Diana jest pozornie szczęśliwą kobietą, żoną Olivera i matką sześcioletniej dziewczynki. Kiedyś jednak małżeństwo wyglądało nieco inaczej, teraz para popadła w niejaką rutynę i odrobinę się od siebie oddalila. Kobieta wyjezdza w odwiedziny do przyjaciółki, a tam, w Santa Fe, wracają wspomnienia z lat przed poznaniem męża. Jak Diana poradzi sobie z zestawieniem ich z rzeczywistością? Zwłaszcza, kiedy dystans między małżonkami robi się coraz większy...
Książka przedstawiam nam główną bohaterkę z dwóch perspektyw. Z jednej strony mamy Dianę dziś, kiedy wszystko ma poukładane według pewnego rodzaju planu, każda decyzja powinna być przemyślana, odpowiedzialna. Rutyna sprawia, że bardzo czegoś brakuje. Jej samej, a tym samym jej małżeństwu. Z jednej strony stateczność dawała pewność tego, że nie utraci się tego, co bezpieczne, dobre, ale z drugiej tak łatwo było zatracić swoje ja.
Przy scenach z obecnego życia bohaterki niejednokrotnie się denerwowałam, współczułam tego, co się dzieje i naprawdę bardzo mocno trzymałam kciuki za to, żeby wszystko się ułożyło.
Po drugiej stornie miałam możliwość poznać Dianę, która była niezwykle spontaniczną kobietą. Nie bała się ryzykować, a nawet sama wychodzić z inicjatywą. Przynajmniej jeśli chodziło o jej życie osobiste, świadomość seksualną. Tylko co w przypadku, kiedy nagle zachciała czegoś więcej? Czegoś bardziej pewnego? Cóż, to oblicze bohaterki również przypadło mi do gustu i miałam nadzieję, że uda się połączyć oba.
Przyznam, że książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Zawiera w sobie wiele refleksji, nad którymi warto spędzić odrobinę czasu.
Na pewno jest to historia kontrowersyjna. Przeczuwam, że stanie się źródłem rozmów czytelników, którzy będą stawać po różnych stronach.
Autorki nie bały się dosadnie pisać o sprawach seksualność, pociągu fizycznym, ale też o istotnych uczuciach, świadomości swojego ciała, własnych potrzeb. Wszystko to rozpoczęły problemy małżeńskie, a te, jak wiadomo, były, są i będą, więc kto wie, może "Dirty Diana" stanie się dla kogoś pewnego rodzaju podpowiedzią, drogowskazem.
Styl, w którym została napisana całość bardzo przypadł mi do gustu. Uważam, że jest to niezwykły powiew świeżości na rynku książkowym. Mamy tu motyw przekazania piękna, pragnień przez sztukę. Tu wszystko dosłownie i w przenośni zostało przedstawione bardzo obrazowo.
Co do samych postaci - o ile polubiłam Dianę, tak mam mieszane uczucia co do mężczyzn w jej życiu. Oliver, czyli mąż - trochę mi podpadł, tak miało być. Jasper, czyli kochanek z przeszłości też nie okazał się do końca taki wspaniały. Ciężko byłoby mi w tej chwili wybrać tego bardziej odpowiedniego, ale będzie jeszcze okazja, żeby mogli (lub nie) zyskać w moich oczach. A może będzie ktoś nowy? Będę niecierpliwie czekała na to, co dalej.