Okładka "Shadowscent" krzyczała do mnie i krzyczała. Jak tylko ją zobaczyłam i usłyszałam o perfumowej promocji zorganizowanej przez Wydawnictwo Zielona Sowa to wiedziałam, że będę musiała to przeczytać. Nie wiem czemu, ale wiedziałam, że to będzie książka dla mnie. I miałam rację.
Narracja prowadzona jest z perspektywy głównych bohaterów, Rakel oraz Asha. Rozdziały pisane są naprzemiemiennie.
Sam początek książki wprowadza nas w świat, który przez nowe wymyślne "orientalne" nazwy powoduje, że może zakręcić się w głowie. Dużo informacji, przedstawienie zależności między bohaterami, nakreślenie polityki i religii.
To świat, w którym zapachy odgrywają istotną rolę, są ściśle związane z religią czy ich obyczajami.
"Jakiś kupiec chce zaaranżować małżeństwo (...). Chciałby, żeby jego córka wyszła za trzeciego syna szlacheckiego rodu. Zaprasza do siebie ojca tego syna. Jakie zapachy rekomendowalibyście na przyjęcie jego gościa?"
"Służąca zapada na Zgniliznę. Jej stan jest bardzo poważny. Jakie zapachy pogrzebowe doradziłabyś jej właścicielowi do palenia?"
"Zapach to magia i sposób komunikowania się z bóstwami. Zapach może uleczyć, może też... zabić"
Rakel jest prostą dziewczyną, która opiekuje się śmiertelnie chorym ojcem. Dzięki swojemu doskonałemu zmysłowi powonienia chce dostać się na praktyki do Naczelnego perfumiarza Aphorai. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że los napisał dla niej inny scenariusz, w którym to karty rozda Strażniczka Zapachów.
"Łączniczka między świątynią, a pałacem. Pośredniczka między bogami i władcami zwykłych śmiertelników. Kobieta, która usankcjonowała pół tuzina aphoraiskich erazów. Kobieta, która może cofnąć swoje błogosławieństwo i obrócić ludzi przeciwko ich panu, usuwając go z mocą cesarskiego dekretu. "
Ash jest Tarczą pierwszego księcia Nisana, który jest również jego przyjacielem. Osobisty ochroniarz bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Gdy dowiaduje się, że wraz z księciem musi wybrać się do innej prowincji, przeczuwa, że ta podróż źle się skończy.
W niespodziewanych i tragicznych okolicznościach losy Rakel i Asha się łączą. I choć nie za bardzo sobie ufają, to muszą podjąć decyzję o współpracy, aby uratować tych, których kochają.
Książka jest pełna orientalnego i ciekawego klimatu. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością. Pierwsze 100 są dość leniwe i wprowadzające w fabułę.
Niemniej dla mnie ciekawe. Przed czytelnikiem jest wiele zagadek do rozwiązania i kilka niewiadomych związanych z naszymi bohaterami.
Motyw drogi i ucieczki jest dominujący, tempo akcji wyważone, nie można powiedzieć, że akcja goni akcje. Autor zostawia miejsce na chwilę oddechu po niebezpiecznych przygodach, które spotykają bohaterów.
Natomiast ostatnie 80 stron to jazda bez trzymanki. Czy kogoś zdziwi, że chciałabym jak najszybciej sięgnąć po drugi tom? I to już!
"Shadowscent. Kwiat mroku" kończy się rozwiązaniem głównego wątku z wprowadzniem czytelnika do dalszych przygód, które będą rozgrywać się w tomie drugim.
Rakel i Ash to normalni ludzie. Zdecydowanie są to charaktery, które się lubi i którym się gorąco kibicuje.
Aleeee... Nie są to bohaterowie, którzy zapadną mi w pamięć i o których będę pamiętać za kilka miesięcy. Obawiam się, że o Rakel mogę zapomnieć za kilka tygodni. Ash ciekawi troszkę bardziej, ponieważ skrywa w sobie pewną tajemnicę.
Czy jest romans? Tyci, gdzieś tam obok głównego wątku.
Czy książka jest idealna? Nie jest. Znalazłam kilka dziur, albo niedopowiedzeń, ale drobnych, które, przynajmniej mi, nie zepsuły frajdy z czytania.
Jest to świetna książka youngadult, która powinna spodobać się osobom, które polubiły "Wronę" czy "Łowców Płomienia".
Bardziej poleciłabym starszym niż młodszym.
Dla mnie to takie 7.5 ~ emme