Ryszard Kapuściński pisał o reportażyście Egonie Kischu (znanym jako Szalejący Reporter) jako swoim mistrzu. Czy „O carach, popach i bolszewikach” tę opinię potwierdza? Obawiam się, że w niewielkim stopniu.
Zbiór jest owocem podroży Kischa do ZSRR w latach 1925-26 (wracając zdążył obejrzeć w Warszawie skutki zamachu majowego). Trudno powiedzieć, na ile sam mógł wpływać na to, co oglądał. Sprawia to w większości wrażenie „programu obowiązkowego”. Jego reportaże, słuszne i pozytywne, pokazują, jak to w Związku Radzieckim wszystko idzie ku lepszemu. Jeśli ktoś choć kilka lat spędził w PRL, to pamięta jeszcze wysiloną lirykę hut oraz „romantyzm budów” tudzież drętwe opisy walki proletariatu. Aż tak zły Kisch nie jest, ratuje go, tyle o ile, poczucie humoru oraz różnorodność tematów (dotarł m.in. na Kaukaz). Rzadko jednak pozwala sobie na jakiś rodzaj krytyki: „(…) uzewnętrznia się wyraźnie brak umiaru, dążenie do superlatywu, tak jaskrawo występujące wszędzie w całej Rosji – w pięciogodzinnych przedstawieniach teatralnych ze stu sztuczkami akrobatycznymi, stu chwytami reżyserskimi, stu pomysłami scenograficznymi, stu wspaniałymi osiągnięciami, stu powtórzeniami, stu przerostami infantylizmu, niedowarzenia i demencji starczej, w zebraniach z pięciogodzinnymi przemówieniami, w milionach portretów Lenina, znaczków z podobizną Lenina, w milionach broszur propagandowych (…)”.
Wydaje się, że temperament reporterski Kischa nie spełniał się w reportażach, w których, jak na przedstawieniu albo w muzeum, był tylko widzem. Kiedy może, wychodzi więc „do ludzi”, aby być z nimi w ich naturalnym środowisku, na ulicy, w pociągu, nad rzeką w czasie powodzi, w ośrodkach opiekuńczych dla bezdomnych dzieci. W tych właśnie pisanych z werwą obrazkach dopatrywać się można jego talentu.
Zajrzałam do Kischa, ponieważ jest w tej książce wywiad, który przeprowadził z ormiańskim katolikosem Jerzym V – z szacunkiem i (odnoszę takie wrażenie) wiernie oddając jego słowa. Jeśli ktoś interesuje się historią Rosji Radzieckiej albo historią reportażu, z pewnością coś ciekawego z lektury tego zbioru wyłuska. Dla pozostałych będzie to nudna ramota.