Ostatnio naszło mnie na lekturę powieści obyczajowej. Nie wiem, dlaczego, ale miałam w sobie taką potrzebę, a mój wybór padł na Porę burzy pani Katarzyny Redmerskiej. Czy była to słuszna decyzja, czy też niekoniecznie? O tym przeczytacie w tej opinii.
Karolina Rokoszy to popularna i poczytna autorka powieści obyczajowych i romantycznych. Mimo swojej sławy nie jest jedną z tych “gwiazd”, którym woda sodowa uderza do głowy, a wręcz przeciwnie- Karolina jest chwilami za skromna. Kiedy pojawia się okazja, by zagłębić się w odmęty historii, kobieta nie waha się i podejmuje się działania. Chce rozwiązać zagadkę romansu z czasów II wojny światowej, w której dowie się, dlaczego zmarł ukochany Grety Bernstem-Różańskiej. W tym wszystkim pomaga jej wnuk Grety, Marcin. Nie wzbudza on jednak zbyt ciepłych uczuć Karoliny. No ale jest ważniejsza kwestia: czy w dworku pani Grety znajduje się skarb? Co wspólnego z tym wszystkim ma żydowska dziewczynka i gdzie się teraz podziewa?
Główna bohaterka, Karolina Rokoszy to kobieta, z którą miałam trochę relację love-hate. Imponowała mi swoim odniesionym sukcesem, swoją skromnością oraz pewnością siebie w stawianiu warunków, które muszą spełnić konkretni ludzie, by zgodziła się ona wziąć udział w sesji zdjęciowej czy wywiadzie. Jednak w relacjach z mężczyznami nie była ona zbyt pozytywna, ponieważ odniosłam wrażenie, że nie jest ona zdecydowana na konkretnego dżentelmena (choć sama mówi cały czas, że przecież ona nie chce żadnego związku) i skacze trochę z kwiatka na kwiatek. Jednak ostatecznie na pierwszy plan wysuwają się zdecydowanie jej pozytywne cechy, więc nie mogę stwierdzić jednoznacznie, że jest to postać skazana na skreślenie.
Marcin to bohater, który nie był co prawda bezpośrednim głównym bohaterem, ale również odgrywał tutaj istotną rolę. Jego z kolei bardzo polubiłam, choć czułam zgrzyty, kiedy po raz któryś z kolei traktował Karolinę z pobłażaniem i nie słuchał uważnie jej domysłów. Zaimponował mi tym, jak bardzo zależało mu na pisarce, przez co robił dosłownie wszystko, by tylko zdobyć jej serce. Jednak czy mu się to udało, czy też Karolina kazała mu spadać na drzewo – tego musicie dowiedzieć się sami. 😉
W tej powieści na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się wątek tej tajemnicy z czasów wojny. Nie powiem, autorka wykonała tutaj bardzo dobrą robotę, jeśli chodzi o przedstawienie poszczególnych postaci, wydarzeń oraz intryg, które bohaterowie musieli odkryć. Niewielu pisarzy to potrafi robić tak, by nie było to sztuczne i przerysowane, a Katarzynie Redmerskiej się to udało, więc brawo dla autorki.
Oczywiście nie mogło zabraknąć romansu w czasach teraźniejszych, który sprawił, że miałam ochotę rwać włosy z głowy, ponieważ to, co bohaterowie tutaj wyprawiali przeszło wszystko. Nie można zapomnieć też o tych zabawnych fragmentach, których jest tutaj bardzo dużo, więc powieść otrzymuje ode mnie już kolejnego plusa - jeśli coś jest w stanie mnie rozbawić w książce, to zdecydowanie zasługuje na pochwałę. O warsztacie autorki nie będę się rozpisywać, ale dodam od siebie jedno: pani Redmerska potrafi pisać bardzo dobrze, obrazowo, więc bez problemu można wyobrazić sobie poszczególne elementy historii.
Jeżeli lubicie powieści obyczajowe lub szukacie po prostu czegoś dobrego, to polecam Wam sięgnąć po Porę burzy, która z pewnością zaskoczy nie raz i nie dwa, a dostarczy rozrywki w ciągu dnia i wciągnie.