Do tej pory każda książka T. L. Swan była dla mnie 10/10. Jej twórczość trafiała do mnie w stu procentach. Można się było pośmiać, powściekać i popłakać, czyli miała wszystko to co lubię. Tworzone przez nią postacie są zawsze świetnie wykreowane i wielowymiarowe, a fabuły dopracowane do ostatniej strony.Tym razem jednak mój zachwyt jest odrobinę mniejszy, a to właśnie za sprawą głównych postaci.
W tym tomie poznajmy historię Spencera Jonesa, który ma dość... Bujne życie erotyczne. Media przedstawiają go jako okropnego casanovę, który jednego dnia potrafi spotykać się z kilkoma różnymi kobietami. I niestety się nie mylą. Tym razem w oko wpada mu śliczna i delikatna Charlotte, która zdecydowanie różni się od jego dotychczasowych partnerek. Jest trudna do zdobycia, ale Spencer lubi wyzwania. A ta kobieta będzie największym wyzwaniem w jego życiu. Zbyt młoda, zbyt niewinna i w dodatku bardzo chroniona przez rodzinę.
Fabuła może jakoś nie porywa, ale ja od T. L. Swan biorę wszystko, bo wiem, że nawet najgorszą historię ona przedstawi w ciekawy sposób. Problem mam natomiast z tym, że Spencer Jones doprowadzał mnie do szału! Sama nie zliczę ile razy miałam ochotę rzucić tą książką, albo po prostu musiałam rozchodzić nerwy po pokoju. A w połowie książki te same negatywne emocje budziła we mnie Charlotte, więc jestem zdania, że postacie są najgorszą częścią tej książki. Mam po prostu wrażenie, że obydwoje byli niekonsekwentni w swoich działaniach. Milion razy zmieniali podejście i raz mówili jedno, a za chwilę zupełnie coś innego. Nie potrafiłam ich w ogóle zrozumieć.
Nie zmienia to jednak faktu, że i tak jest to kawał dobrego romansu. Najbardziej jestem zachwycona tym jak bardzo dopracowana jest ta historia. Autorka wprowadza jakiś wątek i wiadomo, że pojawia się on w konkretnym celu, bo nawet na pierwszy rzut oka błaha sprawa ma znaczenie na samym końcu. O tym, że całość jest świetnie napisana, chyba nawet nie muszę wspominać, bo jeżeli ktoś czytał choć jedną historię tej autorki to wie, że akurat to potrafi robić ona genialnie. Przez całą tę książkę się po prostu płynie, a trzeba przyznać, że nie należy ona do krótkich.
Problem mam jeszcze z tym, że początek jest bardzo rozwleczony, a końcówka za bardzo upchnięta. Jak przez 400 stron dzieje się stosunkowo niewiele, tak przez ostatnie 100 akcja biegnie w zawrotnym tępie i wszystkiego jest jak dla mnie za dużo, a akurat ostatnie strony i te zwroty akcji chciałabym poznać dokładniej. A już szczególnie to, co działo się w głowie Spencera.
Reasumując, na pewno nie będzie to moja ulubiona książka T. L. Swan, ale i tak czekam z niecierpliwością na kolejne pozycje od niej, które się pojawią w naszym kraju. Mam wrażenie, że nawet najgorsza książka od niej, w moich oczach będzie i tak milion razy lepsza od większości romansów, które pojawiają się na rynku. Miłośnikom gorących, dobrze napisanych i przede wszystkim wciągających historii zdecydowanie polecam wszystkie książki tej autorki, nawet tego nieszczęsnego "Pana Spencera".