Bardzo lubię powieści Camilli Läckberg, ich lektura dostarcza mi kilkudziesięciu godzin rozrywki. Kryminalne fabuły wciągają, a wątki społeczno-obyczajowe stanowią dodatkowy atutu powieści wchodzących w skład „Sagi o Fjällbace”. „Ofiara losu” to już czwarta ksiązka szwedzkiej autorki jaką miałam okazję przeczytać, jest to zarazem czwarty tom wspominanej serii. Utwór okazał się nieco przewidywalny, co nie zmienia faktu, że nadal mi się podobał.
Akcja „Ofiary losu” rozgrywa się kilka miesięcy po wydarzeniach, do których doszło w „Kamieniarzu”. Anna wraz z dziećmi przeprowadziła się do siostry i jej partnera. Kobieta jest rozbita i większość czasu spędza w łóżku. Erika po raz kolejny zostaje zmuszona by matkować siostrze i jej dzieciom, do tego zbliża się termin ślubu z Patrikiem, więc ma pełne ręce roboty. Dobrze, że na horyzoncie pojawia się Dan, który przywraca Annie radość życia, bo Erika pewnie nie poradziłaby sobie sama z takim ogromem spraw do załatwienia.
Partner bohaterki nie może zaangażować się w przygotowania do ślubu, gdyż w Tanumshede dochodzi do dziwnego wypadku samochodowego oraz do morderstwa. Przed Patrikiem staje bardzo trudne wyzwanie, on i załoga komisariatu muszą rozwiązać dwie skomplikowane sprawy. Śledztwa nie ułatwia fakt, że jedną z ofiar jest gwiazda realisty show kręconego w miasteczku. Medialny szum przeszkadza w pracy, naciski dziennikarzy sprawiają, że jedna ze spraw zostaje odłożona na boczny tor, co wywołuje u Patrika niesamowite wyrzuty sumienia. Obie sprawy są trudne, w obu wypadkach brakuje jednoznacznych dowodów, jakichkolwiek poszlak, które mogłyby ułatwić działanie policjantów.
Wątek kryminalny przedstawiony w „Ofierze losu” jest ciekawy i śledziłam go z zainteresowaniem. Z przyjemnością obserwowałam jak poszczególne kawałki dwóch układanek wpadały na swoje miejsca, jak łut szczęścia i doświadczenie działały na korzyść policjantów, którzy stopniowo odkrywali kolejne dowody i powiązania.
Niestety jedna rzecz nie udała się autorce. Sporym mankamentem „Ofiary losy” jest postać mordercy, którą czytelnik jest w stanie zidentyfikować już w połowie książki – odbiera to powieści nieco napięcia. Szkoda, że Camilli nie udało się zbudować tak nieprzewidywalnej fabuły jak w „Kaznodziei”, czy „Kamieniarzu”. W tamtych książkach, kiedy dochodziło do odkrycia przestępcy czułam zdziwienie, tutaj zabrakło mi tego uczucia. Wiedziałam kto dokonał zbrodni, pozostawało tylko przekonać się dlaczego. Na tle innych, przeczytanych przeze mnie powieści Läckberg „Ofiara losu” prezentuje się przeciętnie.
Sporym zaskoczeniem w tym tomie była dla mnie postać Mellberga. Zadufany w sobie komisarz pokazał swoje lepsze oblicze i jego postać po raz pierwszy wywołała u mnie współczucie, a nie cyniczny uśmieszek. Mellberg, choć w większości przypadków bywa irytujący, wprowadza do powieści Läckberg sporo humoru. Ten bohater od pierwszego tomu kojarzył mi się z komisarzem Gibertem, z filmu „Taxi”. Mellberg to niesamowicie pocieszna postać, wprowadzająca mnie w stan rozbawienia.
„Ofiara losu” jest powieścią słabszą od poprzednich tomów „Sagi o Fjällbace”, jednak jej lektura dostarczyła mi przedniej rozrywki. Może nie odczuwałam zbytniego napięcia, ale czytałam ze sporym zainteresowaniem.