Najnowsza powieść Karoliny Wilczyńskiej zatytułowana "Pierwsze wesele" miała swoją premierę w ubiegłym tygodniu. Ciekawa okładka w pastelowych kolorach przyciąga wzrok, a intrygujący opis wydawcy zaprasza do lektury. Muszę przyznać, że z niecierpliwością czekałam na tę książkę zastanawiając się, czym tym razem autorka mnie zaskoczy...
Za sprawą Antoniny Starskiej poznajemy kulisy korporacyjnego światka, w którym pęd do sukcesu, rozwijanie kariery i dążenie do bycia najlepszym jest okupione ogromnym poświęceniem, samodyscypliną i wyrzeczeniami. Tosia znajduje się właśnie na ścieżce awansu wiodącej od menedżera do stanowiska dyrektora handlowego. Dziewczyna jest naprawdę dobra w tym co robi, tabelki, zestawienia, porównania i strategie handlowe nie mają przed nią tajemnic. Dlatego kiedy w firmie zwalnia się dyrektorski fotel, bohaterka ma nadzieję na awans. Niestety zarząd zatrudnia na to stanowisko kogoś z zewnątrz - przystojnego, czarującego i pewnego siebie mężczyznę - Oskara Wierzbickiego, a Tosia staje się jego osobistym menedżerem i doradcą. Oskar wykorzystuje swój urok osobisty, wdzięk i dar przekonywania aby jak najbardziej zbliżyć się do Antoniny i trzeba przyznać, że zaskakująco szybko mu się to udaje. Tosia pozwala się zupełnie omotać mężczyźnie, przyjmuje jego oświadczyny, a gorejące w jej sercu uczucie przesłania rozsądek i sprawia, że bohaterka ślepo brnie w układ, który daleki jest od prawdziwej relacji łączącej narzeczonych.
Na pewno domyślacie się, co też może wyniknąć z takiej sytuacji i tworzycie w myślach różne scenariusze. Książka jak zawsze rozwieje wszelkie wątpliwości, a ja mogę jedynie obiecać, że finał będzie naprawdę interesujący.
Autorka podjęła w swojej powieści dość popularny wątek. Korporacje i panujące w nich zasady są tematem wielu książek poczynając od historii obyczajowych, przez kryminały i thrillery, a na literaturze faktu kończąc. Jest to także tematyka bliska mojej osobie, więc opisany ciąg wydarzeń nie był dla mnie żadnym zaskoczeniem. Muszę przyznać, że pani Karolina bardzo dobrze, wiernie, rzetelnie i z dużym zaangażowaniem oddała specyfikę wspinania się po kolejnych szczeblach korpo kariery, nie pominęła tzw. "wyścigu szczurów" oraz nieczystych zagrywek w imię realizacji własnych celów. Postać Oskara - czarującego manipulanta i oszusta chyba najbardziej mi się spodobała, mimo, że jest to zdecydowanie "czarny charakter". Tosia jak na dwudziestosiedmioletnią wykształconą kobietę, specjalistkę w swojej dziedzinie wydała mi się aż nazbyt łatwowierna i naiwna. W rzeczywistości ktoś taki nie miałby szansy zaistnieć w korporacji na takim stanowisku. Dlatego jej postać nie do końca przypadła mi do gustu. Jestem natomiast pod dużym wrażeniem rodziny Antoniny Starskiej - jej ojca, ciotki i siostry. To właśnie oni stanowią mocne oparcie, opokę i są prawdziwym głosem rozsądku w całej opisanej sytuacji.
Podobnie jak wszystkie książki napisane przez autorkę, także tę powieść czyta się miło i przyjemnie, choć muszę przyznać, że na samym początku jakoś nie mogłam się wciągnąć w opisywane zdarzenia. "Pierwsze wesele" nie pochłonęło mnie od pierwszej strony, ale ostatecznie przeczytałam tę historię szybko i z zainteresowaniem. Gdybym miała się doszukiwać zaskakujących momentów, to wskazałabym na sam finał. Muszę przyznać, że autorka zaskoczyła mnie swoim pomysłem, co zapisuję na duży plus całej opowieści.
Fanów autorki zapewne nie muszę zachęcać do lektury, a wszystkim pozostałym chcę powiedzieć, że jeśli książki obyczajowe są tymi, po które lubicie sięgać, to zapoznajcie się z historią Antoniny, kobiety sukcesu, która na skutek pewnych okoliczności musi rozpoczynać wszystko od nowa. Myślę, że czasem warto przyjrzeć się błędom popełnianym przez innych, aby ustrzec się przed takimi przykrymi niespodziankami. Polecam.