Napisana z hollywoodzkim wyczuciem dramaturgii historia trzech procesów nazistowskich zbrodniarzy: w Dachau, Mauthausen i Buchenwaldzie. Jej bohaterem jest amerykański prokurator William Denson, który doprowadził do skazania wszystkich oskarżonych, w tym do 97 wyroków śmierci, które wykonano.
Książka nie epatuje okrucieństwem, akcenty są tu doskonale rozłożone i jak na tak trudny temat, czyta się ją nieprzyzwoicie dobrze. Jak się możemy domyślać, oskarżeni wszystkiemu zaprzeczają, robili co mogli, żeby ulżyć doli więźniów, zdobywali dla nich jedzenie, nigdy na nikogo nie podnieśli ręki, a w ogóle, to jedynie wykonywali rozkazy.
Wobec nacisku na szybkie przeprowadzenie procesów, oskarżyciele musieli m.in. wybierać, których (przesłuchanych wcześniej) świadków „zaprezentują” przed sądem. Być może jestem naiwna, ale jednak zaskoczyło mnie to, że musieli wybierać, który świadek dobrze się zaprezentuje i zrobi odpowiednie wrażenie na sądzie. Mówimy tu o ludziach, którzy dopiero co wyszli z piekła.
Po dwóch procesach (a właściwie po trzech, bo jeszcze po doprowadzeniu do końca procesu zbrodniarzy z Flossenburga), Denson doznał załamania nerwowego. Mimo tego, po krótkim odpoczynku i powrocie do równowagi, podjął się obowiązków oskarżyciela w procesie przeciwko załodze Buchenwaldu.
W międzyczasie zmienił się klimat wokół karania nazistów. Rozpoczęła się Zimna Wojna i alianci chcieli mieć Niemców po swojej stronie. Denson nie zamierzał pójść na kompromisy i przygotował akt oskarżenia równie skrupulatnie, co poprzednie. Ten proces także zakończył się skazaniem wszystkich oskarżonych.
Wkrótce później wybuchł skandal. Amerykańska komisja rewizyjna cichaczem i na masową skalę obniżyła wyroki skazanym (nie tylko w tych procesach) nazistom. „Decyzje komisji rewizyjnej podpadały pod jurysdykcję generała porucznika Luciusa D. Claya, który w marcu 1947 roku zastąpił Eisenhowera jako wojskowy gubernator Niemiec. (…) Aby mógł zatwierdzać wyroki w procesach o zbrodnie wojenne, władze wojskowe dostarczały mu streszczeń, które rekapitulowały w krótki, pobieżny sposób tysiące stron stenogramów. (…) na tej podstawie złagodzono setki wyroków. Ze względu na ich ogromną liczbę, rewizje procesów tych, którzy kierowali hitlerowskimi obozami koncentracyjnymi, stały się zwykłą formalnością”.
Denson bardzo ostro publicznie zaprotestował, kiedy wyszło na jaw, że Ilse Koch, Wiedźma z Buchenwaldu, zamiast odsiadywać wyrok dożywocia, miała wyjść na wolność już po czterech latach. Przynajmniej w tym wypadku „błąd” udało się naprawić.
Mam pewne zastrzeżenia do redakcji/korekty tej książki, np. tłumaczenie „buchen” jako „brzozy” albo pisanie w jednym miejscu, że oskarżony sporządził projekt ustawy o sterylizacji epileptyków, a kilka stron dalej, że o eutanazji. Ogólnie jednak jest to bardzo dobra praca popularyzatorska.