Parę dni przed premierą dowiedziałam się o nowej książce Jakuba Ćwieka, którego twórczość bardzo sobie cenię. Nie tak dawno czytałam „Chłopców” jego autorstwa
i spędziłam mile czas w trakcie tej lektury. Nie wahałam się długo i zamówiłam „Dreszcza”
w Empiku z możliwością odbioru w jednym z ich salonów (zerowy koszt dostawy).
„Niby” nie można albo nie należy oceniać książki po okładce. Mnie niestety zdarza się to często. I nie zawsze to, co widzę, zachwyca mnie tak samo, jak to, co jest w książce.
W tym przypadku okładka i treść są rewelacyjne. Piotr Cieśliński odwalił kawał dobrej roboty – według mnie idealnie odzwierciedlił tytułowego bohatera. Skóra, łańcuchy, papieros
w dłoni i te naszywki – na pierwszy rzut oka widać, że ten facet to prawdziwy, z krwi i kości, rock’n’rollowiec. Teraz jak to piszę zerkam na okładkę – widzę ćwieki przymocowane
do kurtki, czyżby aluzja do autora?
Przed kupnem nie sprawdzałam, ile stron liczyć będzie powieść. Może dlatego trochę się zdziwiłam i rozczarowałam. Liczyłam, że Ćwiek tym razem „da” więcej, że nie będzie to 285 stron. Jednak nie zawsze duża ilość równa się dobra jakość… Czasami mniejsza ilość tekstu jest dobra, bardzo dobra a wręcz rewelacyjna. Powinnam dawno już się oduczyć narzekać na ilość, a doceniać jakość. Jedynie ceny książek zaczynają mnie przerażać…
Odszedł „Kłamca”, nadchodzi „Dreszcz”. Bo ileż się można pieprzyć z Bogami.
Głównym bohaterem powieści jest Ryszard „Zwierzu” Zwierzchowski. Jego życiowe motto to: sex, drugs and rock’n’roll. Według Rycha liczy się dobra zabawa, muzyka
i „wolność” – bycie niezależnym, kierowanie się własnymi przyjemnościami. W skrócie: hedonista. Gdyby nie córka Janina, „Zwierzu” już dawno padł by z głodu i wylądował
pod mostem. Ale czy narkotyki, alkohol, papierosy i granie na streecie wypada emerytowi? Jak najbardziej!
Jednak wszystko się zmienia… Pamiętajcie, nigdy podczas burzy nie przebywajcie
na zewnątrz. Chyba że chcecie zostać superbohaterami tak jak Zwierzchowski. Wystarczył jeden piorun i życie głównego bohatera zmienia się o 180 stopni. Ze zwykłego rock’n’rollowca zmienia się w superrock’n’rollowca!
Oprócz Rycha w powieści nie brak innych ekscentrycznych postaci. Jest jeszcze Alojz – były górnik, obecnie sąsiad i przyjaciel „Zwierza”, który boi się prowadzić auto w białej koszuli*; a także Benjamin Benford – Anglik świetnie mówiący po polsku, którego marzeniem od zawsze było zostać lokajem superbohatera, jednak nie liczył, że takowego będzie musiał „nauczyć” jak nim być.
Czy można stworzyć komiks w powieści? Ćwiekowi to się udało, ponieważ bardzo dobrze operuje opisami. Wystarczy dobrze się wczytać a akcja z książki toczy się w twojej wyobraźni. Autor nie stara się usilnie stworzyć historii, on pisze o tym, o czym ma pojęcie,
co sam lubi. Jest fanem nie tylko komiksów, ale także muzyki rockowej,
która aż „wybrzmiewa” z jego powieści, bowiem nie dość że główna postać żyje samym rockiem, a mogłaby zamiast powietrza „wdychać” AC/DC, to jeszcze każdy rozdział to tytuł piosenki tegoż zespołu.
„Dreszcz” to bardzo dobra fantastyka. Ćwiek po raz kolejny pozytywnie mnie zaskoczył. Z czystym sercem mogę polecić tę książkę nie tylko fanom autora „Kłamcy”,
ale także rock’n’rollowcom, którzy niekoniecznie przypominają z wyglądu Ryśka,
ale po prostu to „czują”. Maniacy komiksów też powinni odnaleźć tutaj coś dla siebie.
Z pewnością ta książka nie jest dla wrażliwców, którzy nie potrafią powiedzieć na głos: „chuj” czy „kurwa”, bo Ćwiek nie zabawia się w żadne konwenanse – wali z grubej rury. „Dreszcza” z daleka powinny omijać też osoby nieuznające fantastyki pod każdym względem. Wy idźcie czytać sobie Murakamiego albo Grocholę!
I pamiętajcie: „Rock’n’roll is Not Dead!”
* wyjaśnienia tego szukaj w książce ;)