Z zamiarem przeczytania „Oskara i Pani Róży” nosiłam się dosyć długo. Po moim pierwszym spotkaniu ze Schmittem zakochałam się w jego prozie i postanowiłam przeczytać wszystkie jego książki. Jakiś rok temu chwyciłam za „Dziecko Noego” które wywarło na mnie pozytywne wrażenie. Sądzę, że obok niej nie powinno się przejść obojętnie. Postanowiłam więc ( co prawa po roku) powrócić do książek Schmitta. Nie mogąc znaleźć najlepszej książki Schmidta- oczywiście chodzi mi tu o „Oskara i Panią Róże” - sięgnęłam po „Pana Ibrahima i Kwiat Koranu”. Tą książką także się nie zawiodłam. Jednak nadal nie mogłam sobie wybaczyć, że nie przeczytałam jeszcze tej najważniejszej powieści i kiedy robiąc z koleżankami zakupy kupiłam ją, była pewna, że szybko ją przeczytam. Ale zatrzymała mnie lektura i konkurs. Mimo to tak niezwykle miło się złożyło, że „Oskar i Pani Róża” była właśnie na liście lektur do II etapu konkursu ! ;) Pełna entuzjazmu przystąpiłam więc do czytania .
I po raz kolejny nie zawiodłam się. „Oskar i Pani Róża” to przepiękna powieść o życiu, które od razu można uznać za przegrane. Oskar mimo tego, za namową Pani Róży postanawia żyć pełnią życia. Mogę też śmiało wysunąć wnioski, że jest to także lektura o tym jak właściwie wykorzystać dany nam czas na ziemi i przygotować się na śmierć. Podczas czytania tej książki nieraz zakręciła mi się łza w oku, ale również śmiałam się z wypowiedzi Oskara i pani Róży. Zaskakujące było dla mnie jak ta kobieta przemawiała do Oskara. Była jak doświadczony psycholog. Pomogła uwierzyć chłopcu, że mimo , iż pozostało mu niewiele życia może je przeżyć tak jak wszyscy. Dzięki niej poznał smak pierwszej miłości, smak życia jako dojrzewający nastolatek, a także nauczył się godzić się z niepowodzeniami jakie mogłyby spotkać dorosłego człowieka. Chłopiec żył z dnia na dzień, choć dobrze wiedział, że umrze. Czy , gdybyśmy teraz znaleźli się w takiej sytuacji jak on, potrafilibyśmy przezwyciężyć lęk i strach przed tym, że koniec jest tak blisko?
Muszę szczerze przyznać, że dla mnie byłby to najprawdopodobniej nie wykonalne. Trudno byłoby mi się rozstać z tym czego dobrego doznałam i z tymi, których kocham. Jednak autor specjalnie w ten sposób napisał swoją książkę. Eric-Emannuel Schmitt chce przekazać czytelnikom prawdę o czekającej na nas wszystkich śmierci. Pragnie pokazać nam, że jesteśmy naprawdę wielkimi „szczęściarzami", że nie chorujemy na tak straszliwe choroby, które zabierają z tego świata cudowne osoby . Autor posłużył się dzieckiem, żeby ukazać to, co najważniejsze. Odkrywa on nasz egoizm i strach. Przypomina nam, że ukrywając się przed samym sobą i przed światem niczego nie osiągniemy – możemy tylko skrzywdzić siebie i innych. Chce, żebyśmy choć na chwilę się zatrzymali i popatrzyli na świat oczami dziecka, które codziennie patrzy na świat, jakby oglądało go po raz pierwszy. Tylko w ten sposób dostrzeżemy to, co w życiu najważniejsze.
Historia ta tłumaczy nam także , że życie to tylko pożyczka, którą się wykorzystuje w pełni lub tylko trochę i wcześniej czy później trzeba za nią zapłacić. Czy my zdołamy przeżyć życie tak jak powinniśmy?? Nie wiemy tego. Jednak musimy pamiętać, żeby być wrażliwym na cierpienie innych, pomagać bliźnim w trudnościach, współweselić się z radościami naszych przyjaciół. Tak jak Oskar musimy znaleźć coś w życiu, co pomoże nam kroczyć krętymi ścieżkami.
Gorąco polecam książkę nie tylko za jej wspaniałą fabułę i metaforyczne przesłanie, ale także za niezwykłą formę jaką są listy. Nie są to zwyczajne listy. Chłopiec opowiada w nich Bogu o tym jak mija jego życie i jak Pani Róża pomaga mu walczyć z niepowodzeniami. Podsumowując po raz kolejny mówię: PRZECZYTAJ! NA PEWNO SIĘ NIE ZAWIEDZIESZ. I tak jak Oskar „ codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy” a na pewno się przegrasz życia potykając się przez łatwą do ominięcia kłodę.