia. Zamiast poczuć się głodna i zatęsknić za zapachem kiełbasy jałowcowej, czy siei prosto z jeziora, czułam jedynie obrzydzenie wynikających z opisów "tłustych paluchów wycieranych w spodnie". W moim odczuciu kryminały kulinarne są po to, aby zachęcić do zapoznania się z daną kuchnią regionalną. Tu nastąpiło coś zupełnie odwrotnego - gdybym nie znała podlaskich smakołyków, obawiam się że nic nie zachęciłoby mnie do ich poznania.
Główny, z braku innego słowa, bohater, wedle ilości pochłanianego jedzenia, powinien się toczyć. W książce pojawia się mnóstwo wątków, które naprawdę można było fajnie rozwinąć, chociażby wspomniany charakter "Polski B", różnice w zachowaniach, prześladowania dzieci w szkole. Można było nawet pokazać, jak różne osoby, wzajemnie się prześladujące i wytykające palcami, solidaryzują się w niechęci do nauczycielki.
Autorka wyraźnie chciała pokazać tematy tabu, ale kompletnie jej to nie wyszło.Również język powieści mnie zaskoczył. Zamiast pokazać regionalny dialekt, zamiast pozwolić dzieciom mówić "po dziecinnemu", autorka uczepiła się poprawności języka polskiego. I niestety w kilku miejscach przesadziła z tą poprawnością. W wielu miejscach zaskakując infantylnością. Być może w założeniu miała być to książka dla młodzieży, ale jeśli tak, to fabuła powinna jednak zostać nieco zmieniona na potrzeby młodszych czytelników.
Mimo wszystko książkę czytało się przyzwoicie i szybko. Główne zarzuty z mojej strony są zatem takie: miałkość głównych postaci, brak dochodzenia na jakimkolwiek poziomie, język nijaki i przeżarta fabuła. Nieapetyczna i niesmaczna.