Pamiętam, że jako dziecko byłam bardzo zdziwiona, kiedy czytałam, że jakiś bohater posuwał się w nocy po omacku, gdyż ciemno było i nic nie widział. Bo przecież w nocy, w mieszkaniu i to jeszcze w dużym mieście widać całkiem nieźle. To znaczy wiecie, książki się nie poczyta, ale do toalety się dojdzie bez przeszkód.
I jeszcze jaki szpan, że się na nic nie wpadło po drodze!
Jako trochę starsze dziecko zaczęłam się panicznie bać jednego, bardzo konkretnego ciemnego fragmentu schodów prowadzących na strych w domku w górach. To było zdecydowanie najciemniejsze miejsce, które musiałam minąć idąc gdziekolwiek - nauczyłam się więc radzić sobie z tym strachem w taki sposób, że wszystkie potencjalnie potrzebne w nocy rzeczy trzymałam blisko łóżka.
(Gdyby się nad tym lepiej zastanowić, to jakaś irracjonalna mała część mnie wciąż jest przekonana, że w tym ciemnym miejscu może jednak czaić się jakiś niewidzialny potwór, który czyhać będzie na moje życie.)
Strach przed ciemnością, o czym pisze Sigri Sandberg, jest dla nas czymś uniwersalnym. Boimy się tego, czego nie możemy zobaczyć. W ciemności rzeczy, które za dnia są doskonale znane, miękkie i bezpieczne zamieniają się w coś, co przypomina przyczajone zagrożenie. Nasze oczy są dalekie od doskonałości. Nie mogą dorównywać oczom kocim albo ptasim. Dlatego w ciemności wyostrzają się inne nasze zmysły. Na przykład słuch. I wtedy każde trzaśnięcie, każdy stuk, każde rozprężenie materiału w nocy sprawia, że nasze ciało migdałowate robi to, do czego zostało ewolucyjnie stworzone. Uruchamia w nas odruch walki/ucieczki, produkuje się adrenalina.
A jeśli jeszcze wcześniej naoglądaliśmy się horrorów, naczytaliśmy książek o zmorach i mamy bujną wyobraźnię... To możecie sobie wyobrazić resztę.
Ale to, że taka reakcja na ciemność jest bardziej niż mniej powszechna nie oznacza, że ciemność jest zła. Ciemność jest po prostu brakiem światła. Niektórzy wręcz twierdzą, że dzięki ciemności można widzieć więcej, że jest ona naszym sprzymierzeńcem. Jest też cytat odnoszący się do tego tematu: ,,gdyby nie ciemność, nie byłoby widać światła gwiazd''.
I to prawda. Ludzie z Dark Sky Association walczą o nasze prawo do ciemnego nocnego nieba, do widoku gwiazd, meteorów, Drogi Mlecznej i zorzy polarnej. Zwracają uwagę na rosnący problem zanieczyszczenia światłem, tworzą Parki Ciemnego Nieba, zwracają uwagę na szkodliwość białego ledowego światła, które zalewa nasze mieszkania, ulice i biura. Coraz więcej mówi się też o tym, że zanieczyszczenie światłem źle wpływa nie tylko na nasze organizmy i rytm dobowy, ale też na całe ekosystemy.
Sigri Sandberg w swojej książce oswaja dla nas ciemność. Pokazuje nam tą jej stronę, o której nie myślimy codziennie - tą stronę, która zachwyciła swoją potęgą pewną czechosłowacką damę, Christiane Ritter, która spędziła rok na Svalbardzie. Pokazuje nam, że ciemność nie tylko nie jest zła ale jest wręcz potrzebna. Że równowaga między światłem i mrokiem jest czymś, co powinno zostać zachowane i na co powinniśmy zwracać zdecydowanie większą uwagę.
,,Ciemność'' Sigri Sandberg pozwala nam też odczuć naszą małość w perspektywie dzikiej, nieokiełznanej przyrody Północy. I to jest w tej książce naprawdę piękne.