Sięgając po tę książkę byłam pewna, że to nic innego jak romans historyczny. Jednak powiem Wam, że spotkało mnie pewne zaskoczenie. Mimo, że z opisu książki wynika, że to właśnie romans to tak naprawdę romansu jest tutaj dość niewiele. Całą historie jest raczej bardziej kryminalna. Morderstwo, włamanie, pobicie, uprowadzenie. A wszystko odbywa się w XIX wieku w otoczeniu pięknych krajobrazów Gór Skalistych w Kolorado.
Elizabeth Westbrook jest córką senatora Stanów Zjednoczonych. Uwielbia fotografię, wszędzie wozi ze sobą swój sprzęt. Do małego miasteczka w Kolorado przyjechała, aby porobić wspaniałe zdjęcia, które zachwycą redaktora wielkiej i znanej gazety. Stara się bowiem ona o pracę jako dziennikarka. Jednak nie mówi nikomu o swoich prawdziwych pobudkach dla, których znalazła się w tym miasteczku. Wynajmuje na swojego pomocnika Josiaha Bircha, który mimo, że nie wyuczony i na dodatek ciemnoskóry (co wiele osób w tamtych czasach niestety nie akceptowało) jest on wspaniałym mężczyzną, pomocnym i wielkodusznym. Elizabeth w bardzo dziwnych okolicznościach poznaje również przystojnego Daniela Ransletta, który jest myśliwym. Kilka naprawdę niezbyt przyjemnych wydarzeń, które spotkają Elizabeth zmusza całą trójkę do wyruszenia do Mesa Verde - pięknego i niezwykłego miasteczka wykutego w skałach. Podróż jest ciężka, męcząca i przez ten długi czas cała trójka poznaje się lepiej i naprawdę się do siebie zbliża. Czy uparta i niezwykle ambitna Elizabeth dogada się w końcu z równie upartym i bezpośrednim Danielem? Czy tajemnicze morderstwo, włamanie do pokoju Elizabeth i pobicie Josiaha w końcu się wyjaśnią?
Książka ta jest naprawdę ciekawa i wciągająca. Tak jak jak wspominałam na początku, byłam nastawiona na romans i mimo, że lubię ten gatunek to tutaj naprawdę miło zaskoczyło mnie to, że akcja jest taka rozbudowana, że tyle się tutaj dzieje. Jest i tajemnica i morderstwo, są sprawy związane z działkami, jest fotografia, którą sama tak bardzo kocham. Chyba dlatego też główna bohaterka od samego początku bardzo przypadła mi do gustu :) Dla dobrego zdjęcia była gotowa znieść różne niedogodności i wiem jak to jest bo sama jestem podobna. Jednak powody dla których znalazła się w tym pięknym małym miasteczku i dla których oszukiwała wszystkich tych przyjaznych mieszkańców, bardzo mi się nie podobały. Ale dziewczyna szybko zrozumiała co jest ważne, znalazła nowe priorytety i wspólnie z Danielem sprawiła, że piękno przyrody wygrało :)
Otoczenie w jakim rozgrywa się cała ta historia jest niezwykle piękne. Czytając ma się wrażenie jakby było się tam na miejscu, w tych wspaniałych górach, wśród tych cudnych widoków. Mesa Verde istnieje naprawdę. Miasteczko wyryte w skałach znajduje się w południowo-zachodniej części stanu Kolorado i od 1906 roku teren ten jest parkiem narodowym. Wspaniałe miejsce, oglądałam zdjęcia i z ogromną przyjemnością zobaczyłabym je kiedyś na żywo :)
Wracając do książki to powiem Wam, że jej klimat jest naprawdę dobry. Tło całej historii jest piękne i opisane w bardzo obrazowy sposób. Książka ta okazała się dla mnie niespodzianką i tak naprawdę nie była ona wcale przewidywalna. A to jest zdecydowanie plusem. To taka życiowa historia, która toczy się w drugiej połowie XIX wieku. Jest w niej nieco romansu, jest też parę słów o wojnie, jest morderstwo i tajemnica, jest fotografia i myślistwo. Wszystko po połączeniu daje nam naprawdę ciekawą opowieść.