Statek przybyszów z innej planety pojawił się niedaleko Ziemi. Przez dziesięć dni nic się nie działo. Nie próbowali się porozumieć z ludźmi, nie dawali żadnych znaków. Jednak dziesiątego dnia o godzinie jedenastej pojawiła się pierwsza fala, która miała doprowadzić do zagłady ludzkości. A za nią druga, trzecia i czwarta… Przeżyli tylko nieliczni ludzie, którzy stracili rodziny i wszystkie bliskie osoby, mogą liczyć jedynie na siebie. Oczekują nadejścia piątej fali i usiłują przetrwać kolejny dzień… Chyba nie tak wyobrażaliście sobie przybycie kosmitów na naszą planetę, prawda? Hm, ci ludzie także nie.
Jedną z ocalałych jest Cassie. Jej rodzice nie żyją, a ona usiłuje dotrzymać obietnicy złożonej bratu, choć nie wie, czy on jeszcze nie umarł. Pozostają jej tylko nadzieje. Sammy to jedyna osoba, o którą warto jeszcze walczyć. Dziewczyna wyrusza w podróż, choć nie zna dokładnie jej celu. A mogłoby się gdzieś ukryć, siedzieć cicho i liczyć na to, że Przybysze jej nie znajdą…
Co tak naprawdę dzieje się na Ziemi? Czego chcą obcy? Czy to już koniec świata, jaki wszyscy znaliśmy? Bohaterowie starają się odnaleźć odpowiedzi na te pytania.
Rick Yancey to amerykański pisarz i krytyk. Spod jego pióra zostało wydanych już kilkanaście książek, które zostały opublikowane w wielu krajach. W Polsce została wydana już jego seria dla młodzieży o Alfredzie Kroppie. 14 sierpnia, czyli już jutro, w naszym kraju ukaże się jego najnowsza powieść, pierwsza z gatunku science-fiction, „Piąta fala”. Prawa do ekranizacji zostały już wykupione przez GK Films i Sony Pictures.
Nie przepadam za science-fiction. Nigdy nie interesowali mnie kosmici, podróże w statkach kosmicznych, czy najazdy na Ziemię. Zwykle nie zbliżałam się do takich książek lub filmów, unikałam ich jak ognia. Jednak kiedy przeczytałam fragment „Piątej fali”… Przepadłam. Zakochałam się w powieści znając zaledwie kilkadziesiąt stron i nie mogłam się doczekać, kiedy w moje ręce wpadnie cała książka. A całość okazała się jeszcze lepsza, wręcz fenomenalna. Teraz już będę chętniej sięgać po lektury z tego gatunku!
„Piątą falę” czyta się błyskawicznie. Nie można się od niej oderwać, tak wciąga, a kiedy choć na chwilę się ją odłoży, opanowuje myśli czytelnika. Cały czas zastanawiałam się, jaki cel mają Przybysze, czy bohaterom uda się przetrwać. W niektórych momentach robiło się bardzo niebezpiecznie, bałam się o życie postaci, trzymałam kciuki, aby im się udało.
A jeśli już mowa o bohaterach… Zostali znakomicie wykreowani. Cassie polubiłam już od pierwszych stron. Straciła prawie całą rodzinę, sama może w każdym momencie zginąć, ale ryzykuje swój żywot, aby dotrzymać obietnicy. Chce odnaleźć swojego brata i właśnie to mnie tak wzruszyło. Cały czas o nim myślała i nawet w najtrudniejszych sytuacjach się nie poddawała. Bardzo go kochała i to widać na pierwszy rzut oka. Urocze było także zauroczenie Cassie chłopakiem ze szkoły. On jej zapewne nie znał, a o jej fascynacji wiedziało dużo osób. Kiedy ukrywała się przed Przybyszami i walczyła o przetrwanie, miała gdzieś przy sobie jego zdjęcie – jedną z niewielu rzeczy, które przypominały jej o dawnym życiu. Pięcioletni Sammy to wbrew pozorom odważny i silny chłopiec. Pocieszał inną samotną dziewczynkę, starał się jej pomóc. Cały czas tęsknił za siostrą, wszędzie jej wypatrywał i miał nadzieję, że Cassie wróci po niego. Zauważyłam błąd w jego postaci. Ma około pięć lat, ale moim zdaniem zachowuje się jak siedmiolatek. Mój brat jest w tym samym wieku, co Sammy, więc wiem, o czym mówię. Jednak nie uważam tego za jakiś ogromny minus, to po prostu małe potknięcie, czasem ciężko oddać w powieści rzeczywiste zachowanie dziecka. Ciekawa jest także postać Zombie (nie, nie jest to potwór, który zjada ludziom mózgi, tak siebie nazwał bohater). Zaopiekował się on Samem i także złożył mu obietnicę, którą chciał dotrzymać. Niestety, od razu domyśliłam się, kim on jest, a to pewnie miało być dla czytelnika zaskoczeniem.
Poza tożsamością Zombie niczego nie przewidziałam. Niektóre fakty mnie wręcz zszokowały. Kiedy już myślałam, że wiem, co jest tytułową piątą falą, okazywało się, że wcale nie byłam bliska prawdy.
Zakończenie jest niesamowite. Nie mogę uwierzyć, że skończyło się w takim momencie. Chcę jak najszybciej dowiedzieć się, co będzie dalej. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów. Napisy na okładce nie kłamią – jest to jedna z najlepszych fantastycznych książek tego roku.
Wątek miłosny okazał się w „Piątej fali” bardzo przyjemnym dodatkiem. Nie wychodzi na pierwszy plan i jest dość delikatny. Zaczął się już rozwijać, ale nie za bardzo. Autor znał umiar.
Rick Yancey ma wspaniały styl pisarski. Pisze ciekawie, intryguje czytelnika i wciąga w swoją opowieść. Posługuje się bogatym słownictwem i prezentuje znakomite opisy. Mam ogromną nadzieję, że stworzy coś jeszcze z tego gatunku, ponieważ idzie mu naprawdę dobrze.
„Piąta fala” to cudowna powieść. Nieraz się przy niej wzruszyłam, bohaterowie musieli dużo wycierpieć. I przekonałam się do gatunku science-fiction, odkryłam, że można się świetnie bawić czytając tego typu lektury. Serdecznie polecam „Piątą falę” dla każdego, może ktoś tak jak ja, polubi ten gatunek? Warto, naprawdę warto. Ja będę niecierpliwie czekać na kolejne tomy i ekranizację.
Moja ocena: 9/10