Gdy zobaczyłam zwiastun filmowy, stwierdziłam, że to może być zabawny film, idealny na leniwe popołudnie. Gdy w księgarni zobaczyłam tą książkę w promocji, stwierdziłam „czemu nie”, no i nabyłam egzemplarz naprawdę przedziwnej historii. Od razu w tym miejscu zaznaczam, że wystawienie tej książce obiektywnej czy nawet subiektywnej oceny jest chyba niemożliwe.
Hassan Haji to chłopak pochodzący z rodziny z tradycjami. Od dziecka został obdarzony dosyć osobliwym smakiem, który w rzeczywistości był jego ukrytym talentem do gotowania. Urodził się w Mumbaju i właśnie tam zaczyna się jego trudna historia. Hassan opowiada nam swoje życie, widziane oczami utalentowanego chłopca drugiego z sześciorga dzieci, a opowieść kończy dopiero w momencie, gdy w kulinarnym świecie osiąga sukces.
„Dzieje rywalizacji restauracji i desperackich zabiegów o gwiazdki Michelin zostały tu przecudownie opowiedziane. Richard Morais zabiera swoje ekscentryczne postacie i kuszące przepisy w nieprawdopodobną podróż od Indii po Francję. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem tak wyrafinowanych zmysłów – nawet zapachu – perfekcyjnie oddanych słowami. Aromaty wyśmienitej kuchni płyną stronicami. Nie czytaj tej książki, jeśli jesteś głodny. Bo ją zjesz.”
Simon Beaufoy,
zdobywca Oskara, autor scenariusza do filmu
„Slumdog. Milioner z ulicy” → na marginesie, to był naprawdę dobry film =D
Książka dzieli się na cztery części, które jednocześnie są miastami, do których podróżuje główny bohater → Mumbaj, Londyn, Lumiere, Paryż.
Jeśli chodzi o ocenę części „Mumbaj” i „Londyn” mogę napisać jedno → TRAGEDIA . Gdyby cała książka wyglądała w ten sposób dałabym jej 1 i błagała bym nigdy więcej nie musiała jej oglądać. Szczerze mówiąc po przeczytaniu tych 82 stron byłam tak załamana, że nie chciałam czytać już dalej, bo czym ta książka mogła mnie zaskoczyć? Jednak cały czas zerkałam na tylną stronę okładki i informację :
„Podróż na sto stóp to aromatyczna komedia, którą wyreżyserował Lasse Hallström, twórca takich hitów jak „Czekolada” i „Co gryzie Gilberta Grape'a”. W roli dystyngowanej Madame Mallory, nagrodzona Oscarem Helen Mirren. Ekranizacja bestsellerowej powieści wyprodukowana została przez Stevena Spielberga i Oprah Winfrey”.
Wierzyłam, że jeśli oni wyprodukowali ten film, to musieli coś zobaczyć w tej książce. I tylko to powstrzymało mnie od odłożenia jej na półkę.
Narratorem w książce jest Hassan Haji, który opowiada nam swoją historię. O swoim życiu w Mumbaju, poznawaniu pierwszych smaków w skromnej rodzinnej restauracyjce, o kłopotach, rodzinnych rozterkach, rozpaczy i cierpieniu, a także o ucieczce do Londynu. „Mumbaj” naszpikowany jest przypisami, które raczej irytują swoją ilością niż wspierają wygodne czytanie. Na marginesie jest to zabawne, bo w dalszych rozdziałach czasem by się przydały, a jak na złość ich nie ma. Idąc dalej mamy „Londyn”, rodzina nie mieszka w nim nie wiadomo jak długo. Hassan znowu poznaje smaki, uczy się życia w Europie i korzysta z jego uroków. Następnie rodzina znowu ucieka i zatrzymuje się w Lumiere i nagle szok, bo książka zaczyna się robić cudowna!
W Lumiere rodzina budzi się z otępienia, zakładają małą hinduską restauracyjkę, w której gotować będzie właśnie Hassan. Niestety na ich nieszczęście otwierają ją naprzeciwko dwugwiazdkowej restauracji Madame Mallory, która mówiąc delikatnie nie jest tym zachwycona. Ta starsza pani o niewiarygodnie egocentrycznym usposobieniu staje się ich koszmarem. Próbuje im utrudnić życie, jak tylko może, a robi to w niezwykle wyrafinowany sposób. Dlaczego? Dlatego, że Hassan posiada niesamowity talent, który zdarza się raz na jakiś czas, a ona tego talentu nie posiada, co doprowadza ją początkowo do szału. W końcu gdy doprowadza do tragedii, robi coś czego nikt się nie spodziewa. Przyjmuje Hassana do siebie na naukę → co swoją drogą wcale nie było takie łatwe, i uczy go wszystkiego co sama potrafi.
„Lumiere” to najlepszy rozdział tej książki, po prostu mistrzowski! O Madame Mallory nie zapomnę nigdy. Kreacja tej postaci jest fenomenalna. Podobnie ojciec Hassana, który nagle budzi się do życia ze swoim niepoprawnym językiem, wielką tuszą i determinacją, której można mu tylko zazdrościć. Za samą tą część dałabym 10!
Gdy Hassan dostaje pracę w restauracji w Paryżu książka znowu robi się trochę nudniejsza, jednak wciąż gdzieś towarzyszy nam Madame Mallory i ojciec Hassana, którzy ubarwiają tą historię. To w Paryżu Hassan zakłada swoją restaurację, to tu poznaje swojego prawdziwego przyjaciela Paula, który po swojej śmierci daje mu przepiękny dar → szansę na ujawnienie swojego talentu. I tak Hassan Haji w restauracji o przezabawnej nazwie „Wściekły pies” zdobywa upragnioną trzecią gwiazdkę Michelina, kończąc tą nietuzinkową historię.
Moja ocena to 6, ani mało, ani dużo. Tak jak napisałam na początku nie da się ocenić tej książki, ze względu na ogromne różnice pomiędzy samymi rozdziałami.
Co do filmu niestety jeszcze go nie widziałam, ale zamierzam go obejrzeć, dlaczego? Uważam, że jeśli reżyserowi udało się skrócić „Mumbaj”, „Londyn”, rozciągnąć do granic możliwości „Lumiere” i zakończyć krótko „Paryż”, będzie to naprawdę cudowny film, przy którym wszyscy będą się wspaniale bawić, no ale zobaczymy.