Chętnie czytam biografie ludzi, którzy mnie ciekawią i intrygują. Jedną z takich postaci jest Tadeusz Borowski, którego dotychczas kojarzyłam przede wszystkim z lekturą szkolną - zbiorem opowiadań obozowych „Pożegnanie z Marią”, bezkompromisowo ukazujących rzeczywistość, z których najbardziej poruszają właśnie to tytułowe oraz „U nas w Auschwitzu…” i „Proszę państwa do gazu”.
Zdawałam sobie sprawę, że to nie będzie łatwa lektura, nie ze względu na mnogość faktów i detali charakterystycznych dla biografii, bo Autorka potrafiła je przedstawić bardzo zajmująco posługując się pięknym językiem, lecz na ładunek emocjonalny związany z tragiczną historią Borowskiego. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z mnogości zła, jakie spadło na tego człowieka tylko dlatego, że urodził się w tamtym miejscu i czasie.
Już jako dziecko zostaje rozdzielony na lata z rodzicami wskutek represji sowieckich i nigdy nie zazna ciepła prawdziwego domu. Należy do rocznika, który rozpoczyna ostatni rok liceum, przygotowujący do matury, gdy na Warszawę spadają bomby. Choć wojna przynosi mu miłość, oboje z Marią trafiają do Auschwitz w miesiącu, w którym mieli wziąć ślub. „Miałem być na obiad” pisze do swojej matki, a z obozowej tułaczki wraca po kilku latach. Takie przeżycia nie mogą pozostać bez wpływu i nie pozostają.
Po wojnie nie odnajduje spokoju. Choć wraca do Polski jako znany pisarz, wewnętrzna walka nie ustaje. "Tradycyjnie mówi rzeczywistości 'sprawdzam' i jak zwykle sąd jest surowy". Jego konfrontacyjny charakter i bezkompromisowe podejście do prawdy prowadzą do konfliktów nie tylko w środowisku literackim. Obraz Auschwitz z jego opowiadań odarty z „mistycyzmu, mesjanizmu, moralizatorstwa, uwznioślenia cierpiącego dobra przegrywającego ze złem i megalomanii narodowej” dla wielu gorzką pigułką, nie do przełknięcia. Zarzucają mu cynizm i nihilizm.
Czy jego zwrot ku marksizmowi jest desperacką próbą odnalezienia sensu w świecie, który go rozczarował? "Tak bym chciał uciec na księżyc" mówi, odwiedzając w szpitalu żonę i dopiero co narodzoną córeczkę. Chwilę potem zamyka księgę swojego życia na zawsze. "Palił się. Palił się całe życie" – i to wypalenie doprowadziło go do tragicznego końca.
Łatwo dostrzec, że Autorka włożyła w tę biografię dużo pracy i serca. Że starała się przedstawić szczegółowo, w szerszym kontekście i co najważniejsze obiektywnie postępowanie, wybory i motywy Tadeusza Borowskiego, co zdecydowanie się jej udało. I choć niektórych nigdy nie będziemy pewni, z perspektywy czasu możemy je lepiej zrozumieć i wytłumaczyć. Miałam wrażenie jakbym obserwowała jego życie z bliska, patrząc na nie przez pryzmat jego twórczości, listów i wspomnień znających go osób. Gdy myślę o nim teraz, współczucie ściska mnie za gardło, a łza kręci się w oku.
"Nieocalony. Tadeusz Borowski" to biografia, która wstrząsa, skłania do refleksji i zostawia czytelnika z uczuciem pustki towarzyszącym obcowaniu z historią człowieka, który do końca pragnął tylko jednej rzeczy: prawdy. I to w świecie, w którym okazywała się ona boleśniejsza niż kłamstwo.