Moja kolejna książka, poświęcona tematyce wywożenia dzieci z Polski do Niemiec w celu ich przymusowej germanizacji. Pani Zofia Szukała ma 93 lata i poproszona o wywiad, zgadza się. Opowiada autorce historię swojego życia, które nie było łatwe, choć jak tak spojrzeć na historie innych osób, to Pani Zofia miała w tym ogromnym nieszczęściu, wiele szczęścia. Wiem, brzmi zbyt zadufanie w sobie, jednakże ta historia, to jest opowieść o życiu młodej dziewczyny, która mając 14 lat, zostaje porwana z domu i wywieziona. Zofia przechodzi wszystkie specjalistyczne badania, które potwierdzają, iż może zostać kandydatką na Niemkę. Tak, dalej to brzmi przerażająco, gdyż czytając tego typu zdania, mamy wrażenie, iż nie piszemy czy mówimy o człowieku, ale właśnie tak czasami traktowali nas Niemcy.
Zofia trafia w okolice Dortmundu, gdzie zostaje przydzielona do pracy u rodziny bauerów. Tam początkowo pracuje w polu, ale szybko okazuje się, iż ta praca jest dla niej za ciężka i Zofia zaczyna pracę, jako opiekunka. Poznaje tam wiele osób, gdyż w tamtych czasach, Niemcy mieli pewną politykę, a mianowicie robili tak zwane wymiany, czyli młodzież z miast jechała na wieś pracować i odwrotnie. Niedaleko była również fabryka i stamtąd przychodzili czasami kawalerowie, którzy odwiedzali młode dziewczęta. Oczywiście, nie należy zapomnieć, iż to była wojna, więc są też konsekwencje tych spotkań i one przypominają wszystkim, w jak okrutnych czasach, przyszło im żyć.
Autorka, wplata również historię powstania zakładów Kruppa, które w czasie wojny produkowały broń dla armii niemieckiej i po części poznajemy też historię życia Alfreda Kruppa, który był bardzo rzutkim przedsiębiorcą. W 1826 roku musiał porzucić szkołę i przejąć zakłady, ze względu na nagłą śmierć swojego ojca. Alfred niesamowicie rozwinął fabrykę i pomimo swojego młodego wieku, z żelazną konsekwencją wprowadzał "nowinki", które doprowadziły do tego, iż jego zakłady stały się potęgą. Po jego śmierci, pałeczkę przejął jego syn Friedrich Alfred, który dalej rozwijał potęgę firmy, aż do swojego samobójstwa. Swoją drogą niezmiernie ciekawa jest historia tych zakładów i ich właścicieli. Można by nie jedną książkę napisać...
Dlaczego piszę troszkę więcej akurat o tym temacie? Gdyż historycznie jest on niezmiernie ważny, ze względu na wytworzenie właśnie w tych zakładach słynnej armaty "gruba berta", która siała ogromne spustoszenie na frontach II wojny światowej.
Dla Zofii była to bliskość zakładów w jej ówczesnym miejscu przebywania.
Pani Zofia ma fotograficzna pamięć i dzięki temu, możemy poznać wiele historii, które opowiada starsza Pani w przejmujący sposób. Książka ważna, istotna, choć nie tak brutalna, jakby można się było spodziewać. Historia Pani Zofii jest głosem setek tysięcy dzieci wywiezionych do Niemiec, które utraciły swoja tożsamość. Pani Zofia miała jednak to szczęście, iż jako 14-letnia dziewczyna doskonale swoją tożsamość znała i nie można jej było zmienić, choć oczywiście próbowano. Na szczęście się nie udało. Niestety wiele dzieci nie może tego powiedzieć i o nich musimy pamiętać, gdyż tego wymaga od nas historia naszego kraju.