Po przeczytaniu powieści Yumi i malarz koszmarów poczułam potrzebę uporządkowania swoich wrażeń. W związku z tym postanowiłam wyróżnić trzy kluczowe aspekty, które wydały mi się najbardziej istotne.
Świat. Brandon Sanderson wykreował dwa zupełnie odmienne światy: upalną krainę, pełną duchów i latających drzew, oraz futurystyczną, spowitą mrokiem metropolię, w której dominuje wysoko rozwinięta technologia. Owe intrygujące rzeczywistości, zbudowane na zasadzie kontrastu, pozwoliły autorowi wyraźnie podkreślić podział między naturą a kulturą, który jest widoczny w obu krainach. Ten prosty, ale niezwykle skuteczny zabieg nadał powieści unikalny klimat.
Choć historia Yumi i malarz koszmarów osadzona jest w świecie Cosmere, nadal pozostaje samodzielną opowieścią. Można by się obawiać, że wejście w nieznane uniwersum, bez wcześniejszej znajomości jego zasad, będzie trudne, ale autor zadbał o to, by historia była przystępna. Znawcy jego twórczości dostrzegą ukryte nawiązania i smaczki, ale nawet czytelnicy, dla których jest to jego pierwsza książka (tak jak dla mnie), bez trudu się w niej odnajdą.
Bohaterowie. W centrum opowieści stoją dwie tytułowe postacie – Yumi i Nikaro (Malarz). Bohaterowie odnajdują się nawzajem w wyniku fantastycznych zbiegów okoliczności. Choć na pierwszy rzut oka wydają się zupełnie różni, w rzeczywistości łączy ich znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać. To, co spodobało mi się w nich najbardziej, to fakt, że nie są oni typowymi herosami z powieści fantastycznych (a przecież ich celem jest uratowanie dwóch światów!). Mają wady, zmagają się z niepewnościami i lękami, co sprawia, że łatwo się z nimi utożsamić. To historia o Yumi i Nikaro, opowieść o marzycielach, o dwóch „zagubionych duszach”, które próbują odnaleźć swoje miejsce – jeśli nie we własnym świecie, to w innym.
Akcja. Mój największy zarzut? W tej książce niemal nic się nie dzieje. Fabuła rozwija się powoli, a bohaterowie spędzają czas na mało angażujących czynnościach. W posłowiu autor podkreśla, że zależało mu na tym, aby opisać codzienność swoich bohaterów, ale po pewnym czasie tego typu obrazy stają się nużące, a lektura zaczyna być naprawdę monotonna.
Fabuła Yumi i malarz koszmarów nie jest szczególnie oryginalna (autor czerpał m.in. z mangi Hikaru no Go Yumi Hotty, anime Kimi no Na wa w reżyserii Makoto Shinkaia). Nie jest też szalenie wciągająca ani angażująca; to raczej dość prosta, niezbyt ambitna historia romantyczna. A jednak bohaterowie mają w sobie coś wyjątkowego. Sanderson stworzył ich w taki sposób, że czuć, iż pisał ich z czułością i prawdziwą pasją. I właśnie to subtelne przeczucie, które pojawiło się we mnie podczas lektury, sprawia, że będę wspominać tę książkę z sympatią i ciepłem w sercu.