„Kiedyś się mówiło, że nasi przodkowie byli jak trawa. Wiatr przyginał ich do ziemi, a gdy niebezpieczeństwo znikało, podnosili się. Nie budowali grodów, by móc w każdej chwili zniknąć, ich bogowie nie potrzebowali wyniosłych świątyń. Bo czczono ich w lesie, na polanie, na jeziornej wyspie. Nie mieli bogactw, nie cenili ich, bo po cóż posiadać coś, czego w chwili grozy nie można zabrać ze sobą w leśne ostępy? Kto nic nie ma, o nic się nie martwi”.
Elżbieta Cherezińska
Nigdy nie interesowały mnie tematy słowiańskie, naukowcy twierdzą wraz z dużą gromadą historyków, że historia Polski opowiadana o czasach przed Mieszkiem I, jest najzwyczajniej kłamstwem, zupełnie inaczej ona wyglądała, począwszy od tego, że jako państwo, naród byliśmy bardzo rozwinięci.
Są pozycje z wątkiem historycznym, które mnie wciągnęły i mówią o tej naszej słowiańszczyźnie, ale generalnie ich unikam. O książce Pana Krzysztofa Spadło, dowiedziałam się całkowicie przypadkiem i co jeszcze bardziej niezwykłe uznałam, że muszę ją przeczytać. Jutro będzie wczoraj, to pierwsza powieść Pisarza, po którą sięgnęłam (na pewno nie ostatnia) niestety w e-booku, więc nie do końca mój mózg mógł się nią delektować (nie znoszę e-booków), mam zamiar to uzupełnić w formie papierowej. Czuje po tej lekturze naprawdę duży niedosyt, w ogóle nie sądziłam, że publikacja tej treści, tak mnie wciągnie.
Jutro będzie wczoraj, jest pierwszym tomem serii Czasotorium, czyli już coś dla mnie, ponieważ ja kocham serie. Jeśli są ciekawe, to moim zdaniem im dłuższa, tym lepsza. Mamy tutaj naszą tajemniczą Górę Ślężę, która ma naprawdę ciekawą historię związaną ze starą magią Słowian, cieszy się legendami o czarach, magii nie koniecznie tej białej i jest związana z tematem czarownic. Autor przedstawia nam tajemnicze zaginięcia właśnie związane z tą górą, (niemal coś, jak z ostatnio popularnego serialu Stamtąd tylko, że tam było drzewo) oczywiście motyw śledztwa i coś, co dla mnie jest wprost genialne, czyli podróże w czasie. Połączenie zniknięć z narodowym folklorem i wierzeniami, o których być może słyszymy od naszych Babć, to moim zdaniem geniusz. Po historii, jaką wykreował Pisarz zaginięcie studentów Uniwersytetu Wrocławskiego w roku 1985, a później licealistów w roku 2019 w kontekście Ślęży sprawia, że góra staje się jeszcze bardziej atrakcyjna historycznie, zabobonnie i turystycznie.
Pan Krzysztof zasypuje nas całą gamą różnych bohaterów, których wbrew pozorom nic nie łączy. Są oni w różnym wieku, z różnym wykształceniem, doświadczeniami życiowymi i planami na przyszłość. Losy naszych bohaterów się ze sobą łączą i koniecznie trzeba przeczytać kolejny tom, aby dowiedzieć się co będzie dalej.
Jedyną rzeczą, jaka mnie raziła to język. Jak na książkę w nurcie słowiańskim język moim zdaniem za bardzo wyszukany, taki słownikowy, w kontekście całej otoczki fabuły dziwnie, brzmiał. Jednak nie czepiam się, może jest to jakiś zamysł Pisarza. Całą publikację uważam za genialną! Nie wierzę, że to napiszę, ale nie sądziłam, że zachwyci mnie polski Autor z książką, osadzoną wśród narodowego pogaństwa dawnych lat. Jeśli nie jesteście przekonani do tego typu pozycji, koniecznie musicie sięgnąć, po Jutro będzie wczoraj.