Książka profesora Mędrzeckiego opowiada o Kresach w czasach II Rzeczypospolitej i konfrontuje mity kresowe z nauką historyczną. Sięgnąłem nią z dużym zainteresowaniem, bo część mojej rodziny wywodzi się z tych stron. A mity kresowe są wciąż silne: po pierwsze mamy opowieści Sienkiewicza w Trylogii, które mocno ukształtowały nasze wyobrażenie o Kresach. Po drugie, wspomnienia przesiedleńców zza Buga. Częścią owych mitów jest harmonijne współżycie różnych narodowości, pod przewodnictwem Polaków, jako najbardziej kulturowo i cywilizacyjnie rozwiniętej nacji.
Pisze Mędrzecki, że z jednej strony państwo polskie wykonało na Kresach po 1918r. wielką pracę: „Zaczynając praktycznie od zera, zdołało zbudować na tych terenach aparat państwowy i samorządowy działających na tych samych zasadach i nie mniej sprawny niż w pozostałych częściach państwa.” Dotyczyło to oświaty publicznej, wymiaru sprawiedliwości itd.
Z drugiej strony na początku XX w. nastąpił rozwój ruchów narodowych na Kresach: Litwini, Białorusini, Ukraińcy domagali się prawa do autonomii, tworzenia reprezentacji politycznej, narodowych szkół i uniwersytetów itd., itp. Starania te spotkały się z gwałtowną polską reakcją, uznano, że „zwycięzca bierze wszystko” a Polacy są jedynymi pełnoprawnymi gospodarzami Kresów, innym nacjom odmawiano prawa do autonomii. Można się spierać, czy ta polityka była słuszna, czy istniała jakaś alternatywa, ale miało to swoje konsekwencje.
I tak, bierni Białorusini się podporządkowali, ale Ukraińcy w Galicji Wschodniej uciekali się do aktów terroryzmu, rzucając bomby, napadając na urzędy pocztowe itd., spotykało się z ostrą polską reakcją. Innym przejawem zaostrzenia stosunków narodowościowych były zajścia antyżydowskie w szkołach wyższych: „przemoc stała się codziennym elementem życia akademickiego” tolerowanym przez władze. Napięcia narodowościowe trwały do końca II RP.
Z drugiej strony na Kresach istniało olbrzymie rozwarstwienie majątkowe, obok warstwy dobrze sytuowanej żyły masy nędzarzy, których sytuacja stała się dramatyczna w czasie kryzysu 1929-33r. (10tys procesów o eksmisję we Lwowie w 1933r.!) Na tej kanwie doszło we Lwowie do walk ulicznych w 1936r. w czasie których zginęło kilkanaście osób.
Zaś stosunki rolne na Wileńszczyźnie i Polesiu to był prawie feudalizm: chłop produkował dla siebie, a żeby kupić sól, naftę i zapłacić podatki musiał iść do pracy najemnej, głównie u ziemianina. O nędzy w tym regionie świadczy kilka klęsk głodu, które dotknęły dziesiątki tysięcy ludzi. Dla mnie to są fakty szokujące.
Nasuwa mi się jedna myśl, obecnie bardzo jest modne mieszanie z błotem III RP: kolesiostwo, korupcja, układy, itd. Ale w porównaniu z II RP czasy III RP są mlekiem i miodem płynące. Skok ekonomiczny i cywilizacyjny, jaki wykonaliśmy w ostatnich 30 latach jest niebywały. Zaś w II RP mieliśmy permanentną stagnację gospodarczą i bardzo wiele nędzy.
Książka jest bardzo dobrze napisana, czyta się ją nieledwie jak powieść sensacyjną, przyjemność lektury zwiększa masa ciekawych zdjęć. To świetny przykład dobrej popularyzacji historii.