Książka Notta przypomina pod pewnymi względami "Kruche życie" Stephena Westaby, profesora kardiochirurgii, fachowca w swojej dziedzinie, człowieka równie empatycznego co pomysłowego w udzielaniu pomocy w sytuacjach ekstremalnych, szczególnie tam gdzie inni nie znajdują rozwiązań. Zarówno jeden jak i drugi nie widzi barier, których nie da się przebić, żeby ratować życie człowieka. Jednak adrenalina pcha Notta dalej niż niejednego medyka. Ten żeby czuć się w pełni spełniony wyjeżdża na misje pomocowe, czy to w miejsca gdzie toczy się wojna, czy też tam, gdzie żywioł dokonał spustoszenia i gdzie setki rannych wymaga szybkiej interwencji chirurgicznej.
Niewiarygodne jest to do czego zdolny jest człowiek. Zarówno ten, który zadaje rany, jak i ten, który leczy.
Mocną stroną "Lekarza wojennego" jest dodawanie krótkiej charakterystyki polityki działań wojennych, jakie mają miejsce na terenie, ktore będzie opisywane. Chirurg zawsze wcześniej gromadził informacje o stronach konfliktu, przebiegu działań, szczególnie o sytuacji w miejscu docelowym, tak by móc realnie określić zagrożenie. Chodzi przecież o to by być użytecznym, czyli żywym, a nie stać się celem rebeliantów. Swoją drogą to jest niewyobrażalne, jak strony konfliktu wykorzystują swoja pozycję do ataków zupełnie bezbronnych ludzi i to nie tylko tych na ulicach, ale przede wszystkim w szpitalach, na które zrzuca się bomby. A w najlepszym razie ostrzeliwuje jedynie tych, którzy udają się po pomoc medyczną. Równie niewiarygodna jest dla mnie sytuacja, kiedy medyk raz po raz wyrusza z misją humanitarną, by bezinteresownie pomagać obcym ludziom. W tym wypadku nie chodzi tylko o Notta, bo takich kaskaderów jest więcej, co jednocześnie cieszy i przeraża. Wspaniale, że są tacy ludzie - przerażające, że są takie miejsca.
Pierwsza misja to rok 1993 i konflikt na terenach dawnej Jugosławii, w oblężonym Sarajewie. Od tego zaczyna się wojenna przygoda Notta uświadamiając mu jednocześnie, że daje mu to solidnego kopa, co pobudza do działań na szerszą skalę. W kolejnych latach trafia do różnych miejsc, takich jak Afganistan, Sierra Leone, Kongo, Darfur i innych. Jednak najbardziej absorbującym wydarzeniem dla Autora jest - cały czas pogrążona w wojennej zawierusze - Syria. I to ten kraj zostaje pokazanych wnikliwiej, przez różne stadia rozwoju kryzysowej sytuacji. To kiedy i które bojówki mają przewagę, jak reżim Al-Asada bombarduje i rozstrzeliwuje ludność cywilną swojego kraju i przygląda się eskalacji prowadzonych działań przez ISIS, czy rząd Rosyjski, nie biorąc za to odpowiedzialności. To jak silnie zaostrzyła się sytuacja w pewnych częściach kraju po 2015 roku, a jak bezsilne są organizacje międzynarodowe, którym z pewnych znaczących powodów nie wolno oficjalnie wtrącić się, ot tak, w to krwawe zarzewie. Również to, jak łatwo premierom, znaczących w tym wypadku krajów, toczyć umiejętną grę na swoją korzyść i przy okazji zrzucać ze swoich barków odpowiedzialność za podjęcie zdecydowanych kroków.
David Nott wracał do Syrii wielokrotnie, choć ratował ludzi nie tylko będąc na miejscu, ale również wtedy, gdy doszło do największej eskalacji działań przeciw ludności Aleppo. Zrzucanie setek bomb beczkowych, kasetowych czy w końcu bunkrowych, które kotwicząc w ziemi rozrywają budynki nie dając szans człowiekowi na wyjście bez uszczerbku. Setki tysięcy ofiar zabitych lub okaleczonych przez zrzucanie chloru to nic innego jak eksterminacja syryjskiej ludności przez reżim, co dzieje się na oczach humanitarnego Zachodu zastawiającego się międzynarodowymi umowami. Jednak David Nott, jako człowiek prywatny, nie mówiący głosem żadnej organizacji, a przemawiający jedynie jako lekarz, był wstanie wywalczyć pomoc zarówno dla swoich kolegów, lekarzy przebywający na wolontariacie, jak i pozostałej ludności z Aleppo, którym w końcu rząd Baszara al-Asada pozwolił opuścić miasto i przejść pod opiekę organizacji humanitarnych.
Mówi się, że jeden człowiek nie uczyni cudu i świata nie zbawi. Pewnie nie, ale na pewno ma możliwość zmobilizować innych, by wzięli udział w pracy na rzecz tegoż "cudu".
"Lekarz wojenny.Chirurg na linii frontu" to niespotykana publikacja. W tym wypadku bohater zdarzeń, jednocześnie autor, ukazuje nie tylko swoją pracę, ale pokazuje szeroki kontekst swoich działań bez nadmiernego skupiania uwagi na sobie. Wszystko bez zadęcia, z głęboką wiarą w to, że ratując jednego człowieka ratuje rzesze.
Ciesze się, że pożyczyłam i przeczytałam tę książkę. Niby nie daje nowych spojrzeń na wojnę, bo ta zawsze jest obrazem bezsensownych działań człowieka, ale przybliża nas - jak przez soczewkę do obiektu - do okrucieństw, które nie są przeszłością na miarę II wojny światowej, do której chętnie robimy odniesienia, a mało kto z dziś żyjących miał z nią do czynienia. Wojna domowa w Syrii rozgrywa się tu i teraz i skoro nawet Organizacja Narodów Zjednoczonych, do czego została powołana, nie może przeciwdziałać i ochronić ludności cywilnej przed krwawymi rozgrywkami rządu i opozycji, to czy gdziekolwiek na świecie można czuć się bezpieczny? Po ofensywie w latach czterdziestych ubiegłego wieku świat zaczerpnął głębokiego oddechu, narody zaczęły odbudowę, czemu przyświecała najważniejsza myśl: Nigdy więcej wojny! A dziś już wiemy, że świat bez wojen nie istnieje. Jest ułudą, jak literacka dystopia, czy marzenie dziecka, które pragnie zjeść loda i wciąż mieć go całego. To tylko pokazuje, że wojnę globalną zamieniono na batalie domowe lub rozgrywki między dwoma, kilkoma państwami. Wygląda to tak, jakby przyszłość miała należeć do skonfliktowanych społeczeństw. Co nie stawia ludzkości w pozycji wygranej, chyba że.. postawi na naszej drodze więcej Davidów Nottów (oby!), bo szaleńców nigdy nie braknie (niestety).