"Lepiej skupiać się na celu niż na przeszkodach."*
Jeżeli macie dość tanich romansów bądź przerażająco nudnych powieści historycznych, a jednocześnie ciągle zadajecie sobie pytanie kiedy ktoś stworzy naprawdę warty uwagi romans historyczny to sięgnijcie po książkę Tamery Alexander pod tytułem „Po miłość do Mesa Verde” a odnajdziecie tam swoją odpowiedź. Amerykańska autora stworzyła książkę chciałoby się rzec idealną. Odnalazła złoty środek w swoim dziele i to pod każdym względem. Poznacie niezwykle interesującą historię – nie tylko miłośną, a przy okazji autorka nakarmi was mnóstwem wartościowych faktów oraz fascynujących ciekawostek. Z wypiekami w oczach i drżącymi dłonmi będziecie śledzić kolejne kryminalne zagadki mające miejsce w Timber Ridge na Terytorium
Kolorado, jak również poznacie specyfikę zawodu fotografa z końca XIX wieku oraz sposób w jaki wówczas tworzyło się fotografię. Przy książce „Po miłość do Mesa Verde” nie odczujecie nudy ani przez moment, a każdy z was odnajdzie w niej coś dla siebie! I nawet jeśli nie lubicie historii, bądź macie dość romansów, jak już wcześniej wspomniałam, Tamera Alexander odnalazła złoty środek , więc niczego nie jest tutaj za dużo, ani za mało. Wszystko ma swoje miejsce i żaden aspekt powieści nie jest dla czytelnika przytłaczający bądź nużący.
Osobiście książkę „Po miłość do Mesa Verde” miałam ochotę przeczytać na jeden raz. Już sam wstęp zasługuje na pochwałę. Mówi się, że najgorzej to zacząć. Tamarze Alexander początek udał się niesamowicie! Jestem wprost nim oczarowana! A to sprawiło, że od pierwszego zdania miałam ochotę czytać i czytać... aż do ostatniego słowa. I gdyby nie inne obowiązki to pewnie właśnie tak by było! Tym bardziej, że ciocia mojego partnera właśnie tak na jeden raz „pochłonęła” tę powieść!
I nie ma co się dziwić. Przygody Elizabeth Westbrook są tak absorbujące, że świat dokoła przestaje momentalnie istnieć! A Daniel Ranslett? Oj, on to potrafi zawrócić w głowie! Do tego niesamowcie błyskotliwy i kochany asystent głównej bohaterki Josiaha Bircha oraz inni mieszkańcy nie pozwolą czytelnikowi opuścić ich miasteczko choćby na sekundę! Ba! Oni sprawią, że będziecie chcieli tam zostać na dłużej! Nawet mimo takich postaci jak redaktor tamtejszej gazety... Ale w każdym stadzie musi się znaleźć jedna czarna owca, czyż nie?
Tamera Alexander nie tylko pod względem opisów przenosi nas do dziewiętnastowiecznego Timber Ridge czy tytułowego Mesa Verde, ale również bohaterów wystylizowała na tamten czas.Nie tylko pod względem wyglądu, lecz również charakteru czy światopoglądu. Ponadto język jaki wykorzystuje w swoim dziele również odpowiada tamtym czasom, co dodaje jeszcze większego smaczku całej powieści.
Dodatkowo książka jest nawet porównywana nawet do westernowego serialu telewizyjnego „Doktor Quinn”. Sama raczej nigdy nie oglądałam tego serialu, ale mam nadzieję, że będę miała okazję to nadrobić. Po przeczytaniu „Po miłość do Mesa Verde” jestem go bardzo ciekawa, tak samo jak i innych książek Tamary Alexander.
Jeżeli macie ochotę przenieść choć na chwilę w przepiękne Góry Skaliste, poznać odrobinę historii, przeżyć delikatny romans, a przy tym przeżyć fascynujące przygody książka Tamery Alexander pod tytułem „Po miłość do Mesa Verde” będzie dla was doskonała!
*Tamera Alexander - Po miłość do Mesa Verde – s.10