Gdy dosięga nas upływ czasu, wówczas chętnie wracamy do minionych lat, rozpamiętujemy popełnione błędy i nie raz w głowie pojawia się myśl, że gdyby ponownie można było przeżyć swoje życie, wówczas nie raz z pewnością postąpilibyśmy zupełnie inaczej. Do tego rodzaju refleksji skłania fabuła książki „Dom w ogrodach marzeń”, w której bohaterka także ma tego rodzaju przemyślenia, ale jednocześnie nie poddaje się tak łatwo wiekowi.
Panna Luiza Swenson jest emerytowaną nauczycielką, która postanawia resztę swego życia spędzić w pensjonacie dla samotnych kobiet. Motywacją stała się kartka przysłana jej dawno temu przez ciotkę, która napisała, że jeżeli kiedykolwiek Luiza będzie chciała spełnić swoje marzenie, to właśnie zrealizuje go właśnie w miejscu uwidocznionym na obrazku. Na nim widać przepiękny ogród otaczający równie urokliwy pałacyk. Panna Swenson postanawia odnaleźć to miejsce, a gdy jej się to udaje, sprzedaje swój cały dobytek i podąża za swymi marzeniami. Pensjonatem zarządza Edwarda Chomsky razem ze swoją młodszą siostrą Sofią. Gdy Luiza przybywa do jej ośrodka, Edwarda boryka się z trudnościami finansowymi. Dzięki wpłatom emerytowanej nauczycielki, dyrektorka dostrzega możliwość uratowania posiadłości i jej mieszkanek przed bankructwem.
Piękna okładka od razu zwróciła moją uwagę, bardziej niż sam opis, po którym sądziłam, że będzie to opowieść o perypetiach starszej pani. Tymczasem poznałam historię podszytą delikatną nutką fantasy, dzięki czemu całość wprawia w pozytywny nastrój.
Akcja powieści jest osadzona w czasie trudnym do określenia, chociaż po funkcjonujących w niej wynalazkach, można przypuszczać, że jest to początek przełom XIX i XX wieku, chociażby ze względu na przemijanie mody na gorsety, czy skracanie sukienek, ale też inne nowinki techniczne. Po drogach kursują automobile, które dopiero są wyposażane w ogumienie, albo coraz powszechniejsze bicykle, popularność zdobywają wiecznych piór, których fabrykę otwiera jeden z bohaterów. To daje trudny do określenia zakres czasowy. Podobnie jest z miejscem, w którym dzieją się opisane wydarzenia. Jedyna nazwa, jaka się pojawia, to Ogrody, w której mieści się pensjonat dla samotnych kobiet, w którym Luiza postanawia spędzić jesień swego życia. W rzeczywistości w Polsce jest taka miejscowość w województwie wielkopolskim, ale podejrzewam, że to nie o nią chodzi.
Wątpliwości i niepewność budzą też określenie wielu panny Luizy i pozostałych mieszkanek dworu. Wiadomo, jedynie że Alan, chłopak pomagający starszym paniom w różnych pracach i podwożący je swoim automobilem, ma 14 lat, natomiast siostra dyrektorki pensjonatu Sofia około trzydziestu. Dziś na myśl o emerytowanej nauczycielce spodziewamy się raczej kogoś o wyglądzie starszej pani. Natomiast historia emerytury sięga początków XX wieku i nie oznacza, że Luiza była wiekową panią. Równie dobrze mogła mieć 40, jak i 50 lat, jak i ponad 60 lat.
Te dylematy towarzyszyły mi przez całą powieść, gdyż lubię wiedzieć, w jakim czasie i gdzie toczy się dana historia. Podobnie ciekawość budzi u mnie zawsze wygląd bohaterów, gdyż daje pozowała mi to stworzyć sobie wizerunek danej postaci. Tym czasem autorka oszczędnie używa tego typu informacji, stawiając bardziej na opisy otoczenia, przyrody, charakteru osób i wydarzeń, których z początku nie ma zbyt wiele, całość toczy się raczej bez nagłych zrywów. Pomimo tego powieść ma w sobie magiczny urok, który przyciąga i skłania do dalszego poznawania wydarzeń.
Przez pierwsze kilkanaście rozdziałów fabuła toczy się spokojnie, równy rytmem, bez przyspieszenia, przypominając swoim charakterem powieść obyczajową, lecz w pewnym momencie nabiera niezwykłego, tajemniczego brzmienia, gdy Luiza zaczyna odkrywać sekrety nieuczęszczanej części pałacu. To powoduje szereg niespodziewanych sytuacji, które pokazują, co by się stało, gdyby przydarzyło się komuś to, co pannie Luizie i innym pensjonariuszkom pięknego Domu w Ogrodach.
„Dom w ogrodach marzeń” to godny uwagi debiut pani Krystyny Zofii Kamieniak, która potrafi w ładnym, zgrabnym stylu stworzyć niezwykle klimatyczną historię, wciągając w świat swojej wyobraźni. Bardzo malarskie opisy tworzą w umyśle czytelnika wyraziste, barwne i plastyczne obrazy, co stanowi ogromną wartość literacką przywołującą na myśl dzieła polskich pisarzy początków XX wieku.
To urokliwa, nostalgiczna z niewielką domieszką magii opowieść o przemijaniu, tęsknocie za młodością, ale też utrzymaniu pogody ducha i ciekawości świata w każdym wieku. Z reguły starość jest postrzegana, jako etap życia, w którym wiele rzeczy już nie wypada robić lub też na coś jest już za późno. Autorka zwraca uwagę na dobro, empatię, szacunek do drugiego człowieka ale też piękno, jakie nas otacza. Pokazuje, że każdy wiek ma swój urok, tylko trzeba chcieć łapać w chwile radości i je dostrzegać.
W swoim wywiadzie na stronie miasta Biłgoraj autorka zdradziła, że pisząc powieść myślała o swojej babci Zofii, która mieszkała w Radecznicy, gdzie obecny był ogromny szacunek dla ludzi starszych. Pragnęła zwrócić uwagę na tę kategorię wiekową, by podkreślić, osoby mające młodość za sobą, także są wartościowi, godni uwagi i niosą w sobie ogromną mądrość wynikającą z zebranych życiowych doświadczeń, więc młodsze pokolenie powinno czerpać od nich wiedzę. Są, bowiem łącznikami z przeszłością, o której powinniśmy pamiętać, by budować lepszą przyszłość tu i teraz.
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Novae Res
https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2022/03/1030-dom-w-ogrodach-marzen.html