[...] niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ jak pierwsza książka, która od razu trafia do jego serca.
O autorze słyszałam...tak tak wszyscy swego czasu nim się zachwycali, poznałam mnóstwo jego cytatów? O tytule również słyszałam, nawet opis przeczytałam. Tak cichutko liczyłam na możliwość przeczytania tej książki, więc kiedy udało mi się ją wymienić za "Ogród Kamili" byłam szczęśliwa, ale i pełna obaw. Chyba każdy z nas tak czasem ma. Z utęsknieniem czeka na książkę, a później boi się ją przeczytać, bo czy spełni wszystkie jego oczekiwania?
Czy mogę opisać to co sądzę o tej książce w dwóch słowach?
Mogę....
Chapeau bas!
(francuskie) kapelusz z głowy (w dowód uznania, szacunku).
Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.
Za nim o książce chcę żebyście trochę mnie zrozumieli. Już sam Cmentarz Zapomnianych Książek stał się moim marzeniem i dziecięcą fantazją z dawnych lat. Mój dziadek był historykiem, a moja babcia polonistką, moją mamę wychowali w domu pełnym książek i swoistego kultu dla nich i w takim samym duchu wychowano mnie. Pamiętam te wakacje, gdy przyjeżdżałam do dziadków i przechadzałam się wśród regałów pełnych białych kruków. Kocham biblioteki, te w których można znaleźć stare książki, odkryć jakąś perełkę, np. Upiór w Oprze, czy wiele innych. Naprawdę zazdroszczę Danielowi możliwości odwiedzenia tak wspaniałego miejsca!
No dobra, tyle o mnie, ach...te wspomnienia....lecimy dalej!
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Latem 1945 roku dziesięcioletni Daniel Sempere zostaje zaprowadzony przez ojca do miejsca, które dla każdego miłośnika książek jest rajem. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z jego istnienia w samym sercu starej Barcelony, bowiem o jego lokalizacji wiedzą tylko Ci, którzy zostali wtajemniczeni w reguły gry.
A miejsce to nazwano Cmentarzem Zapomnianych Książek. Zgodnie ze zwyczajem Daniel ma wybrać jedną książkę, JEDNĄ książkę spośród setek tysięcy tomów, książkę tak samo zapomnianą jak inne aby móc zwrócić jej życie.
Los tak chciał, że wybrał nieznaną sobie powieść "Cień wiatru" niejakiego Juliana Caraxa. Powieść pochłonęła go tak bardzo, że postanowił dowiedzieć się o niej wszystkiego co możliwe, w tym i o jej autorze, nie ma jednak pojęcia, że historia Caraxa została spisana krwią wielu niewinnych osób, co więcej ma doprowadzić do jeszcze większego jej rozlewu, nawet jego krwi, czy Daniel podoła zadaniu, które sam sobie postawił?
...ten, kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami.
Ta historia spełniła wszystkie moje oczekiwania, wszystkie! Byłam zszokowana tym jak bardzo mnie wciągnęła, a zarazem poruszyła do głębi. Nigdy nie spodziewałabym się, że biorąc ją do ręki, już nigdy jej nikomu nie oddam.
Mówienie jest rzeczą głupców, milczenie- tchórzy a słuchanie rzeczą mędrców.
Lubię historie mądre i inteligentne, zaplanowane od początku do końca. To właśnie dostałam w prezencie od pana Zafona. Opowieść o Danielu Sempere jest wielowątkowa, ma ich w zasadzie tyle, że nie jestem chyba wstanie ich wszystkich wymienić. Jednak autor dokonał rzeczy wręcz niemożliwej, nie pominął żadnego z nich! W tej historii nie ma wątków zapomnianych, niedokończonych, wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Ta książka to puzzle, idealna układanka. Jestem szczerze przekonana, że nikt docierając do połowy książki nie mógł się spodziewać takiego zakończenia. Sama dopiero pod koniec odgadłam to co się wydarzy, a i tak nie udało mi się to w pełni.
Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterie; to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć.
Główny bohater Daniel mógł nas czasem troszeczkę irytować. Był niezdecydowany, nieodpowiedzialny, naiwny, egoistyczny, ale w końcu był jeszcze dzieckiem! Czy nie powinniśmy mu tego wybaczyć? Moim zdaniem Zafon bardzo dobrze go wykreował. Daniel nie był idealny, to nie jest kryształowy chłopiec. Okłamuje ojca, łamie obietnice, zakochuje się w starszej kobiecie, pozwala by skatowali jego przyjaciela, nie rozumie znaczenia słowa "nie", a żeby jeszcze było ciekawiej robi dziecko narzeczonej oficera, a co!
Czas, im bardziej jest pusty, tym szybciej płynie. Życie pozbawione znaczenia przemyka obok, jak pociąg niezatrzymujący się na stacji.
Generalnie bohaterowie to moim zdaniem mocny plus tej powieści. Osobiście zakochałam się w panu Ferminie Romero de Tores! Postać drugoplanowana, tak dobrze zaplanowana, że stała w zasadzie tuż za Danielem. Inteligentny, błyskotliwy, czarujący, tajemniczy, cóż więcej można chcieć od mężczyzny? Gdy pojawia się Fermin powieść staje się ciekawsza i bardziej dowcipna. Bez niego nie byłoby "Cienia wiatru", a właśnie takich bohaterów cenię, tych potrzebnych.
Sekret wart jest tyle, ile warci są ludzie, przed którymi powinniśmy go strzec.
Nie wiem co takiego jest w języku pana Zafona, ale uwiódł mnie nim. Nie umiem tego inaczej napisać. Pewnie i o kartonie mleka mógłby pisać w ten sposób, a ja bym się zakochała. Niesamowite porównania, język pełen magii, taki właśnie jest. Pomińmy całą tą historię, naprawdę język Zafona uwodzi, choć z pozoru niczym się nie wyróżnia.
Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany.
Minusy...e...nie oszukujmy się wszystko ma swoje minusy. Książka wcale nie wciąga od pierwszej strony, a akcja nie zawsze jest płynna, czasem rwie do przodu, a innym razem ospale się toczy, ale wiecie co? TO WCALE NIE ISTOTNE W PRZYPADKU TEJ KSIĄŻKI :)
Dość szybko zawładnęła mną myśl, iż pod okładką każdej z tych książek czeka na odkrycie bezkresny wszechświat, podczas gdy za tymi murami życie upływa ludziom na futbolowych wieczorach, na radiowych serialach, na własnym pępku i tyle.
Zdaję sobie sprawę, że ta recenzja jest bardzo emocjonalna, ale taka właśnie była dla mnie ta książka. Zdania o niej są różne, ale moje jest właśnie takie. Dla mnie to książka, która zostanie ze mną na zawsze, ta historia jest jedyna w swoim rodzaju i właśnie tak chcę o niej myśleć. Wiem, że nie zmienię o niej zdanie, nawet jeśli przeczytałabym ją kilka razy (co zamierzam :) ).
Ludzie są głupi, nie źli. Zło zakłada jakąś moralną determinację, jakiś zamiar i pewną myśl. A głupiec nie pomyśli, ani się nie zastanowi. Działa instynktownie, jak zwierzę, przekonany, że robi dobrze, że zawsze ma rację, dumny, że przypie*dala, za przeproszeniem, każdemu, kto widzi mu się inny od siebie samego. Źli mają jakieś miejsce na świecie, zbyteczni są tylko skończeni głupcy.