Słowo magia przywodzi na myśl wiele skojarzeń. Czarownice latające na miotłach, ze swymi nieodłącznymi towarzyszami jakimi są czarne koty; zaklęcia posiadające moc zmieniania ludzi; mikstury, który potrafią nienawiść przemienić w miłość... Żadne z nich nie nawiązują jednak do świata, który znamy na co dzień. Wiara, że magia ingeruje w nasz los i przeznaczenie odchodzi wraz z wejściem w dorosłe życie. Co jednak jeśli nie mamy racji? Co jeśli magia naprawdę istnieje ukryta gdzieś między codziennością? Co jeśli wszyscy się mylimy, a ludzie powszechnie uważani za nieco obłąkanych mają rację? Magia istnieje. Choć niekoniecznie pod taką formą jak to sobie wyobrażamy.
Patryca Marynowska to dwudziestosiedmioletnia absolwentka weterynarii, przekładająca miłość i marzenia ponad wszelkie inne wartości. Nic więc dziwnego, że kiedy podczas jednego ze zjazdów czarownic, doświadcza wizji własnej przyszłości u boku przystojnego księcia z bajki, postanawia porzucić wszystko i pomóc nieco przeznaczeniu. Patrycja zamierza odnaleźć tajemnicze miejsce i tam zaczekać na Amrego. I nic nie może ją do tego zniechęcić - ani sceptyczne nastawienie przyjaciółki, ani nawet początkowe niepowodzenia.
W końcu jednak poszukiwania odnoszą oczekiwany rezultat. Patrycja zamieszkuje w Poczekajce - starym, rozpadającym się domku, należącym niegdyś do miejscowej czarownicy i zamierza tam pozostać do czasu, aż na horyzoncie nie pojawi się tajemniczy Amre. Wyjazd z Warszawy pozytywnie wpływa na samopoczucie kobiety. Uwolnienie się spod skrzydeł matki, która nieustannie kontrolowała jej życie, a także znalezienie wymarzonej pracy, sprawia, że Patrycja nareszcie jest w pełni szczęśliwa. Zwłaszcza, że na horyzoncie pojawia się długo wyczekiwany książę z bajki - a nawet dwóch. Żaden z nich nie jest jednak w zupełności szczery. Skrywane przez mężczyzn sekrety mogą zniszczyć rodzące się właśnie uczucia. Czasami nawet magia bywa bezsilna...
Wspomniałam już kiedyś, że w mojej głowie niejednokrotnie rodziła się chęć zapoznania z twórczością pani Katarzyny Michalak. Na pierwszy ogień poszła lektura "Gry o Ferrin" i choć przypadła mi ona do gustu nie mogłam wciąż jednoznacznie określić mojego stosunku do polskiej autorki, zwłaszcza, że pozycja ta znacznie odbiega od pozostałych powieści autorki. "Poczekajka" wydawała się jednak idealnym lekarstwem na to by dać koniec mej niepewności, równocześnie doskonale wpasowywała się w kanon lekkich, letnich i odprężających czytadeł. Jak więc mogłam nie skorzystać z okazji i nie zasiąść do lektury?
"Poczekajka" rzeczywiście znacznie różni się od "Gry o Ferrin" choć obie pozycje posiadają jednocześnie pewne wspólne elementy. Mimo iż skłamałabym nazywając "Poczekajkę" literaturą fantastyczną, magia odgrywa w niej spore znaczenie. To ona jest siłą napędzającą główną bohaterkę. To ona sprawia, że nagle, Patrycja zmienia całe swe dotychczasowe życie i wreszcie to ona decyduje o tym, że niektóre zdarzenia przybierają taki a nie inny obrót. Owa magia nie pozbawia jednak całej historii autentyczności. Co to, to nie. Po prostu dodaje nieco tajemniczości i bajkowości.
Oprócz magii w "Poczekajce" stykamy się z różnorodną paletą uczuć. Przede wszystkim miłość.O, tego zdecydowanie w powieści pani Michalak nie brakuje! Miłość, która nie zawsze słucha się rozumu i która pozostaje ślepa i głucha na znaki wokół , a co za tym idzie niejednokrotnie dokonuje błędnych wyborów. Co jeszcze? Nienawiść, dla niej też znalazło się miejsce. A należy dodać, że jest to tego rodzaju nienawiść, która popycha do okropnych czynów, których później, z czasem, niezmiernie żałujemy. No i gdzieś po drodze zgubiła się też przyjaźń. Może nie do końca taka piękna jak nie którzy ją przedstawiają, bo mimo wszystko i na niej nie brakuje skaz zdrady czy niedomówień, ale za to szczera i trwała, a to chyba najważniejsze, czyż nie?
Główną bohaterką można opisać wieloma epitetami, ale wśród nich trudno znaleźć ten, który pierwszy nasuwa się nam do głowy. Patrycja z pewnością nie jest bowiem zwyczajna. Mimo raczej dojrzałego wieku, pozwala by decyzję podejmowały za nią emocje, co wiąże się z tym, że jest raczej osobą impulsywną, która najpierw coś robi, a dopiero potem analizuje swoje czyny. Jak chyba każdy wielbiciel zwierząt, jest niezwykle wrażliwa na ludzką (i nie tylko ludzką!, a może zwłaszcza nie na nią) krzywdę. Kiedy obierze sobie jakiś cel, nie spocznie póki nie osiągnie. Tak - upór to zdecydowanie ta cecha, której nie można tutaj pominąć! Wszystko to składa się na skomplikowany, a dzięki temu autentyczny charakter głównej bohaterki, która "da się polubić".
Sam styl pani Michalak jest lekki, plastyczny i wolny od górnolotnych słów. Jak poprzednio, nie sposób doszukać się tutaj rozbudowanych opisów. Jeżeli te się w ogóle pojawiają,to albo tyczą się relacji rozgrywających się zdarzeń, albo emocji bohaterów. Narracja poprowadzona została z punktu widzenia narratora trzecioosobowego, najczęściej poznajemy jednak historię z perspektywy Patrycji, choć nie powiem - książątka również zostają dopuszczeni do głosu. Ciekawym zabiegiem było również zamieszczenie w powieści fragmentów listów, które Analea kieruje do Amrego.
"Poczekajka" to lekka, nieco baśniowa historia o poszukiwaniu własnego księcia z bajki, w której palce maczają nie tylko nienawiść i chęć zemsty, ale również magia. Pani Michalak ujęła mnie swoim lekkim, barwnym i niezwykle plastycznym stylem, który sprawił, że nawet nie spostrzegłam, kiedy lektura dobieg la końca. Bohaterowie wykreowani przez polską pisarkę są autentyczni i budzą w czytelnikach sympatię co również należy uznać za istotna zaletę. Ponad to pani Michalak umiejętnie przeplata ze sobą emocje, sprawiając, że mimo braku nagłych zwrotów akcji czy mrożących krew w żyłach tajemnic, trudno oderwać się od lektury. "Poczekajka" zdecydowanie jest pozycją, którą można polecić każdemu - temu młodszemu i nieco starszemu także - kto pragnie zażyć nieco wytchnienia nad lekką, ale zajmującą historią