Tak, daję 9 na 10 polskiemu, współczesnemu kryminałowi! I jest to ocena jak najbardziej zasłużona i obiektywna, bo nikt mi tej książki nie proponował, ani nikt nie prosił o recenzję. Powiem więcej – zaczynałem uprzedzony ponieważ na jakimś #bookstagramie obiła mi się o oczy jakaś niepochlebna opinia, więc czytając czekałem aż się wszystko popsuje, a było tylko lepiej i lepiej. Choć nie należę do szybko czytających to pochłonąłem te 400 stron na raz. No dobra, mam już swoje lata i nie pamiętam kiedy zarwałem noc dla książki, więc przyznam się do przerwy na sen. Ale następnego dnia już przed 7 rano wróciłem do tej historii, która na dobre mnie wciągnęła i teraz we mnie jeszcze siedzi. Bardzo się cieszę, że czekają na mnie jeszcze dwie części choć sięgając po Wrzask nie miałem o tym pojęcia.
Po prawdzie nie miałem pojęcia o tym co to za książka, ani kim jest jej autorka – Izabela Janiszewska. Może jestem dziwny – ale nic nie chciałem wiedzieć. Pominąłem nawet te kilka zdań mikro-recenzji i zachęty z tyłu okładki. Nie spojrzałem na zdjęcie autorki i olałem, krótki biogram, który miał mi ją przybliżyć. Jak wspominałem we wcześniejszych wpisach lubię od czasu do czasu wybrać książkę po okładce i nie wiedzieć nic gdy się w nią zagłębiam. Zazwyczaj kończy się to rozczarowaniem, ale od czasu do czasu – jakaż to radość.
Zacznę od minusów, bo nie bardzo mam o czym pisać. Wrzask należy do tej grupy książek, które znalazły się w moim posiadaniu przypadkowo, podczas impulsywnych zakupów w dyskoncie (#książkazmarketu #bibliotekabiedronki). Kryminał ten kupiłem w secie przygotowanym przez wydawnictwo CZWARTA STRONA wraz z Żałobnicą Roberta Małeckiego (5/10 – więcej tutaj: Żałobnica). Nie oszukujmy się – nie miałem zbyt wielkich oczekiwań wobec książek, które sprzedaje się w Biedronce i to jeszcze w zestawie. No ale #wspierajmypolskieczytelnictwo – dlatego niewygórowana cena, ładne wydanie, potrzeba czegoś lżejszego pomiędzy wykańczającymi intelektualnie książkami oraz to, że rozpocząłem już proces zakupowy pakując wcześniej do koszyka masę żarcia sprawiły, że mam kolejne dwie książki do upchnięcia na półkach. Zacząłem od Żałobnicy ponieważ okładka mi się bardziej podobała (tak, wiem, że nie tak się powinno wybierać książki). Dlatego można tu dać malutki minusik, że okładka jest nieco mniej ładna niż ta, którą stworzono dla kryminału Małeckiego. Ale to już wybitnie trzeba się czepiać. Tak, wcześniej: nie znając Małeckiego i Janiszewskiej i widząc tylko okładki – wybrałbym tego pierwszego. Teraz, po przeczytaniu tych książek: nie mam jakiejś wielkiej potrzeby by sięgać po książki tego pierwszego, natomiast „dołączam do fanklubu” pani Izy i zamierzam czytać dalej, nawet jeśli okładki będą paskudne!
Jeszcze jeden minusik, który niech wybrzmi w formie pytania: Dlaczego zawsze musi się pojawiać w kryminałach jakiś zwyrodnialec, zboczeniec-psychopata, przestępca seksualny?! To generalnie zarzut do wszystkich kryminałów na jakie ostatnio trafiam. Czy to jakaś kalka ze Skandynawii? Ja rozumiem, że oni z braku słońca są tam dziwni na dalekiej północy, ale czy u nas nad Wisłą też jest tak źle? Może ja mam takie szczęście, że żyje w bańce i nie natrafiam w mojej codzienności na takie „chore akcje”, a może po prostu to wszystko dzieje się gdzieś w skrytości? Mam jednak nadzieję, że to po prostu jakiś wymóg gatunku i nie jest wcale tak źle w tym świecie, nawet w Warszawie gdzie toczy się akcja Wrzasku. Tu warto dodać na obronę Janiszewskiej, że nie rozpisuje się z niepokojącą lubością o aktach przemocy seksualnej, ale jednak stanowi to istotne tło choćby dla zrozumienia charakteru głównej bohaterki.
Przejdźmy do plusów, których jest znacznie więcej. Nie sądziłem, że przyznam jakiemuś kryminałowi aż 9 szopów. Raczej rezerwuję tak wysokie oceny dla literatury faktu czy książek, które coś we mnie zmieniają. Wrzask to przecież literatura rozrywkowa, książka którą wybrałem w ramach ograniczania Netflixa. Nie sądzę też, że autorka miała jakąś ukrytą agendę, by kształtować mój światopogląd. Jednak mimo tego, oraz faktu, że daleko mi do doświadczeń z jakimi mierzyli się główni bohaterowie – nie jest to historia, o której zaraz zapomnę.
Janiszewskiej udało się uczynić z bohaterami powieści dokładnie to, czego zabrakło mi (odczucia subiektywne!) w Żałobnicy Małeckiego – kupiłem ich, uwierzyłem w realność ich zachowań, a przede wszystkim polubiłem. Być może nawet odnalazłem siebie, w niektórych decyzjach i rozterkach. Spędziłem z nimi dwa dni, i chcę więcej. Jestem ciekawy co dalej i trzymam kciuki, żeby przy tylu dysfunkcjach społecznych jednak im się jakoś udało. Choć wiem, że to tylko wytwory wyobraźni pani Izy przelane na papier.
We Wrzasku podobało mi się właściwie wszystko. Czekałem, aż coś mnie mocno wkurzy i się jakoś nie doczekałem. Przede wszystkim jednak chciałbym docenić tempo narracji. To jak rozwijała się akcja, wciągając mnie coraz bardziej w tę pokręconą i jednak bardzo przykrą historię. W tym wypadku wcale mi nie przeszkadzało, że „kto zabił” dotarło do mnie dopiero na jakiejś 395 stronie. Po prostu cieszyłem się czytając. I nie chodzi wcale o wyjątkowy styl, wygibasy słowne i przenikliwe opisy miejsc akcji. Żyłem w Warszawie 7 lat i wiem jak wygląda, więc nie wiele naprawdę potrzebuję słów by się w niej znaleźć. Janiszewska nie nadużywając mojej cierpliwości przeniosła mnie do swojego świata.
Wszystkie postacie są wyraziste, niepozbawione wad, ale zyskujące szybko naszą sympatię. Odniesienia do innych „tekstów” kultury zrozumiałe i trafiające do mnie. A do tego co jakiś czas – w odpowiednim rytmie – podany nam kolejny puzzel, z którego składa nam się cała historia. Tylko dobry kryminał sprawia, że co jakiś czas kręcę głową z niedowierzaniem mrucząc pod nosem „wiedziałem” chociaż tak naprawdę nie wiedziałem.
Nie będę pisał więcej bo jeszcze za wiele z tej historii odkryję. Jeśli ktoś jeszcze nie zna, a lubi kryminały – koniecznie sięgnijcie po Wrzask Izabeli Janiszewskiej. To pierwsza część trylogii. Mam wielką nadzieję, że kolejne dwie książki poradzą sobie z tak wysoko zawieszoną poprzeczką.
Genialny seryjny morderca i para śledczych, która nie cofnie się przed niczym, by go schwytać… Kryminalny debiut roku! Niezależna reporterka Larysa Luboń wpada na trop sadystycznego sponsora, mężczy...
Genialny seryjny morderca i para śledczych, która nie cofnie się przed niczym, by go schwytać… Kryminalny debiut roku! Niezależna reporterka Larysa Luboń wpada na trop sadystycznego sponsora, mężczy...
Seria z Larysą Luboń i Brunem Wilczyńskim w rolach głównych to bestsellerowa trylogia autorstwa Izabeli Janiszewskiej, która została ostatnio wznowiona w nowych pięknych wydaniach. W ubiegły week...
Larysa Luboń jest dziennikarką, jednak gdy zbiera materiały do artykułów, daleko jej do konwencjonalnych metod. Prowadząc śledztwo w sprawie brutalnego "sponsora", który zwabia do siebie młode kobiet...
@ladybird_czyta
Pozostałe recenzje @atypowy
Nie ma niczego nowego pod słońcem…
"Niewidzialni mordercy" autorstwa Anny Trojanowskiej to zgrabnie napisana podróż przez różne okresy i rodzaje epidemii, które ukształtowały historię ludzkości. Autorka p...
Jak syberyjskie striptizerki mogą pomóc nam w przemawianiu?
Bardzo zależało mi na tej książce, ponieważ zdarza mi się przemawiać publicznie. Spędziłem z nią sporo czasu i wiem, że poświęcę jej jeszcze wiele godzin w przyszłości. ...