"Byliśmy szczęściarzami. Przeżyliśmy wstrząs elektromagnetyczny, zatopienie wybrzeży, zarazę, która zabiła wszystkich naszych bliskich i znajomych. Pokonaliśmy przeznaczenie. Spojrzeliśmy śmierci w twarz, a ona mrugnęła pierwsza. Wydawało się, że powinniśmy czuć się odważni i niezwyciężeni. Nic z tego."
Genialna! Świetna, inteligentna i wciągająca powieść o zagładzie ludzkości i inwazji obcych. Zaskakuje swoją brutalnością i realnością. Pozycja godna polecenia wszystkim fanom gatunku!
Pierwszy tom trylogii Ricka Yanceya oczarował mnie, zachwycił i wprawił w zdumienie. Przepełniona mrokiem i cierpieniem historia o inwazji była właśnie tym, czego w ostatnich latach brakowało mi w księgarniach, których półki uginały się od opowieści o wampirach, wilkołakach, demonach i innych paranormalnych romansach nie z tego świata. Niesamowity styl autora i podtrzymywana przez niego doza grozy i niepewności dostarczyła mi iście anielskich literackich doznań. Już dziś mogę stanowczo stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych pozycji jakie ukazały się w tym roku.
Nie będę opisywać samej fabuły, ponieważ powyższy cytat mówi wszystko aż nad to dosadnie. Skupmy się zatem na sylwetkach głównych bohaterów. Zdarza się i tak, że w książkach pojawiają się postacie, które ani nie grzeją ani nie chłodzą. Tu czegoś takiego nie doznamy. Bohaterowie są wyraziści, barwni, momentami wzbudzają skrajne emocje od zakochania po złość czy pogardę. Ich kreacje zostały bardzo dokładnie przemyślane. Intrygują, ciekawią, wzbudzają sympatie. Mamy tutaj zwykłych ludzi, których cały świat został całkowicie zniszczony, a oni muszą - nawet nie tyle, że odbudować go od podstaw, o ile nauczyć się w nim żyć na nowo. Przeżyć. Tylko to się liczy.
„Ważne jest nie to, ile mamy czasu, ale to, co z nim zrobimy.”
„Piątą falę” pochłania się jednym tchem. Mimo, że jest to pozycja licząca lekko ponad 500 stron nawet nie zauważysz, kiedy dobrniesz do samego końca (i wierz mi, będziesz chciał więcej). Styl autora to po prostu bajka. Marzenie każdego czytelniczego maniaka.
Jednak największe wrażenie robi brutalność i realność przedstawionych sytuacji. Zazwyczaj w amerykańskich filmach Sc-fi o najazdach obcych na Ziemie przedstawiona jest brutalna i zażarta walka, wojsko, wojna umysłów prześcigająca się w pomysłach jak ich pokonać, a na koniec oczywiście w chwale i gloryfikacji zwycięstwo ludzkości. Rick Yancey pokazuje zupełnie inny scenariusz. Poddaje pod wątpliwość naszą wygraną. Nie z cywilizacją, która prześciga nas o lata świetlne nauki czy technologii. Nie z istotami prześcigającymi nas na każdym poziomie. Które zaplanowały wszystko kilkadziesiąt – kilkaset? – lat temu. Jego historia ukazuje nie naszą wygraną, lecz zagładę.
„Zanim Cię znalazłem, sądziłem, że jedynym sposobem na przetrwanie jest znalezienie czegoś, dlaczego warto żyć. To nieprawda. Żeby przetrwać, trzeba znaleźć coś, dla czego warto umrzeć.”
Od dawna czekałam na coś równie dobrego! Mocnego, z charakterem, przesączonego nutą realizmu i brutalności. To jedna z tych książek, które pokochamy od pierwszego wrażenia i które na długo zostają w pamięci. Z radością wyczekuje kolejnego tomu i liczę, że będzie jeszcze lepszy! Pojawiają się również informację o zekranizowaniu książki. Jednak pamiętajcie! Najpierw książka, potem film. Nigdy w odwrotnej kolejności! ~ hybrisa