Pod Kopułą recenzja

Z Kingiem miałam do czynienia już niejeden raz, w końcu jest to mój ulubiony pisarz. Gdy pierwszy raz zobaczyłam w księgarni 'Pod Kopułą' i przeczytałam opis, pomyślałam, ze to coś nudnego. Ale w trakcie wakacji babcia zrobiła niespodziankę i niczego wcześniej nie mówiąc kupiła mi właśnie tę pozycję. Podziękowałam, ale na początku byłam bardzo sceptycznie do niej nastawiona. jednak potem przekonałam się, że grubo się myliłam.
'Pod Kopułą' nie jest horrorem. Jest thrillerem, w pewnym stopniu trochę psychologicznym, ale nie tak poświrowanym jak np. 'Ręka Mistrza' czy 'Historia Lisey'. Przyznam, ze na niektórych pozycjach Kinga trzeba się mocno skupić. Jednak nie na tej. Tutaj czytało mi się przyjemnie, lekko i niezwykle szybko! Książka ma ponad 900 stron, a ja ją 'połknęłam' w zaledwie trzy dni. Jest ogromnie wciągająca. Wszystkie wydarzenia, które się tu dzieją, są wyraźnie zaplanowane i przemyślane. Bardzo mi się to podoba. Nie ma tu ani jednego rozdziału napisanego chaotycznie. Jak to zwykle bywa u Kinga, rozlewa się wiele krwi - w momencie 'opadnięcia' kopuły na miasto, ci, którzy mieli choćby jeden palec poza granicą miasteczka stracą to. I tak to właśnie sarenka traci głowę, kobieta rękę, a jednego faceta przecina na pół. Aua. Sam pomysł 'okloszowania' miasta może nie jest sam w sobie tak świetny, jednak Stephen tak rozwinął wydarzenia i opisy, że według mnie ten pomysł był cud, miód i orzeszki. Jest to wyraźnie powieść fantastyczna z elementami science fiction i horroru. Musze przyznać, że King tu się naprawdę bardzo postarał i stworzył prawdziwe dzieło, które gorąco polecam wszystkim fanatykom Kinga i nie tylko. Naprawdę warto :).