Rzadko, kiedy do rąk Czytelnika trafia pozycja, która deklasuje wiele innych. Niejednokrotnie trudno ubrać w słowa odczucia jakie wiążą się z daną pozycją. Taki problem pojawił się w związku „Sońką”. Autor stworzył niezwykle trudną historię. I nie chodzi o skomplikowaną fabułę, ale o ładunek emocjonalny, jaki towarzyszy nam podczas czytania. Tego typu pozycje nie pojawiają się często, ale dla mnie są takimi perełkami. Trzeba o nie dbać, bo ubogacają duszę człowieka.
„Sońka”, to historia kobiety – tytułowej Sońki – która doświadczyła wielu złych rzeczy w życiu. Od samego początku jej egzystencja naznaczona była złem. Jej matka zmarła podczas porodu, małą zajmował się ojciec. Mężczyzna twierdził, że, skoro jest jedyną kobietą w domu, to można było ją wykorzystywać. Sońka już jako młoda kobieta spotkała niemieckiego żołnierza. Uczucie pojawiło się nagle. Zawładnęło nimi. Jednak zło się czaiło i nie mogło znieść myśli o tym, że mogą być szczęśliwi. Mężczyzna został przeniesiony ze swoim oddziałem do Rosji. Sońka czekała i wierzyła, że do niej wróci. Kiedy zorientowała się, że jest w ciąży, jej dalsze życie stanęło pod znakiem zapytania. Ojcem jej nienarodzonego dziecka był Niemiec, wróg Polaków i okupant. Gdyby nie poświęcenie ze strony Miszy – wiejskiego podrywacza – zabiłby ją własny ojciec. W ten sposób uratował życie dziewczynie i dziecku. Jednak jej serce, które już wybrało wcześniej nie chciało innego, nawet w imię najlepszych intencji.
Autor opowiedział historię miłości w czasach, gdzie każdy przeżyty dzień był cudem. Wątek ten pokazano z wielką czułością, bez sentymentalnych zwrotów. To opowieść o potrzebie bycia kochanym i okrutnym losie, który potrafi przewrócić życie do góry nogami. O wojnie i traumie z nią związanej pisze się trudno. O sytuacji ludzi, którzy zmagali się z jej okrucieństw jeszcze trudniej, choćby dla tego, że nie ma słów, które potrafiły oddać te momenty. Z wojną wiązał się wszechogarniający strach, terror i obawa o życie własne i swoich bliskich. Pan Karpowicz ukazał całą historię z lekką dozą cynizmu. Trudno powiedzieć czemu ma służyć ten zabieg, może chciał ukazać absurdalność całej sytuacji albo podważyć ideały w jakie wierzyła główna bohaterka? Ciężko mi, to określić.
Co mnie zaskoczyło? Fakt, że wojna była pretekstem do mszczenia się na osobach, które w jakiś sposób nie odpowiadały. Dochodziło do upodlenia. Zacierały się granice moralności. Nie wiadomo, kto wbije nóż w plecy. Znikały czysto ludzkie odruchy. Autor pokusił się o opisanie historii kobiety, której los i ludzie nie oszczędzali, która od najmłodszych lat doświadczyła złego. I to nie od obcych ludzi, ale osób, które miały ją chronić. Tylko zwierzęta pełniły wartę przy swej pani i wiedziały, że ich życie skończy się wraz jej egzystencją. Pozostawiona sama sobie musiała walczyć z przeciwnościami.
Ta książka, to doskonała pozycja. Piękna w słowie i w intencji. Autor w sposób stonowany prowadził nas po życiu głównej bohaterki. Unikał wyszukanych frazesów, w prosty sposób zbudował fabułę. Chociaż poruszył bardzo trudne zagadnienia uczynił to w wysublimowany sposób. Nawet sceny przemocy zostały dopracowane. Czytając książkę ma się wrażenie, że Sońka należy do tych kobiet, które zostały przez innych skazane na wieczne cierpienie. Jest niczym Antygona, która nie może pochować ukochanego. Nie może rozliczyć się z przeszłością.
„Sońka” jest oryginalną lekturą, spośród innych pozycji wyróżnia ją wiele elementów. Wciągająca historia kobiety obok, której nie można przejść obojętnie. Pewnie nie będę jedyną osobą, której spodobała się pozycja. Mnie pewnie zdarzy się wrócić do niej nie jeden raz. Polecam z czystym sumieniem.