I oto dotarliśmy do ostatniej, piątej odsłony zbiorczej serii „Luc Orient”, będącej przed laty jakże udaną odpowiedzią europejskich twórców na amerykańską, komiksową fantastykę w awanturniczej postaci. I choć jest to pożegnanie z tą opowieścią i tytułowym bohaterem, to jednak nie jest smutno, a raczej barwnie, intrygująco i niezwykle klimatycznie, czyli tak, jak być powinno. Komiks ten ukazał się nakładem Wydawnictwa Taurus Media.
Na album ten składają się dwa oryginalne opowieści – „Zarodniki znikąd” oraz „O ósmej wieczorem w piekle”, jak i też niedokończona nigdy historia pt. „Mur”. I pierwszą myślą, jaka przychodzi do głowy po lekturze tej pozycji jest ta, że oto mamy przed sobą tak naprawdę odrębne opowieści o losach Luca, profesora Kali i jego asystentki Lory, których akcja rozgrywa się głównie na Ziemi, a już na pewno nie na świecie Terango. Ponadto są to raczej krótkie - poza jedną, historie, które cechuje przygoda, akcja i dobre poczucie humoru, co też wydaje się być potwierdzeniem faktu, że tak naprawdę główna część tej serii zakończyła się wraz z czwartym tomem jej zbiorczego wydania.
„ZARODNIKI ZNIKĄD” - w tym mini albumie mamy przyjemność poznać cztery krótkie historie, z których każda wydaje się na swój sposób zupełnie inną, co ma swój wielki urok...
Pierwsza z nich - "Zarodniki znikąd" właśnie, przedstawia nam spotkanie trójki naszych bohaterów z niezwykłym twórcą równie niezwykłych zarodników, które w postaci kul unoszą się w powietrzu. Owe zaskakujące spotkanie okaże się jeszcze większą niespodzianką w chwili, gdy Luc i jego towarzysze odkryją prawdziwą natury twórcy kul...
Druga opowieść – „Promienie słonecznego słońca”, rysuje przed nami spotkanie Luca, Kali i Lory z przedstawicielem obcej cywilizacji, który przybywszy w czas największych upałów na Ziemię pragnie pomocy w uratowaniu własnego świata. Oczywiście kryje się za tym znacznie więcej..., co z kolei sprawia, że Luc będzie musiał odwołać się do swoich niezwykłych umiejętności, by ocalić siebie i swoich przyjaciół...
Trzecia z historii nosi tytuł „Zemsta” i opowiada o pewnej niezwykłej wystawie malarskich dzieł, stworzonych na pokładzie kosmicznego okrętu, którego cała załoga zginęła w przerażających okolicznościach. Wystawa ta okaże się dramatycznym czasem kontaktu z czymś spoza Ziemi, co na wskutek pewnego zbiegu okoliczności nie dotknie tylko jednego z gości - Luca.
Bardzo ciekawie jawi się ostatnia pozycja tego mini albumu - opowieść „Misja w rok 2012”. Ciekawie z uwagi na fakt, że mamy tu innych bohaterów aniżeli Luc i spółka. Oto Kim Barry - prywatny detektyw z 2021 roku, dostaje wraz ze swoją partnerką zlecenie cofnięcia się w czasie o 9 lat, by zbadać zagadkową śmierć przyjaźnie nastawionego stworzenia z kosmosu - przypominającego kota, Zyhla. Szybko okaże się, że za tą rutynową sprawą kryją się pewne machlojki, które koniec końców doprowadzają do śmierci...
Każda z tych powyższych historii jest barwną, ciekawie poprowadzoną, niezwykle klimatyczną przygodą w starym, dobrym stylu. To zazwyczaj kontakt z czymś obcym i nieznanym, próba zrozumienia tego, jak i wynikające z tych działań konsekwencje. Czasami opowieści te przyjmują bardziej humorystyczne, innym razem zaś dramatyczne szaty, ale zawsze jest interesująco i mimo wszystko wciąż idealnie dla tej komiksowej serii. „O ÓSMEJ WIECZOREM W PIEKLE” - to już zupełnie inna bajka, gdyż mamy przed sobą złożoną, rozbudowaną, trzymającą w napięciu do samego końca opowieść o podróży w czasie. Wszystko znajduje swój początek w pewnym zdjęciu, które ukazuje Luca w realiach II wojny światowej. By zbadać ów sytuację, ma on się cofnąć w czasie do tamtych dramatycznych chwil..., ale na wskutek pewnego zbiegu okoliczności udaje się tam ktoś inny, zaś Luc podąża za tą osobą celem jej uratowania. I tak zaczyna się wojenna historia z nazistami, nowoczesną technologią i próbami uniknięcia zmiany biegu dziejów świata, w tle...
To epicka, bardzo inteligentnie poprowadzona i przede wszystkim niezwykle bliska naszej historii relacja, w której mamy znów czas II wojny światowej, działalność ruchu oporu, rozmach i akcję z walką w roli głównej, ale też i pokaźną porcje dobrego, czarnego humoru. I kto wie, być może ten wątek zasłużyłby sobie na na kilka osobnych albumów o podróżach w czasie i zmienianiu historii naszego świata, które w mej ocenie mogłyby być naprawdę udanymi.
„MUR” - na koniec mamy krótką, niedokończoną i tym razem rozgrywającą się na świecie Terango, opowieść. Oto zostaje zwołane zebranie przedstawicieli rozmaitych nacji, którego celem jest przedstawienie losów prawowitego władcy planety, który przed laty musiał z niej uciec przed gniewem totalitarnej władzy. Jak się okazuje..., ów dziedzicem władzy jest pewien chłopiec, ludzki chłopiec...
O tej historii możemy powiedzieć z pewnością to, że stanowi sobą ciekawy zaczątek barwnej opowieści, o której tak naprawdę nie wiemy wiele więcej aniżeli to, że bazuje na ciekawym motywie ukazania losów Terango w połączeniu z losami Ziemi. Symbolicznym jest w niej to, że ostatnie kadry przyjmują postać niepokolorowanych rysunków, które nagle urywają się w najbardziej ekscytującym momencie... Tych wszystkich barwnych opowieści dopełnia klasyczna dla tej serii, ilustracyjna szata. To lekka, surowa i dobrze poprowadzona kreska, dbałość o każdy szczegół na pierwszym i dalszym planie, ciekawe kadrowanie oraz ładna dla oka, intensywna kolorystyka, która charakteryzowała zresztą całą niniejszą serię. To również wielki talent Eddy'ego Paape - wybitnego artysty, którego ilustratorski kunszt możemy podziwiać na kartach tej pozycji.
Myślę sobie, że album ten jest idealnym zwieńczeniem zbiorczego wydania tej serii. Owszem, czasami jest nieco chaotycznie, czasami opowieści te odbiegają od głównego nurtu cyklu i czasami odnosi się wrażenie, że zawarto tu wszystko to, co nie pasowało do poprzednich tomów. Jednakże dzięki temu mamy okazję spojrzeć na tę całą opowieść i jej bohaterów z nieco innej, mniej dramatycznej perspektywy, co pozwala nam nie tylko cieszyć się tu świetną rozrywką, ale też i powiedzieć „żegnaj” w sposób bardziej lekki i łatwiejszy, aniżeli miałoby to miejsce chociażby w poprzednim, czwartym tomie. Opowieść „Luc Orient. Wydanie zbiorcze. Tom 5”, to jeszcze jedna okazja do udanego spotkania z tą świetną, klimatyczną, komiksową serią science fiction. Okazja, z której to warto skorzystać, by oto raz jeszcze stanąć u boku Luca w walce z przedziwnymi potworami, by odkryć niezwykłe światy i ich tajemnice oraz docenić wielkość europejskiej, komiksowej sztuki z drugiej połowy XX stulecia. Polecam.
Piąty i zarazem ostatnim tomie zbiorczym przygód agenta Luc'a Orienta zwiera dwa pełne albumy ("Zarodniki Znikąd", "O Ósmej Wieczorem W Piekle..") oraz nieukończoną historię "Mur".
Piąty i zarazem ostatnim tomie zbiorczym przygód agenta Luc'a Orienta zwiera dwa pełne albumy ("Zarodniki Znikąd", "O Ósmej Wieczorem W Piekle..") oraz nieukończoną historię "Mur".
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @Uleczka448
Zabawna, komiksowa bajka o lądowaniu UFO!
Pomysłowa, zabawna, ciekawie przedstawiona i też mówiąca w lekko gorzki sposób wiele o nas samych komiksowa bajka o spotkaniu z UFO... - tak jawi się fabularno-ilustrac...
Polskie prawo aborcyjne jest chore, spaczone prawicowymi poglądami i chrześcijańską religią. Polskie prawo jest zacofane, opierając się nie na nauce, a właśnie na kwest...