"Czarne koty" czytało mi się źle i przyznam, że jestem mocno zmęczona taką lekturą. "Czarne koty" to powieść przygodowa z elementami fantasy i świetnie zakrojoną intrygą. Książka nie jest zła i mogłabym ją nawet nominować do tytułu całkiem dobrej lektury, gdyby nie istotne wady, a w szczególności język.
Wady
1. Mało zasadne wydaje mi się przytaczanie wam zarysu fabuły, gdyż autor robi to aż zanadto dokładnie na grzbiecie okładki, gdzie informuje o efekcie finalnym całej akcji - zatem odbiera jednocześnie całą radość i ciekawość czytania. Skoro wiemy jaki będzie finał powieści, po co męczyć te 500 stron?
2. Po macoszemu została potraktowana kreacja bohaterów, kosztem zbytniej ekspozycji na akcję i wszystkie drobiazgowe opisy. Śledząc losy poszczególnych postaci tak naprawdę nie wiemy jakimi motywami kierują się, są bez osobowości, bez charakteru, a przez to nie wzbudzają żadnych emocji, a zaangażowanie czytelnika w całą historię mocno spada.
3. Mocno irytował mnie brak przyczynowo- skutkowego wyniku działań bohaterów - czytając często gubiłam się w lekturze, traciłam orientację, gdyż nie zrozumianym dla mnie było skąd brały się pewne wydarzenia.
4. Język jest w tej książce dla mnie największym minusem. Zbyt długie, rozwinięte zdania sprawiają, że na końcu zapominamy o tym, co autor tak naprawdę chciał nam przekazać. Zbyt zawiła konstrukcja pełna nagromadzonych epitetów, przenośni sprawia, że czytanie jest niezwykle męczące i nużące. Zbyt duży ładunek słów, jaki autor zamieszcza w jednym zdaniu i cały ten natłok informacji zepsuł całą radość z lektury. Brakuje prostego języka i to jest dla mnie główna wada "Czarnych kotów"
5. Mieszanie w dialogach stylu potocznego typu: "bezmózgowiec", "debil", "luzacko" z archaizmami tj. "waszmość" to nie jest najlepszy zabieg. Wszystko to sprawia, że dialogi tracą na znaczeniu, a całość traci swój klimat.
Plusy
1. Świat przedstawiony jaki stworzył w tej powieści Edgar Hryniewicki zachwycił mnie - miasto portowe Thornis tętni życiem już od pierwszych stron, to świat z odrębną polityką, religią, tradycjami niezwykle żywy i plastyczny. Opisy pełne są mnóstwa szczegółów i detali, które sprawiają, że z łatwością możemy sobie ten świat wyobrazić, poczuć go, a nawet usłyszeć.
2. Wisienką na torcie okazały się mapki umieszczone na końcu książki - widać, że autor dokładnie przemyślał całą koncepcję Thornis i rzetelnie podszedł do tematu, co skwituję tylko jednym słowem - brawo!
3. Na uwagę zasługuje również świat fantasy, który wbrew pozorom autor nie potraktował po macoszemu. To świat pełen nadnaturalnych postaci (haast oceaniczny, gobliny) , w którym świetnie podkreślono magiczny aspekt snów. Z pewnością nie chcielibyście spotkać na swojej drodze Ducha mrocznej niepewności, który w trakcie snu zabiera do swojego królestwa i kradnie emocje i uczucia, wypuszczając ze swoich objęć tylko zardzewiałą duszę. Widać, że autor ma wyobraźnię, a stworzony przez niego a la fantasy to mieszanka Sapkowskiego i klimatu Królewskiej Przystani z Gry o tron.
Niezwykle ciężko wydać mi jednoznaczny werdykt, gdyż jak widać książka ma również wiele plusów, jednak dobra powieść musi być dopracowana również pod względem stylistycznym, czego tu najwyraźniej zabrakło. Wkrótce ukaże się kontynuacja "Czarnych kotów" i mam nadzieję, że autor nie będzie szedł w te same błędy.